Sprzedawcy w trudnej sytuacji na rynku pracy
Najmniejsze szanse na stałe zatrudnienie mają sprzedawcy. Z miliona osób, 600 tys. pracuje na umowach na czas określony
07.02.2012 12:50
Najmniejsze szanse na stałe zatrudnienie mają sprzedawcy. Z miliona osób, 600 tys. pracuje na umowach na czas określony.
Z raportu przygotowanego na zlecenie NSZZ "Solidarność" wynika jasno, że niemal jedna trzecia polskich pracowników (27 proc.) zamiast stałej umowy, pracuje na czas określony, zlecenia i umowy o dzieło. To najgorszy wynik w Europie.
„Na bezterminową umowę przed trzydziestką liczyć może zaledwie co drugi pracujący młody Polak. Wśród zatrudnionych w wieku 20-24 lat, umowy na czas nieokreślony ma zaledwie co trzeci z nich (280 tys. osób)” – czytamy w raporcie. Równie źle jest na Węgrzech, w Czechach, Słowacji i Bułgarii. Najwięcej pracowników ze stabilnym zatrudnieniem jest zaś w Holandii, ale też w Szwecji, Niemczech i Wielkiej Brytanii.
Specjaliści twierdzą, że najwięcej osób bez stałych umów w Polsce jest w handlu. - W tej branży pracuje dużo osób, to „pojemna” branża. Ale rzeczywiście pracodawcy stałe umowy dają tylko kadrze zarządzającej, zwykły sprzedawca na umowę na czas nieokreślony nie może liczyć. Te osoby mają najczęściej niepełne etaty, podpisywane na rok. Wielu pracuje na umowy zlecenia. W tej branży panuje ogromna rotacja pracowników. Szefowie zwiększają zatrudnienie, gdy ruch jest większy np. przed świętami, a po świętach ich zwalniają. Ilość pracowników uzależniają też od kondycji gospodarczej. Coraz częściej zatrudniają tanich pracowników – emerytów, studentów. Ale trzeba też dodać, że w sprzedaży pracują też przedstawiciele handlowi, którzy prawie nigdy nie mają stałych umów, najczęściej pracują na zlecenie – mówi Jarosław Garwoliński, doradca personalny, pośredniczy w zatrudnianiu sprzedawców, kasjerów i magazynierów.
Zatrudnienie na czas określony lub umowy o dzieło czy zlecenia są popularne również w innych branżach np. wydawniczej, w mediach czy marketingu. Szefowie uzależniają dalsze zatrudnienie od wyników – mówią np. że pracownicy muszą podpisać określoną ilość umów, by otrzymać etat.
- Czasem wymogi są tak wyśrubowane, że nikt nie może liczyć na umowę. Szef specjalnie stawia tak wysoko poprzeczkę, by nie musieć dawać etatów – mówi Grzegorz, specjalista ds. sprzedaży internetowej, od 5 lat pracuje na umowę zlecenia. - Wiele osób godzi się na umowę o dzieło lub zlecenia, bo więcej zarabia. Znam ludzi, którzy wręcz nie chcą etatu, bo otrzymywaliby mniejszą pensję. Ale to jest domena ludzi młodych. Z czasem każdy chce się ustabilizować, a stała umowa jest istotna, gdy zakładamy rodzinę, bierzemy kredyt mieszkaniowy.
Stała umowa przed trzydziestym rokiem życia dla wielu jest tylko marzeniem. Z roku na rok zmniejsza się liczba dwudziestolatków na etatach.
- Ale przecież nie jest powiedziane, że przekraczając trzydziestkę automatycznie dostanie się umowę. W wielu branżach na etaty mogą liczyć wyłącznie szefowie, kierownicy. Niektórzy pracownicy nawet w starszym wieku mogą umowy nie otrzymać. Szczególnie w dobie upowszechniania się pracy zdalnej, szefowie nie będą chcieli wiązać się stałymi umowami w ogóle – dodaje Garwoliński.
Ostatnio przedsiębiorcy proponowali związkom zawodowym zmiany w kodeksie pracy, które utrwalą część regulacji ustawy antykryzysowej. Najbardziej zależy pracodawcom na tym, aby mogli w porozumieniu z pracownikami stosować elastyczny sposób rozliczania czasu pracy. Przedsiębiorcy mówią, że nie będą się sprzeciwiać przywróceniu przepisu, by trzecia umowa na czas określony stawała się bezterminową. Chcą nawet dodać nowy przepis, aby niezależnie od liczby umów, czteroletnie zatrudnienie było przekształcane w pracę na czas nieokreślony.
Krzysztof Winnicki/MA