40 tys. zł dla Czarneckiego, czyli polityczne wypowiedzi z finałem w sądzie
- Ryszard Czarnecki nie walczył o wolną Polskę - ta wypowiedź Lecha Wałęsy spowodowała, że były prezydent musi teraz europosłowi zapłacić 40 tys. zł. To nie jedyny proces z udziałem polityków dotyczący naruszenia dóbr osobistych czy też zniesławienia. Jeden jest "religijnym psychopatą", drugi przeklina, trzeci z kolei "zbiera haki" na innych. Politycy oskarżają nie tylko opozycję ale też dziennikarzy. Oto gorące afery ostatnich lat.
Sprawa, która toczy się od 2009 roku dotyczy zwrotu, którego użył były prezydent. Jego zdaniem europoseł za PRL "nie walczył o wolną Polskę, przyjechał, kiedy Polska była już gotowa". Czarnecki wytoczył mu proces o naruszenie dóbr osobistych. Sprawę wygrał w 2013 roku. Sąd uznał, że aktywność opozycyjna Czarneckiego w stanie wojennym jest bezsporna. Wałęsa miał przeprosić europosła na łamach "Dziennika Gazeta Prawna". Były prezydent nie dostosował się jednak do orzeczenia. W kwietniu tego roku Czarnecki poinformował opinię publiczną, że komornik zajął się kontem bankowym Wałęsy.
To nie jedyny proces polityków dotyczący naruszenia dóbr osobistych i zniesławienia. Oskarżani są nie tylko polityczni rywale i posłowie z opozycji, ale też dziennikarze. Oto najbardziej gorące sądowe spory ostatnich lat.
W lipcu 2014 roku Leszek Miller na antenie jednej ze stacji radiowych powiedział iż "ten człowiek (profesor Bogdan Chazan - przyp.red.) jest religijnym psychopatą, który nie pozwala kobietom na badania prenatalne" i "zmusza kobiety, żeby rodziły dzieci, które są ciężko okaleczone i za chwilę umrą". Twierdził również, że tacy lekarze jak prof. Chazan "stanowią zagrożenie dla życia kobiet". Sprawa dotyczy postawy ginekologa profesora Bogdana Chazana, który odmówił przeprowadzenia zabiegu aborcji, chociaż wiadomo było, że dziecko nie przeżyje.
Prywatny akt oskarżenia w imieniu pokrzywdzonego złożyli prawnicy Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. Postępowanie zakończyło się w kwietniu tego roku. Jak podaje Ordo Iuris "Leszek Miller przyznał, że jego wypowiedzi dotyczące prof. Bogdana Chazana były krzywdzące i niezasłużone". Były premier zobowiązał się do opublikowania przeprosin za pośrednictwem Polskiej Agencji Prasowej oraz w wydaniu papierowym ogólnopolskiego dziennika "Rzeczpospolita".
Adam Hofman z kolei musiał przeprosić Bronisława Komorowskiego za wypowiedź, która padła w programie Moniki Olejnik. Były poseł PiS zapytał na antenie czy to prawda, że jeden z byłych członków władz SKOK Wołomin Andrzej Kleszczewski jest członkiem honorowym komitetu Bronisława Komorowskiego. Pałac Prezydencki zaprzeczył, a sztab ówczesnego prezydenta ówczesnego posła PiS pozwał. Sąd nakazał sprostowanie i przeprosiny przed programem "Kropka nad i" oraz wpłatę 10 tys. zł na cel charytatywny.
W 2009 roku Marek Siwiec zarzucił Zbigniewowi Ziobrze "organizowanie i wszczynanie dziesiątek politycznych śledztw" oraz "wysłanie siepaczy do domu Barbary Blidy". (Blida to dawna minister budownictwa w rządach SLD, która w 2007 roku zastrzeliła się, podczas akcji ABW w jej domu). Miały jej zostać przedstawione zarzuty w śledztwie dotyczącym tzw. afery węglowej. Zdaniem Marka Siwca za śmierć minister odpowiadał właśnie Ziobro, który w tym czasie odpowiadał za prace prokuratury.
Ziobro skierował do sądu pozew o ochronę dóbr osobistych. Sędzia stwierdził, że powód nie może być uznany za osobę, która wysłała kogokolwiek do domu Blidy, a słowo "siepacze" to pejoratywne określenie funkcjonariuszy ABW, które pośrednio rzutuje też na tych, którzy ich wysłali. Sąd nakazał przeprosić Ziobrę na łamach telewizji.
W 2015 roku Zbigniew Ziobro oraz Prawo i Sprawiedliwość przegrali sądową walkę przeciwko tygodnikowi ,,Polityka". W 2010 roku pozwali oni Biankę Mikołajewską z powodu jej publikacji "Jak PiS zbierał haki". Ówczesny szef resortu sprawiedliwości i partia PiS zarzucali dziennikarce i wydawcom "Polityki" niedochowanie należytej staranności przy przygotowaniu materiału, domagali się również przeprosin. Sąd uznał, że artykuł nie naruszał dóbr osobistych powodów.
W swojej publikacji Bianka Mikołajewska powołując się na anonimowe źródło, przytoczyła treść zeznań Janusza Kaczmarka, złożonych przed sejmową komisją ds. służb specjalnych. Zeznał on, że wszystkie sprawy z prokuratury, w których pojawiały się nazwiska znanych polityków trafiały na biurko ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. W artykule pojawiły się też wypowiedzi innych polityków, którzy twierdzili, że rozpowszechniano plotki na ich temat w celu ich zdyskredytowania.
Proces Zbigniewa Ziobry to nie jedyny który dotyczył zbierania materiałów kompromitujących politycznych konkurentów przez PiS. W 2010 roku Giertych w jednym z wywiadów oświadczył, że Jarosław Kaczyński jako premier "zbierał haki na polityków z opozycji i koalicji". Jego zdaniem wszyscy politycy Platformy Obywatelskiej mieli założone teczki. Kaczyński stwierdził, że to kłamstwa. Giertych pozwał więc szefa PiS za zarzut kłamstwa, jego zdaniem wypowiedź szefa PiS naruszyła jego dobre imię.
Rok później sąd umorzył proces karny uznając brak "znamion czynu zabronionego" przez prezesa PiS.
W 2013 roku Donald Tusk wytoczył sprawę Jerzemu Urbanowi. Ówczesny premier zarzucał wydawcy pisma "NIE" naruszenie dóbr osobistych. Chodziło o fikcyjny zapis rozmów szefa rządu podczas meczu Polski z Ukrainą. Miało z niego wynikać, że ówczesny szef rządu rozmawiał z innymi VIP-ami, używając nieparlamentarnego języka. Mimo że Jerzy Urban tłumaczył, że miał to być jedynie primaaprilisowy żart, sąd orzekł, iż naczelny tygodnika "NIE" ma przeprosić Donalda Tuska.