Pracowali w Biedronce, budują nową sieć. "Jesteśmy tańsi o 20 proc."
O polskim hard dyskoncie Vollmart robi się coraz głośniej. Sieć chwali się, że jest o 20 proc. tańsza od Lidla czy Biedronki i ma już nad Wisłą kilkanaście placówek. - Handel coraz bardziej się komplikuje, my chcemy go uprościć - mówi WP Finanse Dawid Muskus, dyrektor marketingu i sprzedaży w Vollmart. Eksperci są jednak sceptyczni.
Polski dyskont zadebiutował na rynku cztery lata temu. Od tamtej pory sieć rozrosła się do 12 sklepów. Ostatni z nich pojawił się w Przemyślu. Wcześniej Vollmart zagościł m.in. w Łomży, Dębicy, Białej Podlaskiej, Chełmie i Częstochowie. Jak zauważyły media, część lokalizacji zostało przejętych po rosyjskiej sieci Mere, która planowała podbój zachodu Europy, ale pod koniec czerwca 2022 r. całkowicie wycofała się z Polski.
Wysłał towar do Portugalii i zaliczył wtopę. Klient żąda 6 tys. euro
Vollmart reklamuje się jako hard dyskont. Produkty sprzedaje prosto z palet, w ascetycznych wnętrzach sklepów trudno szukać ogromnej różnorodności asortymentu i świeżo wyciskanych soków. Jak tłumaczy Dawid Muskus, Vollmart chce być dyskontem, takim, jaki Polacy zapamiętali sprzed kilkunastu lat.
Dyskonty zaczęły być supermarketami. Kiedyś liczba artykułów w ofercie nie przekraczała 1000, dzisiaj jest to kilkukrotnie więcej. To nie jest model dyskontowy. W Vollmart liczba artykułów wynosi maksymalnie 1200. Nie znajdzie się u nas pięciu rodzajów soków, czy trzech typów jogurtów. Jest jeden, za to w najniższej cenie na rynku – opowiada Dawid Muskus.
Warto wspomnieć, że szef marketingu Vollmart doświadczenie czerpie z wcześniejszej pracy w Jeronimo Martins, czyli u właściciela Biedronki. Taki sam wpis w swoim CV ma aktualny dyrektor generalny Vollmart - Carlos Oliveira. Prezes Wiktor Sawosz ma natomiast za sobą nieudaną próbę rozkręcenia sklepu e-grocery bdsklep.pl.
Ceny 20 proc. niższe
Szef sprzedaży polskiej sieci wyjaśnia, że klienci nie znajdą w niej promocji, programów lojalnościowych czy skomplikowanych algorytmów, przy których klient gubi się, ile naprawdę ma zapłacić za towar. - Najniższa cena jest ceną stałą i dla wszystkich. Cały czas monitorujemy, by była ona 20 proc. niższa niż standardowa cena u konkurencji – opowiada.
Muskus dodaje, że udaje się osiągnąć ten efekt dzięki cięciu części kosztów. Sieć nie ma własnych centrów dystrybucyjnych, towar dostarczany jest do sklepów bezpośrednio od w większości polskich, często lokalnych dostawców. Marża, jak deklaruje przedstawiciel Vollmartu, nie przekracza 20 proc.
To jednak nie wszystko. Według Vollmartu problemem polskiego handlu jest także pogarszające się doświadczenie zakupowe. Pracowników obsługi w sklepach w przeliczeniu na klienta jest coraz mniej, klientowi coraz trudniej jest uzyskać pomoc przy półkach sklepowych, a pracownika sklepu "spotyka" dopiero przy kasie.
- Uważamy, że część klientów, szczególnie starszych, potrzebuje opieki bezpośredniej ze strony sprzedawcy, zaopiekowania się nim na sali sprzedaży. Czyli takiego podejścia, jakie było w sklepach jeszcze 15-20 lat temu, między innymi u naszych dużych konkurentów. W tej chwili konsument jest pozostawiony samemu sobie, nawet przy kasach samoobsługowych - dowodzi Muskus.
Sukces Vollmart? Eksperci sceptyczni
Czy Vollmart ma szansę zawojować polski rynek? Zapytani przez nas eksperci mają co do tego wątpliwości.
Tomasz Szacoń, ekspert rynku retail i założyciel firmy Retail Poland:
Nie wierzę, że da się jeszcze bardziej obniżyć ceny, a nie stracić na jakości. Biedronka i Dino są w tym mistrzami. Dyskonty penetrują dostawców z Polski dzięki swoim ludziom w terenie. Przyjmują dostawy od lokalnych dostawców na swoje lokalne centra dystrybucyjne. Brand Distribution Group (właściciel marki – przp. red.) musiałby mieć rzeszę mądrych kupców, a takich na rynku pracy jest jak na lekarstwo.
Szacoń dodaje, że nie wszyscy klienci szukają najniższej ceny. - Są też inne wskaźniki, które można odczytać z danych rynkowych. Mam nadzieję, że handlowy suchar - "bądź twardy jak żelki z Vollmartu" - nie przylgnie do tej sieci na stałe - opowiada ekspert.
Według dr. Roberta Orpycha eksperta branży handlowej z Uniwersytetu WBS Merito można mieć obawy, do jak dużej grupy klientów może dotrzeć model hard dyskontowy obrany przez Vollmart. - Do klasy średniej taka koncepcja może nie trafić, bo jest ona nastawiona na wysoką jakość obsługi i żywności - opowiada Robert Orpych.
Ekspert tłumaczy jednak, że należy docenić fakt, że dyskont korzysta z polskich dostawców, bo pobudza to regionalną gospodarkę. Na plus, jego zdaniem, należy zaliczyć również otwarcie sklepu sprzedaży internetowej.
Jak się dowiedzieliśmy, Vollmart w ramach pięcioletniej strategii ma plany kilkukrotnie zwiększyć liczbę sklepów. Sieć, zachęcona sukcesem sklepu w Częstochowie, rozważa także odważniejsze wejście do większych miast w Polsce.
- Zastanawiamy się nad Warszawą i aglomeracją śląską, ale także wieloma innymi miastami - komentuje Dawid Muskus.
Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl