Prezydent Sopotu: chorzy do domu!

Urzędnicy sopockiego magistratu, którzy z grypą przychodzą do pracy, mogą liczyć się z dużą dezaprobatą. Prezydent Jacek Karnowski wysłał maila do wszystkich pracowników. Uczula w nim, aby - jeśli borykają się z grypą - leczyli się w domu i pod żadnym pozorem nie przychodzili do urzędu.

Prezydent Sopotu: chorzy do domu!
Źródło zdjęć: © A.Warżawa/PAP

29.01.2013 | aktual.: 29.01.2013 16:14

*Urzędnicy sopockiego magistratu, którzy z grypą przychodzą do pracy, mogą liczyć się z dużą dezaprobatą przełożonego. Prezydent Jacek Karnowski wysłał maila do wszystkich pracowników. Uczula w nim, aby - jeśli borykają się z chorobą - leczyli się w domu i pod żadnym pozorem nie przychodzili do urzędu. Karnowski tłumaczy, że sam zachorował po tym, jak zaraził się od wiceprezydenta. Przyłapał też chorych pracowników – sekretarza miasta i panią wiceprezydent, którzy mając zwolnienie, przyszli do pracy. *

Co grozi pracownikowi, który – mimo choroby – przyjdzie do pracy? Czy prezydent może zwolnić chorego pracownika?

- Zalecenie prezydenta Jacka Karnowskiego nie jest żadnym zarządzeniem, tylko informacją rozesłaną wewnętrzną siecią urzędową. Nie ma żadnych sankcji, konsekwencji służbowych. Chodzi o uświadomienie, że osoba, która chora przychodzi do pracy naraża swoje koleżanki i kolegów, a także mieszkańców i inne osoby, które przychodzą do urzędu. W zeszłym tygodniu na krótkotrwałym zwolnieniu lekarskim było 25 osób, a teraz jest to tylko 12 osób. W urzędzie jest zatrudnionych 220 pracowników – wyjaśnia Magdalena Jachim, rzeczniczka w sopockim urzędzie.

Prawnicy również tłumaczą, że jeśli chodzi o chorych pracowników, szefowie mają raczej związane ręce.

- Zgodnie z interpretacją dokonaną przez Głównego Inspektora Pracy z dnia 1 lutego 2006 r. pracodawca, który dostrzeże wyraźne objawy chorobowe u pracownika, może wydać mu wiążące polecenie, aby poddał się badaniu lekarskiemu. Pracodawca nie jest jednak uprawniony, aby odsunąć pracownika od pracy - tłumaczy Tomasz Lewandowicz z kancelarii prawnej Arkana.

Dodajmy też, że zgodnie z art. 81 kodeksu pracy, pracownikowi przysługuje wynagrodzenie za czas niewykonywania pracy, jeżeli był gotów do jej wykonywania, a doznał przeszkód z przyczyn dotyczących pracodawcy.

I tak chorzy masowo przychodzą do pracy. Z sondażu, który serwis Praca.wp.pl przeprowadzał w grudniu wynika, że 74 proc. głosujących przychodzi do pracy z przeziębieniem (głosowało 5400 osób). Dlaczego tak jest?

Pracownicy obawiają się o pracę, chcą pokazać pracodawcy że są dyspozycyjni i mimo choroby, można na nich liczyć. Często też uważają, że katar i kaszel to jeszcze nie choroba. Pozostają w domu, gdy już naprawdę nie są w stanie pracować. Zdarza się i tak, że pracownik, który udał się do przychodni, nie został przyjęty z powodu zbyt dużej ilości pacjentów. Nie mając zwolnienia lekarskiego, musiał iść do pracy.

Zalecenie sopockiego prezydenta chwalą lekarze. Bo z grypą nie ma żartów. Tylko od 8 do 15 stycznia zarejestrowano w Polsce 214 tys. zachorowań i podejrzeń zachorowania na grypę. Odnotowano też 20 zgonów (dane pochodzą z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny). Dodajmy, że rok temu, w tym samym okresie, zachorowań było tylko 2,5 tys. Z kolei pracodawcy liczą, że w pierwszym kwartale tego roku, z powodu szalejącej wśród pracowników grypy, stracą około 4,3 mln złotych (według najnowszego raportu Ernst & Young).

- Niby wszyscy wiedzą, że z grypą trzeba siedzieć w domu, ale i tak dużo zakażonych pracowników przychodzi do pracy. Czasem pracownicy tłumaczą, że musieli przyjść, bo wymagał tego szef. Kończyli ważny projekt lub nie mogli przełożyć spotkania. Niestety takie igranie z chorobą bywa bardzo niebezpieczne. Chory pracownik może zarazić kilkanaście osób, a powikłania pogrypowe są naprawdę groźne – opowiada Tomasz Sądecki, lekarz medycyny pracy z Gdyni.

AK/WP.PL

zwolnienie lekarskieprezydent sopotujacek karnowski
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (42)