Prywatyzacja chemii - ostatni dzwonek
Czy nad polską branżą chemiczną zawisło fatum? Po latach dyskusji nad programami dla chemii doszło do tego, że najlepszym byłby ten... który zostałby zrealizowany.
Pomimo względnie dobrej sytuacji większości firm chemicznych, nie ulega wątpliwości, że z wielu względów przydałby się strategiczny inwestor.
14.09.2009 07:25
Czy nad polską branżą chemiczną zawisło fatum? Po latach dyskusji nad programami dla chemii doszło do tego, że najlepszym byłby ten... który zostałby zrealizowany. Pomimo względnie dobrej sytuacji większości firm chemicznych, nie ulega wątpliwości, że z wielu względów przydałby się strategiczny inwestor. Wielka Synteza Chemiczna - to tylko kilka podmiotów, jednak aż ponad 20 tys. zatrudnionych i kolosalne znaczenie dla wielu działów przemysłu.
_ Bez produktów chemicznych nie ma nowoczesnej gospodarki. W wielu krajach przemysł chemiczny należy do najbardziej innowacyjnych i najważniejszych działów przemysłu _- mówi Jerzy Majchrzak, dyrektor Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego. Co godne podkreślenia, branża chemiczna w Unii Europejskiej jest jedyną, która dzierży palmę pierwszeństwa na globalnym rynku.
Teoretycznie więc inwestorzy powinni pchać się drzwiami i oknami, aby wziąć udział w prywatyzacji polskich zakładów chemicznych. W praktyce nic takiego się nie dzieje.
Nowy stary pomysł
Obecny pomysł prywatyzacji dwóch grup chemicznych: pierwszej, w skład której weszłyby Ciech oraz Zakłady Azotowe Tarnów i Kędzierzyn, oraz drugiej utworzonej przez Zakłady Chemiczne Police i Zakłady Azotowe Puławy, nie jest nowy. Od co najmniej dekady specjaliści mówią o takim rozwiązaniu. Pozwoliłoby to bowiem na konsolidację produktową, zwiększyłoby potencjał finansowy firm i - co ważne -mogłoby zachęcić także do wejścia do gry poważnych inwestorów.
Jeszcze niedawno założenia Ministerstwa Skarbu mówiły, że prywatyzacja pierwszej grupy miałaby zakończyć się do końca września tego roku. Druga grupa miałaby zostać sprywatyzowana w I połowie 2010 roku. Obecnie przez kryzys gospodarczy wydaje się, że tych terminów nie uda się dotrzymać i mogą one być lekko przesunięte.
Najnowsze informacje resortu mówią, że doradca przy procesie sprzedaży spółek z I grupy przygotuje listę potencjalnych inwestorów do końca września. Na razie nie wiadomo, jak będzie przebiegała ewentualna prywatyzacja Puław i Polic. Tam jednak do rozwiązania są jeszcze inne problemy.
Czy prywatyzacja i związana z tym konsolidacja byłaby korzystna? Z pewnością tak. Brak programu lub zaniechania już istniejących powodowały bowiem negatywne konsekwencje.
_ Do najważniejszych należy brak dopływu środków od inwestorów na konieczne zmiany (restrukturyzacja, rozwój, możliwa zmiana profilu produkcji). Wielość planów powoduje brak jednolitej strategii naszych firm chemicznych. Wynika to z tego, że praktycznie we wszystkich spółkach dochodzi do wymiany zarządów przy każdej zmianie rządzącej opcji politycznej _ - ocenia Janusz Wiśniewski, wiceprezes firmy doradczej DGA.
Za późno albo nie w smak
Zanim jednak dojdzie do prywatyzacji, trzeba pokonać jej przeciwników. A tych nie brakuje.
_ Polski przemysł chemiczny jest jednym z ostatnich sreber rodowych w kolekcji Skarbu Państwa _- zauważa Krzysztof Grzybowski, analityk sektora chemicznego w grupie Technical Insights, firmy doradczej Frost and Sullivan. _ W przeszłości mieliśmy ambitne i słuszne w założeniach plany prywatyzacyjne tego sektora. Niestety, nie zostały one wdrożone przez kolejne ekipy rządzące. Część z decydentów sceptycznie podchodziła do pomysłu pozbywania się spółek, co w kryzysowych sytuacjach, jak obecna, przynosi korzyści (vide: wypłata obecnych dywidend z giełdowych spółek z udziałami Skarbu Państwa). Ponadto istniejące od dawna obawy przed takimi działaniami, podsycane przez głośne wystąpienia niektórych polityków, przyczyniły się do spowolnienia procesu prywatyzacyjnego. _
Z drugiej strony prezesi chemicznych spółek zdają sobie sprawę z roli ewentualnego inwestora. _ Wiadomo, że mogłoby to zaowocować np. nowymi rozwiązaniami. Zobaczymy jednak, kogo resort wybierze _- zastrzega Krzysztof Jałosiński, prezes Zakładów Azotowych w Kędzierzynie.
Specjaliści nie ukrywają także, że korzystne byłoby wejście do polskich firm chemicznych inwestorów mających zaplecze surowcowe.
_ Zabezpieczenie dostaw surowca byłoby dla naszych firm bardzo korzystne. Stabilizacja cenowa przyniosłaby wymierne korzyści _ - uważa Majchrzak.
Co ciekawe, większość rozmówców (ale anonimowo) powtarza, że dokończenie prywatyzacji i "odpaństwowienia" spółek chemicznych nie jest na rękę wielu politykom, dla których państwowy podmiot to szczególny rodzaj kapitału...
_ Każda spółka chemiczna to kura znosząca złote jajka. Chodzi o atrakcyjne stanowiska i synekury. Po wygranych wyborach "partyjne doły" często domagają się rewanżu pod postacią nominacji. Kontrolując firmy, można takie stanowiska zagwarantować _- mówi mi osoba związana z jednym z zakładów WSCh.
Paradoksalnie planom restrukturyzacji, integracji i prywatyzacji może sprzyjać obecny kryzys i zła sytuacja finansów publicznych. Rząd może bowiem być zmuszony do doprowadzenia do prywatyzacji spółek chemicznych. Wydaje się, że w obecnej sytuacji przesądzone jest, że jeśli dojdzie do integracji branży chemicznej, to zostanie ona zrobiona przez inwestora zagranicznego.
W naszym kraju na taki duży krok stać byłoby bowiem praktycznie tylko dwie firmy: Polski Koncern Naftowy Orlen i polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Obie są bowiem wystarczająco duże, by organizacyjnie ogarnąć cały proces. Dla obu także branża chemiczna jest podstawowym kontrahentem. Z Orlenu zakłady chemiczne odbierają liczne chemikalia, branża chemiczna jest największym odbiorcą gazu (WSCh to kilkadziesiąt procent popytu). Pomimo tak dobrych już istniejących powiązań i możliwych synergii, na czynny udział w prywatyzacji polskiej chemii ze strony PGNiG-u i PKN Orlenu nie ma jednak co liczyć.
Zresztą spółki to dobitnie pokazały. Orlen po deklaracji chęci pozbycia się Anwilu, zrezygnował z tej opcji. Nie jest zainteresowany rolą integratora także PGNiG.
_ Jeszcze kilkanaście miesięcy temu chcieliśmy odegrać rolę integratora polskiego przemysłu chemicznego na dobre i na złe i wówczas branża chemiczna podchodziła do tego pomysłu z dużą rezerwą. Ale wszystko ma swój czas i dzisiaj sytuacja się zmieniła _- mówi Michał Szubski, prezes gazowego potentata.
Według Szubskiego, spółka nie będzie już kupowała żadnych nowych aktywów w sektorze chemicznym i nie bierze już pod uwagę odegrania roli w konsolidacji tej branży.
_ Jeśli chodzi o zakupione już akcje Azotów Tarnów, to jest to dla nas inwestycja o charakterze średnioterminowym. Wyjdziemy z niej, kiedy będziemy w stanie zrealizować premię zakładaną przy zakupie tych akcji podczas ubiegłorocznej emisji na giełdzie _- dodaje Szubski.
Taka postawa obu spółek to w dużej mierze "zasługa" polityków. Ci bowiem chcą, aby obie firmy realizowały ekspansję surowcową na zagranicznych rynkach, a to oznacza potrzebę wydania ogromnych pieniędzy, których brakuje na - co tu kryć -realniejsze i bliższe cele, jak np. powołanie koncernu gazowo-chemicznego.
Kto się skusi?
A czy możliwa jest integracja samych spółek chemicznych? Specjaliści nie mają wątpliwości, że jest to raczej mało prawdopodobne. Najlepszym przykładem jest już wspominany Anwil.
Chęć kupna kontrolowanej przez PKN Orlen spółki wyraziły wspólnie Zakłady Azotowe Tarnów, Ciech oraz kędzierzyński ZAK. Podpisano w tej sprawie nawet memorandum. Jednak barierą stała się cena. Spekulowano, że Orlen za Anwil chce około dwóch miliardów złotych, zainteresowani byli skłonni dać o połowę mniej. Teraz nawet ta kwota jest nierealna i do transakcji w planowanej postaci z pewnością nie dojdzie.
Jeśli nie polskie firmy to czy plany resortu mają w ogóle szanse realizacji? Jak podkreślają specjaliści, być może na polską ofertę skuszą się zagraniczni oferenci.
Dotychczas wyrażali oni małe zainteresowanie naszą branżą chemiczną. Co prawda bardzo blisko zakupu Tarnowa i ZAK-u była niemiecka PCC, ale ostatecznie do transakcji - również za sprawą polityków - nie doszło.
Powodów niskiego zainteresowania było sporo. Do najważniejszych należały słaba baza surowcowa, mała innowacyjność czy też skala koniecznych inwestycji. Nic więc dziwnego, że dla firm, które chcą jak najszybszego zwrotu zainwestowanego kapitału, polska branża chemiczna nie była zbyt atrakcyjna.
_ Na światowym rynku chemicznym coraz większy udział zyskują nowoczesne produkty chemiczne, takie jak tzw. performance materials. Sam Bayer Material Science zakładał przed kryzysem zwiększenie produkcji wielościennych węglowych nanorurek z 60 ton rocznie w 2007 do 3000 w roku 2012 (50-krotny wzrost), co świadczy o potencjale rynkowym tych produktów _- ocenia Grzybowski. _ Niestety w wielu dziedzinach technologii chemicznej istnieje ogromna przepaść pomiędzy naszymi spółkami a koncernami zachodnimi. Potencjalnym partnerom strategicznym bardziej się ostatnio opłaca otwierać u nas przedstawicielstwa handlowe i sprowadzać towar z zagranicy, niż inwestować w nasz przemysł. Dlatego konsolidacja i następnie prywatyzacja spółek chemicznych wydaje się właściwą drogą rozwoju naszych spółek. _
Dodatkowo większość potencjalnych inwestorów po wejściu Polski do Unii Europejskiej i zniknięciu wszelkich możliwych barier administracyjnych mogła wejść na rynek lub zwiększyć podaż bez angażowania się w produkcję na miejscu. Być może więc najlepszym rozwiązaniem byłoby poszukanie inwestorów spoza Unii. Czy to realne? Wydaje się, że tak.
Szerokim echem odbiła się informacja o wejściu do polskiego przemysłu stoczniowego inwestorów arabskich. Co ważne, już zapowiedzieli oni budowę w polskich stoczniach statków do przewozu skroplonego gazu. To może być pierwszy element prywatyzacyjnej układanki. Kupno zakładów chemicznych w Polsce dałoby im dostęp do europejskiego rynku chemicznego - zwłaszcza cennego dla nich nawozowego. Polskie zakłady chemiczne zyskałyby zaś częściowe gwarancje dostaw gazu z innego niż wschodniego kierunku.
Dariusz Malinowski, Piotr Apanowicz
Nowy Przemysł