Sezon wyników ożywi giełdy?

Dzisiaj rusza w USA sezon publikacji wyników za II kwartał. Prognozy są optymistyczne. Czy jeśli się sprawdzą, na giełdę powrócą zwyżki? Po I kwartale, gdy zyski też były pokaźne, tak się nie stało, bo poprawa wyników była już zdyskontowana. Tym razem sytuacja wydaje się bardziej złożona.

Sezon wyników ożywi giełdy?
Źródło zdjęć: © AFP | Chris McGrath

12.07.2010 17:10

Po zamknięciu dzisiejszej sesji poznamy wyniki za II kwartał aluminiowego giganta Alcoa. Dzień publikacji raportu finansowego tej spółki uważany jest za nieoficjalny początek sezonu wynikowego w USA.

Tym razem jest on wyczekiwany wyjątkowo niecierpliwie. Po pierwsze, przypada na okres wzmożonych obaw, że ożywienie w światowej gospodarce traci impet, a zawarte w raportach spółek prognozy mogą rzucić na tę kwestię światło. Po drugie, po 10-tygodniowej korekcie na Wall Street wielu inwestorów wiąże z sezonem wynikowym nadzieję na odwrócenie trendu. Za wyraz tych oczekiwań można uznać ubiegłotygodniowe odbicie indeksu S&P 500 o ponad 4 proc.

Zyski w górę o 34 proc.

Analitycy oczekują, że Alcoa zarobiła w II kwartale netto 124 mln USD. Rok wcześniej prawie trzy razy tyle straciła. Ogólnie zyski spółek wchodzących w skład indeksu S&P 500 wzrosły średnio o 34 proc. w ujęciu rok do roku – prognozują ankietowani przez Bloomberga eksperci. Co więcej, ich optymizm w ostatnim czasie narastał: jeszcze w marcu prognozowali, że zyski zwiększą się o 27 proc.

Jeśli te przewidywania się sprawdzą, będzie to już trzecia z rzędu kwartalna poprawa wyników w USA po ośmiu kwartałach spadkowych. – Wzrost zysków przekroczy zapewne oczekiwania inwestorów, co da podstawy do stabilizacji na rynkach i umiarkowanego odbicia cen ryzykownych aktywów w II połowie 2010 r. – ocenia Larry Hatheway, ekonomista banku UBS.

Lekcje z I kwartału

Jeśli czerpać naukę z rundy wyników za I kwartał, powyższy scenariusz – ożywienia na giełdzie spowodowanego szybkim wzrostem zysków – może się wydawać zbyt optymistyczny. W pierwszych trzech miesiącach roku spółki z S&P 500 odnotowały wzrost zysków o 52 proc. w porównaniu z zeszłym rokiem, przy czym mniejsze firmy poprawiły wyniki jeszcze wyraźniej. W dużej mierze był to rzecz jasna efekt bazy, bo pierwsze miesiące 2009 r. były dla firm drugim pod względem trudności kwartałem podczas minionego kryzysu. Analitycy zdawali sobie jednak z tego sprawę, a mimo to spodziewali się znacznie słabszego wzrostu zysków, średnio o około 30 proc.

Publikacji spektakularnych wyników za I kwartał nie towarzyszył jednak entuzjazm inwestorów. Przeciwnie, od rozpoczęcia sezonu wynikowego (12 kwietnia) do dziś indeks S&P 500 zanurkował o ponad 11 proc., a w pewnej chwili był już 16 proc. na minusie.

Stało się tak z dwóch powodów. Z jednej strony wysyp spektakularnych raportów kwartalnych pozostawał w cieniu kryzysu fiskalnego w strefie euro, z drugiej zaś po ponad roku hossy na Wall Street poprawa wyników spółek była już zdyskontowana. Krótka korekta z przełomu stycznia i lutego tego nie zmieniła, skoro mimo niej S&P 500 zyskał od końca 2009 r. do 12 kwietnia ponad 7 proc. W efekcie stosunek ceny do zysków (C/Z) prognozowanych na 2010 r. dla tego indeksu sięgnął pierwszego dnia sezonu publikacji wyników 15,3, nieco powyżej długoterminowej średniej.

Niskie wyceny mogą zachęcić

Na pierwszy rzut oka tym razem uwarunkowania rynku są zupełnie inne. Wspomniany C/Z w wyniku przeceny na Wall Street spadł poniżej 13. – Istnieje rozbieżność między oczekiwanymi zyskami a wycenami akcji. Jest więc szansa, że jeśli sezon wyników będzie udany, inwestorzy dostrzegą niskie wyceny i pieniądze wrócą na rynek – wskazuje Nick Kalivas, starszy analityk w MF Global. – Nie odnoszę wrażenia, by rynek zdyskontował dobry kwartał – wtóruje mu Marc Pado, strateg rynkowy w Cantor Fitzgerald.
Eksperci nie są jednak w tej kwestii jednomyślni. Jak wskazuje Howard Kornblue, zarządzający funduszami w Alpha Fiduciary, w wynikach za II kwartał wciąż jeszcze dużą rolę będzie odgrywać efekt bazy, więc duży wzrost zysków rok do roku jest przewidywalny. – W tej sytuacji inwestorów bardziej interesują prognozy, jakie spółki przedstawią w raportach na kolejne kwartały, gdy efekt bazy osłabnie – tłumaczy.Zarządy mogą mieć problemy z formułowaniem wiarygodnych prognoz.

Nieznane są bowiem odpowiedzi na kluczowe pytania o następstwa regulacyjnej burzy, programów oszczędnościowych w Europie, wygasania ulg podatkowych w USA, wycieku ropy naftowej w Zatoce Meksykańskiej, utrzymującej się wysokiej stopy bezrobocia czy schładzania gospodarki w Chinach. – To są powody, dla których trudno mi uwierzyć, że po okresie publikacji wyników zyskamy więcej pewności – tłumaczy Tobias Levkovich, główny strateg Citigroup Global Markets w USA.

Co gorsze, te spośród czynników wpływających na wyniki, które spółki są w stanie przewidzieć, także nie napawają optymizmem. – Efekty cięć kosztów, które firmy podjęły podczas recesji, uwidoczniły się już w poprzednich sprawozdaniach finansowych – zauważa Paul Larson, strateg akcyjny w Morningstar. Jak dodaje, coraz większym problemem dla spółek z USA staje się aprecjacja dolara, który w II kwartale umocnił się wobec koszyka sześciu najważniejszych walut o 6 proc. – Ponieważ 35–40 proc. przychodów firmy z S&P 500 uzyskują poza Stanami, na ten czynnik należy zwracać uwagę – dodaje Larson.

Wzrost S&P 500 mimo obaw

Nawet jeśli spółki zaskoczą wynikami za II kwartał, atrakcyjne wyceny mogą nie być wystarczającym motywem do zakupów akcji. Inwestorzy muszą być bowiem przekonani, że poprawa jest trwała, co wymaga wiary w siłę ożywienia gospodarczego. A ta wydaje się słabnąć. Ankietowani przez Bloomberga ekonomiści spodziewają się, że amerykański PKB wzrośnie w tym roku o 3,15 proc., a w 2011 r. o 2,9 proc.

Jeszcze w maju oczekiwali, że będzie to odpowiednio 3,3 i 3,2 proc. – Cała dotychczasowa hossa bazowała na zyskach spółek. Wszystkie obawy inwestorów były tłumione przez lepsze od oczekiwanych wyniki. Ale teraz inwestorzy zwrócili się bardziej ku kwestiom makroekonomicznym – zauważa Ed Yardeni, prezes i główny strateg spółki analitycznej Yardeni Research.

Mimo tych licznych wątpliwości analitycy skłaniają się ku przekonaniu, że zwyżki z minionego tygodnia zwiastują koniec korekty na Wall Street. Oczekują, że przeciętnie S&P 500 zakończy rok na poziomie 1273 pkt, co oznacza wzrost o ok. 19 procent.

34 proc. – o tyle według prognoz wzrosły w II kwartale (rok do roku) zyski spółek z indeksu S&P 500

52 proc. – o tyle wzrosły zyski firmz S&P 500 w I kwartale. Był to wynik dużo lepszy od prognoz

Grzegorz Siemionczyk
PARKIET

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)