Pracownicy H&M będą nosić specjalne kamery. Powód? Kradzieże na Wyspach
H&M wprowadza pilotażowy projekt kamer nasobnych dla pracowników w Wielkiej Brytanii, aby zmniejszyć kradzieże i przemoc w sklepach. Materiały z nagrań mają pomóc policji w razie incydentów. To kolejna sieć, która decyduje się na takie rozwiązanie.
Kamery, które będą nosili pracownicy znanej sieciówki, mają pomóc w monitorowaniu sytuacji i zwiększeniu bezpieczeństwa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Biedronka rozpycha się na Słowacji. Czy jest taniej niż w Polsce? Sprawdzamy
Pracownicy H&M z kamerami
Portal wiadomoscihandlowe.pl donosi, że H&M uruchamia projekt pilotażowy, w ramach którego pracownicy trzech wybranych sklepów będą nosić kamery nasobne. Program obejmie placówki handlowe w Edynburgu i Londynie. Kamery mają działać odstraszająco na potencjalnych złodziei.
Sieć zwraca uwagę, że projekt ma na celu ocenę skuteczności kamer nasobnych. Materiały zgromadzone w ten sposób mają stanowić dowody dla policji w razie incydentów. Przy okazji pracownicy H&M zostaną dodatkowo przeszkoleni, jak zwiększyć swoje bezpieczeństwo. W Wielkiej Brytanii H&M posiada 187 sklepów.
Decyzja o wprowadzeniu kamer nasobnych nie jest nowością w branży. Wcześniej podobne rozwiązania zastosowało Tesco, które również zmagało się z problemem kradzieży.
Agresja wobec pracowników sklepów
Wprowadzenie kamer to odpowiedź na rosnące wyzwania związane z bezpieczeństwem w handlu detalicznym. Pracownicy sklepów często stają się ofiarami agresji, co skłania sieci do poszukiwania nowych metod ochrony.
W 2024 r. liczba kradzieży w brytyjskich sklepach zwiększyła się o 20 proc., co - zdaniem sprzedawców - wynika z niewystarczającej reakcji policji.
Według danych British Retail Consortium, każdego dnia dochodzi do około 2 tys. incydentów przemocy wobec pracowników handlu. Obejmują one przede wszystkim obelgi o charakterze seksualnym, groźby psychiczne, napaści fizyczne oraz plucie.
Pobicie w restauracji w Mielnie
Do incydentów dochodzi także w Polsce. 14 czerwca 2025 r. około godz. 19:00 w Mielnie (woj. zachodniopomorskie) doszło do brutalnego pobicia 63-letniego Wojciecha Adamczewskiego, właściciela restauracji "Caro".
Napastnikami była para turystów z Trójmiasta - 25-letnia kobieta i 43-letni mężczyzna, którzy przyjechali na wakacje wraz z 6-letnim synem kobiety.
Najpierw turyści usiłowali wejść do zamkniętej już restauracji "Caro" w poszukiwaniu alkoholu. Gdy zorientowali się, że lokal jest nieczynny, wtargnęli na teren prywatny należący do właściciela restauracji. Otwarte drzwi do mieszkania nad lokalem umożliwiły im wejście do środka, gdzie zastali pana Wojciecha.
Napastnicy zażądali alkoholu, krzycząc: "dawaj wódki". Chcąc uspokoić sytuację, 63-letni właściciel zaprosił ich do restauracji na dole i poczęstował trunkiem. Mimo to para stała się jeszcze bardziej agresywna.
W rozmowie z TVN24 poszkodowany relacjonował, że kobieta chwyciła ciupagę, której używał do pracy w ogrodzie, i niespodziewanie zaatakowała go od tyłu, próbując go udusić. W tym samym czasie jej partner uderzył go z przodu.
- Wydawało mi się wtedy, że to ostatnie minuty mojego życia. W oczodoły powkładał mi palce, chciał mi wydłubać oko. Ona stała nade mną z tą ciupagą i chciała wbić mi ją w brzuch - relacjonował restaurator.
Sprawcy usłyszeli zarzuty pobicia i zostali objęci policyjnym dozorem oraz zakazem zbliżania się i kontaktowania z pokrzywdzonym, ale pozostają na wolności. Inni restauratorzy, z którymi rozmawiała redakcja WP Finanse, przyznali, że "są wstrząśnięci" tym incydentem.