Zaczynali od zera. Odnieśli spektakularny sukces

Amerykański sen „od zera do milionera” spełnia się również w Polsce

Zaczynali od zera. Odnieśli spektakularny sukces

26.03.2012 | aktual.: 29.03.2012 12:08

Urzędniczka z Ustronia

Wystarczyło, że Teresa Mokrysz, urzędniczka z Ustronia, wzięła się za rodzinny biznes i… dziś ma taką pozycję, że zazdrości jej niejeden przedsiębiorca. Dzięki niej cappuccino trafiło do każdego polskiego domu.

Plan na przekształcenie rodzinnego przedsiębiorstwa w imperium kawowego narodził się podczas podróży samolotem. Siedząca obok pasażerka podsunęła Teresie Mokrysz pomysł importu śmietanki do kawy. Za pożyczone od rodziny pieniądze, sprowadziła z Holandii partię śmietanki, potem cappuccino w proszku. I tak narodziła się firma Mokate. Na sukces trzeba było jednak poczekać.

„Ludzie nie wiedzieli, z czym to się je – wspomina na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” Teresa Mokrysz.” Nowy produkt kurzył się na półkach sklepowych. Trzeba było wyedukować Polaków i nauczyć ich jak przyrządzać cappuchino. Pomogła kampania promocyjna w telewizji. Swój pierwszy milion Mokate zarobiło po niespełna czterech latach działalności.

Dziś wyroby Teresy Mokrysz sprzedają się w 60 krajach na wszystkich kontynentach, dając pracę prawie 2 tys. osób.

Nauczycielka z pomysłem

Wszystko zaczęło się w 1991r. Małgorzata Dobrowolska, nauczycielka matematyki, wpadła na pomysł wydania książki do swojego przedmiotu. Podręcznik ujrzał światło dzienne dzięki zarobionym za granicą pieniądzom i ciężkiej pracy Małgorzaty i jej męża. Powstał przy użyciu metod czysto chałupniczych. W ten oto sposób narodziło się pierwsze w Polsce prywatne wydawnictwo oświatowe. Na początku mieściło się w kuchni trzypokojowego mieszkania rodziców Małgorzaty.

„Przy kuchennym stole powstały naprawdę nowatorskie wówczas książki” – opowiada w „Dzienniku Gazecie Prawnej” Dobrowolska. - „Pracowaliśmy we dwoje (z mężem), zajmując się wszystkim: kontaktami z drukarniami, promocją i marketingiem, sprzedażą, księgowością. Organizowaliśmy też wysyłkę. Istne szaleństwo. Zamówień przybywało, więc trzeba było zatrudnić pracowników, a kuchenny stół zamieniliśmy na trzy pokoje w starym biurowcu – dodaje.

Obecnie w "Gdańskim Wydawnictwie Oświatowym" pracuje 140 osób zajmujących dwa piętra biurowca.

Małgorzata Dobrowolska osiągnęła sukces również na rynku deweloperskim. Pierwszą nieruchomość kupiła 14 lat temu, był to zabytkowy pensjonat w Sopocie. Przerobiła go na hotel, który sprzedała ze sporym zyskiem. Zarobione pieniądze zainwestowała w kolejne nieruchomości. Firma Torus, w której Dobrowolska jest głównym udziałowcem i przewodniczącą rady nadzorczej, buduje dziś osiedla i wielkie biurowce w Trójmieście.

Pionier na rynku

O Leszku Czarneckim, jednym z najbogatszych Polaków słyszał chyba każdy, jednak mało kto wie, jakie były początki działalności biznesmena.

Już na studiach założył swoją pierwszą firmę - „Przedsiębiorstwo Hydrotechniki i Inżynierii TAN”. Firma zajmowała się prowadzeniem robót podwodnych. A że w tamtych czasach (początek lat 90.) , nikt w Polsce nie prowadził takiej działalności, firma się sprawdziła.

„Miałem 22 lata, kiedy rozpocząłem swoją działalność. Pamiętam swoje problemy z pogodzeniem posiadania firmy ze studiami. Dużo problemów w prowadzeniu firmy przysparzał mi także mój wiek. Nikt mnie poważnie nie traktował. Z tego powodu zapuściłem wąsy i brodę, żeby wyglądać na starszego niż byłem” – opowiada w rozmowie z portalem Bankier.pl.

Czarnecki łączył przyjemność z pracą. Kierował firmą, a jednocześnie, jako miłośnik nurkowania, pracował pod wodą. Biznes się kręcił, ale przedsiębiorca uznał, że czas na sprzedaż biznesu. W ten sposób Leszek Czarnecki zarobił swój pierwszy milion.

Od kilku lat jego nazwisko nie schodzi z czołówki rankingu najbogatszych Polaków. W 2011 r. jego majątek został wyceniony na prawie 6 miliardów złotych!

Robi, co lubi

- Nie stać mnie było na profesjonalne urządzenia. W małym, wynajętym pomieszczeniu, razem z jedną pomocnicą, mieszałam emulsję w skonstruowanej według mojego projektu maszynie. Pakowałam ją ręcznie do słoików. A później mąż rozwoził te kremy do sklepów – opowiada dr Irena Eris, współwłaścicielka (wraz z mężem Henrykiem Orfingerem) Laboratorium Kosmetycznego Dr Irena Eris, która swoje imperium kosmetyczne stworzyła zupełnie od zera .

Początki biznesu sięgają lata 80. Wtedy właśnie postanowiła zaryzykować. Odeszła z etatowej pracy w laboratorium Polfy i założyła, w liczącym niespełna 50 m2 pomieszczeniu po piekarni w podwarszawskim Piasecznie, własną wytwórnię kosmetyków.
- Było ciężko, ale nie narzekałam. Cieszyłam się, że pracuję i robię to, co sprawia mi przyjemność, daje satysfakcję. Oczywiście dręczyły mnie również obawy o przyszłość, ale o rezygnowaniu z ambicji nie mogło być mowy – dodaje.

Król mydlarski

Kiedy 12 lat temu Tomasz Czarski, rozpoczynał swoją działalność, nawet nie śnił, że odniesie tak spektakularny sukces. Jak sam twierdzi, pomysł na działalność w branży mydlarskiej wziął się z zachwytu. Oczarowały go mydła z Paryża produkowane na bazie naturalnych substancji, pachnące czekoladą, cynamonem czy malinami i sprzedawane na wagę.

„Wiedziałem, że taki biznes ma przyszłość, ale nie miałem bladego pojęcia, jak się do tego zabrać. Nikt tego w Polsce nie robił – wspomina Tomasz Czarski w portalu polskalokalna.pl - Spędziłem mnóstwo czasu w internecie, nawiązałem kontakt z ludźmi, którzy co nieco na ten temat wiedzieli. Kupiłem trochę surowców, wynająłem maleńką piwnicę i zacząłem eksperymenty.”

Rozkręcenie działalności zajęło mu prawie dwa lata. Początki były jednak bardzo trudne. Ledwo wiązał koniec z końcem. Biznes jednak powoli się rozwijał. Pomagała mu rodzina, którą zatrudnił do wyrobu mydła. 6-metrową piwnicę zamienił na większy lokal, a ten później na halę.

Firma Czarskiego z manufaktury zamieniła się w zakład produkcyjny z prawdziwego zdarzenia. Mieści się w 1000-metrowej hali w Obornikach Śląskich. Ma sieć 20 sklepów. Do końca roku powstaną trzy kolejne.

Recepta na sukces

Przykładów na odniesienie spektakularnego sukcesu jest z pewnością więcej. Weźmy chociaż (już nieżyjącego) twórcę pierwszego polskiego programu antywirusowego - Marka Sella lub autora pomysłu na portal Nasza Klasa - Macieja Popowicza. Recepta na sukces jest prosta. Trzeba wymyślić coś, na co w Polsce jeszcze nikt nie wpadł. Mieć na tyle dużo odwagi, żeby swój plan wprowadzić w życie, a produkt musi idealnie wpasować się w potrzeby rynku.

JK

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (59)