Zarozumiały i próżny jak szef

Niektórzy szefowie znają tylko jeden sposób na dowartościowanie siebie. Poprzez poniżanie któregoś z pracowników - zauważa Krystyna Kmiecik-Baran, psycholożka społeczna i badaczka zjawiska mobbingu.

Zarozumiały i próżny jak szef

01.06.2009 | aktual.: 01.06.2009 13:59

Tę wielość wyrazów bliskoznacznych wytłumaczyć można w dwojaki sposób: albo wada ta wyjątkowo się rozpleniła w rodzimych firmach, biurach czy na politycznych salonach, albo jesteśmy na tym punkcie szczególnie wyczuleni – tłumaczą moraliści i socjologowie.

Traktorem ze stanowisk

Pycha, wedle słownikowych definicji, to wygórowane mniemanie o sobie, przecenianie swoich możliwości, samochwalstwo, mania wielkości, chora ambicja. Dostrzegamy ją u zwykłych zjadaczy chleba, ale jeszcze wyraźniej u ludzi z pierwszych stron gazet. „Co najmniej dwanaście lat nieprzerwanych rządów” - tak na początku minionej dekady Adam Michnik określał perspektywy swojej formacji. „No, to zostajemy tu do emerytury” – miał powiedzieć Lech Wałęsa, wprowadzając się do Belwederu. Chociaż wcześniej oburzał się, że niektórych trzeba traktorem wyciągać ze stanowisk, bo tak w nich zasmakowali. Wywyższanie własnej osoby zwykle idzie w parze z pomniejszaniem znaczenia innych. Widać to dobrze podczas kampanii wyborczych, ale nie tylko.

– Niektórzy szefowie znają tylko jeden sposób na dowartościowanie siebie Poprzez poniżanie któregoś z pracowników, szczególnie osobę słabszą, wrażliwą – zauważa Krystyna Kmiecik-Baran, psycholożka społeczna i badaczka zjawiska mobbingu. – Podobny mechanizm ukrywa się za falą w wojsku, więzieniach i w niektórych szkołach.

Nadmuchany autorytet

Paradoksalnie pycha wynika z kompleksów. – Człowiek pewny siebie nie musi niczego udowadniać – twierdzi Alicja Lewandowska, nauczyciel akademicki z Gdańska. – Nie potrzebuje udawać, stroić min, napinać mięśni, zgrywać ważniaka, szpanować. Jej zdaniem, osoby o niskiej samoocenie potrzebują różnych emocjonalnych protez, podpórek i dopalaczy. Chodzi o to, żeby dodać sobie powagi, ważności, autorytetu.

– W przypadku ludzi biznesu podpórkami są luksusowe wozy, wystawne domy, drogie, markowe garnitury, atrakcyjne partnerki, które zmieniają jak rękawiczki. Symboli prestiżu jest wiele.

Cóż jednak mogą pomóc kłamstwa sączone do ucha przez różnych klakierów i pochlebców? - Gdy mi ktoś powiada, że jestem geniuszem, ja się nim przez to bynajmniej nie staję – pisze w „Podręczniku mądrości tego świata” Józef Bocheński.

Ludzie bez kręgosłupa

To prawda, można być chwalonym również za rzeczywiste przymioty, osiągnięcia i zasługi. Ale także wtedy trzeba zachować skromność. Potrafił to na przykład Jan Brahms. Pewnego razu przyjaciel, wskazując na dom kompozytora, stwierdził bez cienia wątpliwości: „Tutaj po twojej śmierci zostanie umieszczona tablica…”. „A jakże, a jakże – przerwał mu sławny muzyk – z napisem: mieszkanie do wynajęcia”.

Aby tak zareagować, konieczna jest wielka pokora. - Jest ona dystansem wobec siebie i ludzkich opinii. Uznaniem całej prawdy o sobie, znajomością zarówno swoich wad, jak i zalet – zaznacza Alicja Lewandowska.

Niestety, jak trafnie zauważył nieodżałowany ks. Jan Twardowski, w dzisiejszym świecie sławę pokorze odebrała… fałszywa pokora. Anglicy o kimś, kto umniejsza siebie, mówią: łowi komplementy. Poza tym za pokornego zbyt często uchodzi ktoś taki, jak towarzysz Szmaciak z satyry Janusza Szpotańskiego – służalec bez kręgosłupa, karierowicz ślepo wypełniający polecenia przełożonych.

Janusz Sikorski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (10)