Samiec twój wróg!

Poprawność polityczna nakazuje mówić, że są dyskryminowane na rynku pracy. Bo rzadziej niż faceci zasiadają w zarządach dużych firm. A może kobiety chcą od życia czegoś więcej niż awans, prestiż i kariera?

Samiec twój wróg!

10.03.2009 | aktual.: 24.03.2009 13:27

Poprawność polityczna nakazuje mówić, że są dyskryminowane na rynku pracy. Bo rzadziej niż faceci zasiadają w zarządach dużych firm. A może kobiety chcą od życia czegoś więcej niż awans, prestiż i kariera?

Napisałem kiedyś tekst, w którym brałem w obronę biedną i uciskaną przez pracodawców płeć piękną. Wyszedłem od cytatu z Margaret Thatcher: "Jeżeli chcesz, aby coś zostało powiedziane, idź do mężczyzny. Jeśli chcesz, aby zostało zrobione, idź do kobiety". Następnie wspomniałem o pewnym amerykańskim badaniu, które zdaje się potwierdzać słowa byłej premier Wielkiej Brytanii. Pokazuje ono, że firmy zarządzane damską ręką działają w USA średnio dziesięć lat, a te prowadzone przez mężczyzn jedynie sześć. Poza tym przedsiębiorstwa, których szefami są supermenki, przynoszą wyższy zysk - aż o ponad 30 proc! Do tej pory wszystko buło w porządku. Lecz po przedstawieniu tych krzepiących danych zapytałem: "Skoro kobiety są tak dobre, dlaczego stanowią u nas zaledwie 35 proc. kadry kierowniczej?". I dodałem, że niechybnie rację mają te działaczki organizacji feministycznych, które krzyczą: "Dość adoracji, chcemy reprezentacji!".

Dzisiaj wstydzę się tego artykułu

I wszystkich tych bredni o dyskryminacji, męskiej dominacji i szklanym suficie, czyli o awansach i stanowiskach, które rzekomo są nieosiągalne dla niewiast. Zamiast rozczulać się nad kobietami, przytoczę opinię znanego socjologa Tomasza Szlendaka (skądinąd uczony ten jest uwielbiany przez płeć przeciwną i wiodące babskie czasopisma):

"Feministki zwalą to na facetów, ale ja nie spotkałem książki "Jak zwalczać kobiety w biznesie". Kobiety same nie chcą wyjść z tego cichego getta - siedzą w nim i je chyba lubią. Nie chcą się chwalić, pokazywać...".

Nie twierdzę bynajmniej, że prezes w spódnicy to jakiś wybryk natury. Ale uważam, że kobiety w swej masie raczej nie marzą o miejscu na szczycie korporacyjnej drabiny. Kręci je co innego. Dom, dzieci, kościół? A co w tym złego? Moja koleżanka (zresztą niejedna) poza mężem i synkiem świata nie widzi. I strasznie się czuje obrażona, gdy ktoś nawet w żartach nazwie ją kurą domową. Skończyła anglistykę, jej pasją jest tłumaczenie książek podróżniczych. Uwielbia to robić, tym bardziej że nie musi wychodzić z domu. Więc i zarobi na te swoje waciki, i obiad ukochanej rodzince ugotuje. A stanowiska, awanse, karierę pozostawia innym. Choćby koleżankom z wyższym poziomem testosteronu.

Ale Bóg tak urządził świat, że testosteronu więcej mają faceci. Objawia się to wyższym poziomem orientacji na dominację u mężczyzn niż u kobiet. Ta chęć osiągnięcia przewagi widoczna jest we wszystkich społecznościach i we wszystkich warstwach społecznych - jak stwierdza psycholożka Felicia Prato. Inaczej i prościej: to głównie faceci zainteresowani są pozycją w hierarchii i rywalizacją. Sensem życia dla supersamca jest współzawodnictwo - o status bossa podwórkowego gangu, o najpiękniejszą dziewczynę na dyskotece czy członkostwo w elitarnym klubie golfowym. A jak realizuje się kobieta? Roztaczając swój urok osobisty i zjednując sobie sympatię otoczenia.

Ta różnica w podejściu do innych ludzi (walka kontra budowanie relacji) objawia się w komunikacji. Tak przynajmniej uważa antropolożka Marjorie Harness Goodwin. Uczona prowadząc badania wśród nastolatków, zauważyła, że dla dziewczyn najważniejsze jest poczucie akceptacji i przynależności do grupy rówieśniczej. Dlatego nie podkreślają wszem i wobec, jakie to są piękne, mądre i utalentowane. Przeciwnie - wolą pomniejszać swoje zalety i osiągnięcia, byle tylko koleżanki nie zarzuciły im wywyższania się. Chłopcy - według Goodwin - postępują dokładnie na odwrót. Przechwalają się swoimi sukcesami, zarówno prawdziwymi, jak i wyimaginowanymi. Eksponują swoje ego. Sprawiają wrażenie silnych i wpływowych. Demonstrują swoją wyższość, wychodzą z założenia, że szybciej zaimponują otoczeniu twardym charakterem niż wrażliwością. Wygląda na to, że - wbrew zaciekłym feministkom - ich siostry wolę być adorowane niż reprezentowane.

Aby zdobyć awans, trzeba czasem tupnąć nogą, narazić się komuś, wejść w otwarty konflikt z otoczeniem. Stracić popularność. Tymczasem kobiety - generalizuję oczywiście - pragną nade wszystko być lubiane i podziwianie, zaś najgorsze jest dla nich odrzucenie. Ten lęk przed utratą sympatii i aprobaty automatycznie wyłącza je z walki o władzę, która zresztą często jest zwykłym wyścigiem szczurów. Ale może dzięki temu zyskują coś cenniejszego. A jednocześnie oferują społeczeństwu dużo więcej niż cała rzesza zapatrzonych w siebie i swój sukces topmenedżerów.

Czy to nie arogancja wielu z nich doprowadziła do obecnego kryzysu gospodarczego?

Znanego psychologa Jacka Santorskiego trudno posądzać o niechęć do kobiet na stanowiskach. Niektórym z nich pomaga jako szkoleniowiec, konsultant czy coach. A jego partnerką w interesach jest Dominika Kulczyk (prowadzą razem Grupę Firm Doradczych Values). Wiele artykułów i wywiadów Santorskiego to peany na cześć polskich businesswomen. A mimo to doradca w swojej najnowszej książce "Wskazówki na dobre i złe czasy" pisze: "Bliski jest mi punkt widzenia, że gdy kobieta nie pracuje zawodowo, gdy jej praca nie przekłada się na oszczędności na kontach, to i tak wnoszą do związku znaczącą wartość, bo już samo bycie z dziećmi to inwestycja. Patrząc na prowadzenie domu z perspektywy inwestycji, dostrzegamy, że może dać ona niebywały zysk".

Wmawianie kobietom, że aby się spełnić życiowo, muszą piąć się po szczeblach kariery - jako żywo przypomina "Seksmisję" Machulskiego ("Samiec twój wróg!). Aż 22 proc. Polek rezygnuje z urodzenia dziecka, bo macierzyństwo utrudniłoby im osiąganie sukcesów zawodowych. Szanuję ich wybór. Jednocześnie domagam się uznania decyzji tych kobiet, dla których najważniejszymi wartościami są dom, małżeństwo, rodzina. Takie mają priorytety. A wam, drogie feministki - i zwolennicy politycznej poprawności - nic do tego!

(Janusz Sikorski)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)