140 mln zł ukryte w butelkach

Carlsberg rozpoczyna akcję "Weź mnie w obroty". Chce namówić piwoszy do oddawania zwrotnych butelek, a sklepy wręcz przymusić do ich przyjmowania. Batem dla opornych handlowców ma być fakturowanie.

140 mln zł ukryte w butelkach
Źródło zdjęć: © AFP | JACK GUEZ

30.04.2014 | aktual.: 20.05.2014 14:40

- Bo nie ma się paragonu. Bo butelka bez etykiety, a tak w ogóle to ja tu takiego piwa nie sprzedaję - sklepikarze mają mnóstwo powodów, by nie przyjmować opakowań zwrotnych. Mogą to robić, bo nic im za to nie grozi. Choć od tego roku obowiązuje nowe prawo, które miało zachęcać do proekologicznego rozwiązania, to nic z tego nie wyszło. Sklepy nie potrafią dogadać się z browarami, kto i jak powinien prowadzić zbiórkę.

To dlatego Carlsberg właśnie rusza z kampanią "Weź mnie w obroty". Ma ona zachęcać do przynoszenia butelek do sklepów, a nie wyrzucania ich do śmieci. W ten sposób marnują się miliony złotych.

- Butelka zwrotna może krążyć nawet 20 razy. W Polsce jest to średnio od 8 do 12 razy, czyli dużo mniej - mówi Jagoda Jastrzębska, kierownik ds. rozwoju odpowiedzialnego biznesu w Carlsberg Polska.

Choć firma nie zdradza, ile kampania pochłonie pieniędzy, to można podejrzewać, że będzie to największa tego typu akcja w Polsce. Zatrudniono gwiazdę - Piotra Roguckiego, wykupiono reklamy, stworzono specjalną stronę. Przeprowadzono też badania, z których wynika, że tylko 6 proc. konsumentów zwraca uwagę na to czy kupuje butelkę zwrotną.

Carlsberg chce to zmienić i przypomina, że jeszcze w latach 90. w ekologicznym i tańszym opakowaniu zwrotnym kupowaliśmy wody, napoje gazowane czy nawet Coca-Colę. Dziś zostało tylko piwo. Do butelki zwrotnej należy tu około 37 proc. sprzedaży. Liderem jest puszka z 50 proc. udziałem.

- W Polsce udział butelki zwrotnej w rynku stopniowo rośnie. Jest to widoczne szczególnie w handlu tradycyjnym, czyli w mniejszych sklepach. Większe zainteresowanie butelkami zwrotnymi można tłumaczyć na różne sposoby: niższą ceną lub większą świadomością ekologiczną konsumentów - mówił nam niedawno Wojciech Mrugalski z Kompanii Piwowarskiej.

Jednocześnie browary płacą dziś swoiste kary za niezwrotne opakowania. Prawo nakłada na nie bowiem odzysk części z nich. Sami tego nie robią, ale zlecają to niezależnym firmom - organizacjom odzysku. Te za swoje usługi słono sobie życzą.

- Rok rocznie płacimy miliony złotych tym organizacjom - przyznaje Adam Pawełas z Carlsberga.

Browary, ale i klienci zaoszczędzą, jeśli szklaną butelkę bezzwrotną oraz puszkę zamienią na butelkę zwrotną. Problem w tym, że to nie tylko kwestia chęci, ale i logistyki. Sklepom nie specjalnie podoba się opcja odbierania i magazynowania butelek. Carlsberg chce więc je zachęcać do przyjmowania opakowań. Na ich drzwiach mają pojawić się specjalne naklejki, powstanie też mapa miejsc przyjaznych zwrotnym butelkom.

Browar do akcji chce zaangażować głównie małe sklepy lokalne oraz sieci typu Żabka. To tam najczęściej kupujemy piwo w butelkach zwrotnych, a jednocześnie do tych punktów mamy najbliżej. A co jeśli sklepy nie będą chciały współpracować?

- Naszym zdaniem podstawa to klient. Sklepy będą musiały zrobić to, czego on chce. Detalistów chcemy zachęcać do działań ekologicznych, ale jeśli to nie pomoże to będziemy fakturować nieoddane butelki. Nie może być tak, że my sprzedajemy im na przykład 100 butelek, a oni nam ich nie zwracają. Będą musiały za to płacić - mówi Adam Pawełas.

Obecnie w Polsce jest około 400 mln sztuk butelek zwrotnych o wartości 140 mln zł.

piwokaucjacarlsberg
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (389)