Woda tylko do mycia. Inaczej 500 zł grzywny. Tak gminy walczą z suszą
Skąpa w opady śniegu zima sprawiła, że niektóre gminy już teraz zmagają się z deficytem wody. Samorządy chcą karać mandatami w wysokości 500 zł mieszkańców m.in. za podlewanie swoich ogródków. Pytamy eksperta, czy to legalne.
Wraz z nadejściem wiosny coraz więcej gmin apeluje do mieszkańców o rozważne korzystanie z wody. O racjonalne gospodarowanie zasobami prosiły niedawno władze Tymbarku, a wójt gminy Łukowica upominał, że woda powinna być wykorzystywana głównie do celów "bytowych".
Nie zawsze kończy się jednak na prośbach. Rada Gminy Jastrzębia przegłosowała w tym roku uchwałę, która zakazuje mycia samochodów, podlewania ogródków i napełniania basenów od 15 kwietnia do 15 września 2025 r., w godzinach od 6:00 do 10:00 oraz od 17:00 do 23:00.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tłumy ruszyły po kebaby Podolskiego. Byliśmy na otwarciu
Uzasadnienie? Ponadnormatywne zużycie wody i spadki ciśnienia w sieci wodociągowej oraz chęć zabezpieczenia zasobów wody dla jej użytkowników w warunkach suszy. Kara za złamanie gminnych przepisów to 500 zł.
Gminom brakuje uprawnień
Podobnych aktów prawnych najprawdopodobniej będzie ze strony gmin w najbliższych tygodniach przybywać. Blog "Świat Wody" co roku zbiera informacje o alertach wodnych w Polsce. W 2023 r. naliczył je w 203 gminach, rok wcześniej - w 366.
W 2024 r. już w połowie lipca ograniczenia lub apele związane z oszczędzaniem wody opublikowało 120 gmin. Jedna z nich groziła nawet mieszkańcom wzywaniem policji.
- W praktyce udowodnienie naruszenia przepisów będzie bardzo trudne – wskazuje jednak w rozmowie z WP Finanse adwokat Karolina Wierzbicka. - Jeżeli osoba podlewająca ogródek nie zostałaby złapana "na gorącym uczynku", należałoby znaleźć świadków, sprawdzić, ile wody zostało zużyte. Koniec końców takie postępowanie zostałoby zapewne umorzone - dodaje ekspertka specjalizująca się w prawie wodnym i ochronie środowiska.
Karolina Wierzbicka tłumaczy, że problematyczny jest jednak sam fakt nakładania przez gminy ograniczeń. W obecnym stanie prawnym mogą one nastąpić jedynie w wyjątkowych sytuacjach. Zgodnie z art. 31 ust. 5 Prawa wodnego wojewoda posiada kompetencje do wydania aktu prawa miejscowego wprowadzającego czasowe ograniczenia w korzystaniu z wód.
To ostatnie może polegać na ograniczeniu zakresu poboru wód lub wprowadzania ścieków do wód, lub do ziemi, a także zmiany sposobu gospodarowania wodą w zbiornikach retencyjnych.
Warto podkreślić, że ustawodawca przyznał to uprawnienie wyłącznie w stanie klęski żywiołowej. W konsekwencji gminy są pozbawione takich kompetencji – opowiada ekspertka.
Co więcej, artykuł 54 z Kodeksu wykroczeń (mówi o możliwości nakładania grzywny), na który powołuje się gmina Jastrzębia, dotyczy zachowania się w miejscach publicznych. Karolina Wierzbicka wskazuje, że mówimy tutaj o miejscach ogólnodostępnych. - Przydomowe baseny czy ogródki z pewnością się do nich nie zaliczają - komentuje.
Inna sprawa, że brak wody może dotykać mieszkańców także na inne sposoby. Przykład? Rok temu we Wrocławiu przesunięto z tego powodu termin otwarcia popularnego miejskiego kąpieliska.
Miejskie wodociągi prosiły także o wstrzemięźliwość w korzystaniu z zasobów wodnych, bo w pewnym momencie ciśnienie w rurach było tak niskie, że woda nie docierała do mieszkań na najwyższych piętrach bloków mieszkalnych.
Polska się nagrzewa. Warszawa jak Barcelona
Polska nie jest pod tym względem walki z suszą wyjątkiem w skali Europy. Poważne problemy z niedoborem wody występują np. na dużej części terytorium Hiszpanii.
W ubiegłym roku, gdy władze Katalonii spostrzegły, że zbiorniki, które dostarczają wodę milionom mieszkańców, są wypełnione w kilkunastu procentach, zdecydowano o nałożeniu surowych restrykcji.
Poza przemysłem i rolnictwem uderzyły one także w zwykłych ludzi. Limit wody na osobę został ustalony na 200 litrów dziennie (dla porównania kilkuminutowy prysznic to około 50 litrów). Wykorzystywanie wody do napełniania basenów i podlewania ogródków zostało całkowicie zabronione.
- Zmiany klimatu testują nas niczym pandemia - skwitował szef rządu Katalonii Pere Aragones.
W ogniu krytyki znaleźli się m.in. turyści. Według badań przytaczanych przez "The Guardian" osoby przyjeżdżające do Hiszpanii na wakacje zużywają o kilkadziesiąt litrów więcej na dobę niż hiszpańscy rezydenci - średnio 242 litry dziennie. Już wcześniej z tego względu część hoteli decydowało się na usuwanie wanien z hoteli i zastępowanie ich prysznicami.
Klimatolodzy i hydrolodzy zarówno w Polsce, jak i Hiszpanii przewidują, że problem związany z brakiem dostępu do wody będzie się pogłębiał. Sieć badawcza Clivar ostrzegła mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego, że wzrost średnich temperatur i zmniejszona liczba opadów, wymuszą na władzach adaptację do nowych warunków.
Nad Wisłą, według danych Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, sytuacja hydrologiczna jest tymczasem najgorsza od dekady. Tak mało wody w polskich rzekach nie było od 2015 r. To efekt m.in. małych opadów śniegu w trakcie zimy.
- Jeżeli nie będziemy wyhamowywać zmian klimatu, to będzie się on kształtował w Polsce w kierunku śródziemnomorskiego - ostrzegał rok temu w Polskim Radiu twórca bloga "Świat wody" dr Sebastian Szklarek.
Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl