Trwa ładowanie...

Różnice w zarobach są coraz większe

W Warszawie zarobisz znacznie więcej. Nawet jeśli jesteś straszy, gorzej wykształcony, posiadasz mniej umiejętności od osoby na takim samym stanowisku pracującej np. w Kielcach lub Rzeszowie. Różnice w naszych zarobkach są coraz większe.

Różnice w zarobach są coraz większeŹródło: sxc.hu
dvxhlz9
dvxhlz9

Przepaść pomiędzy naszymi zarobkami rośnie. Coraz więcej czynników wpływa na taki stan rzeczy. Wszystko zależy od branży, w jakiej się pracuje, miejsca zamieszkania, poziomu wykształcenia. Od tego, czy firma jest państwowa czy prywatna, naszego wieku i doświadczenia.

Teza, że najlepiej zarabiającą grupą zawodową w Polsce są pracownicy IT nie do końca jest prawdziwa. Wiele zależy od regionu, z jakiego pochodzi pracownik określonej branży. Z danych udostępnionych przez firmę Sedlak & Sedlak (Ogólnopolskie Badanie Wynagrodzeń) wynika, że informatyk z lubelskiego, z pensją 3 tys., zarabia średnio o ponad tysiąc mniej od zatrudnionego w handlu mieszkańca okolic Warszawy, który otrzymuje średnią pensję rzędu ok. 4,3 tys. zł. Należy tu dodać, że branża handlowa w skali całego kraju jest opłacana znacznie gorzej od informatycznej. Informatyk ze stolicy, za wykonywanie podobnych zadań co lublinianin, zarabia do 7 tys. zł. Otrzymuje więc ponad dwukrotnie wyższą pensję. Wysokie przeciętne zarobki w dziedzinie IT można zaliczyć do mitów, jeśli dokonać porównania poszczególnych stanowisk czy branż, w których pracują informatycy. Dyrektor działu IT może łącznie z premią otrzymać nawet 15 tys. zł, ale już kierownik projektu dostanie trochę ponad połowę mniej od tej sumy. Pensje
szeregowych serwisantów nie przekroczą poziomu 2,5 tys. zł.

Podobnie ma się sprawa, jeśli chodzi o podział na branże. Informatyk pracujący w ubezpieczeniach zarabia średnio 8 tys., w bankowości 6,7 tys., w branży wydawniczej i reklamowej znacznie mniej, bo 4,5 tys. Natomiast zarobki informatyków zatrudnionych w szkolnictwie czy w służbie zdrowia będą oscylować w granicach 3 tys. zł. Widać więc, że również dobrze opłacane branże podlegają pewnym ogólnym, nienaruszalnym, rynkowym zasadom. Rozrzut polskich zarobków widać jeszcze wyraźniej, gdy porówna się dane dotyczące różnych branży. Tak kultura na przykład lekko nie ma. Przyzwoite pieniądze zarobią tu osoby na kierowniczych stanowiskach. Według portalu Dziennik.pl, reżyser teatralny w małym mieście w 2008 roku zarabiał 10 tys., jego kolega z dużej aglomeracji miejskiej o 4 tys. więcej. Na podobnym poziomie kształtują się zarobki dyrektorów filharmonii (w dużych miastach, bo w mniejszych takich przybytków sztuki nie ma). Szeregowi pracownicy na kulturze jednak nie będą mogli się dorobić. Muzyk polskiej orkiestry
zarabiał 700 zł, początkujący aktor – 1,2 tys., a redaktor w wydawnictwie naukowym 1,6 tys. zł.

Przedstawicielom świata kultury daleko do dziedzin od lat przewodzących w wysokości otrzymywanych pensji. Należą do nich, oprócz IT, telekomunikacja, ubezpieczenia i bankowość. Przeciętna płaca przekracza tam znacznie 4 tys. zł, jest więc o ponad 1 tys. wyższa od tzw. średniej krajowej. Natomiast na dole tabeli OBW znajdują się tradycyjnie, poza kulturą, szkolnictwo i służba zdrowia, z zarobkami poniżej 3 tys. złotych.

dvxhlz9

Nasze zarobki odbiegają od poziomu osiągniętego przez kraje zachodnie. Według ekonomistów, nie osiągniemy go prędzej niż za kilkadziesiąt lat. Można pocieszać się jedynie faktem, iż na przestrzeni ostatniej dekady polskie płace stale rosły. Według danych GUS, przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wzrosło od ok. 2 tys. zł w 2000 roku do 3 tys. 493 zł w marcu 2010. Niepokoją natomiast dane GUS-u, które mówią, iż w ub. roku aż 10% spośród najmniej zarabiających otrzymało pensje w wysokości zaledwie 1,3 tys. złotych. Pensje połowy pracujących Polaków nie osiągnęły poziomu średniej krajowej, zaś dwukrotność tej średniej osiągają płace zaledwie 6% z nas. Co więcej, niepokoić może fakt, iż im niżej na płacowej drabince, tym bardziej odstajemy od europejskiej średniej. Polskie najniższe pensje, w zestawieniu z krajami „starej” Europy, pozostają bardzo niskie. Nie zaszkodziłoby przypominać o tym za każdym razem, kiedy mowa o polskich gospodarczych sukcesach.
Tomasz Kowalczyk

dvxhlz9
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dvxhlz9