500+ na pierwsze dziecko? Politycy PiS i premier Mateusz Morawiecki zaskoczeni pomysłem Beaty Szydło
Program Rodzina 500+ będzie rozszerzony? Nie wyklucza tego wicepremier Beata Szydło. Podczas spotkania w Lesznie stwierdziła, że w 2019 roku "być może pojawią się zmiany". Problem w tym, że ani w tym, ani w przyszłym budżecie premier Mateusz Morawiecki nie znajdzie aż tylu dodatkowych miliardów złotych wolnych środków. Premier o pomyśle dowiedział się z mediów.
16.01.2018 | aktual.: 16.01.2018 11:05
- Jesteśmy na początku roku budżetowego, więc w tym roku na pewno nic się nie zmieni, ale jeżeli sytuacja gospodarcza będzie na to pozwalała, to w 2019 roku takie zmiany być może zostaną przyjęte - powiedziała Beata Szydło podczas spotkania z mieszkańcami Leszna. To oni zapytali byłą już premier, co się stanie z programem 500+ w najbliższych latach. Odpowiedź wicepremier Szydło odnotowali dziennikarze Polskiej Agencji Prasowej. I ruszyła lawina spekulacji.
Słów Beaty Szydło nie sposób rozpatrywać w kategoriach oficjalnej deklaracji. To nie jest też potwierdzenie, że w PiS pracują nad takim programem. Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski, Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej nie ma w tej chwili planów dotyczących znacznego rozszerzenia programu. W ostatnich miesiącach skupiało się na uszczelnianiu programu.
Jednocześnie we wtorek informacje o zmianach w programie dementował Marek Suski, który po rekonstrukcji rządu trafił do Kancelarii Premiera Rady Ministrów. Zaznaczył, że rozszerzenie programu to indywidualny pomysł Beaty Szydło. - Nie był dyskutowany na rządzie, premier o sprawie dowiedział się z mediów - zdradził Suski w rozmowie z radiem WNET.
Rozszerzenie programu 500+ tak, by objął wszystkie dzieci w Polsce, jest w zasadzie niemożliwe. Powód jest oczywisty - pieniądze. A właściwie to ich brak.
Rozszerzenie programu 500+ także na pierwsze dzieci w rodzinie kosztowałoby rocznie dodatkowe 17,5 mld zł. Takie dane już na początku funkcjonowania programu przekazywał Bartosz Marczuk, wiceminister w resorcie rodziny, pracy i polityki społecznej. Wielokrotnie te dane powtarzał, gdy Platforma Obywatelska obiecywała wzmocnienie programu zaraz po objęciu władzy.
Przyznanie świadczenia na każde dziecko w zasadzie podwoiłoby koszty całego programu. W tym roku w budżecie na sztandarowy projekt PiS zaplanowane jest około 24,5 mld zł. To dla finansów publicznych ogromna kwota. W ciągu roku trzy razy więcej jest przeznaczane na funkcjonowanie NFZ. Trudno sobie zatem wyobrazić, by w ciągu roku w budżecie znalazło się dodatkowe 17 mld zł. Jeszcze trudniej sobie wyobrazić sytuację, gdy takie pieniądze w całości są wkładane tylko w jeden program (który już funkcjonuje i cieszy się ogromnym poparciem społecznym).
Nominalne PKB Polski wynosi ok. 2 bln zł. Oznacza to, że koszt rozszerzenia programu Rodzina 500+ wnosi niemal dokładnie 1 proc. wartości polskiej gospodarki i 5 proc. wszystkich budżetowych wydatków. Warto dodać, że pensje "budżetówki" (urzędnicy, policjanci, nauczyciele itp.) pochłaniają rocznie ponad 30 mld zł. Nie powinno więc nikogo zdziwić, że drastycznego rozszerzenia 500+ po prostu nie będzie. Słowa Beaty Szydło rozpatrywać można więc tylko w kategoriach powoli startującej kampanii wyborczej.
Zdecydowanie łatwiejsze byłoby przeprowadzenie innej reformy programu, czyli delikatne podwyższenie kwoty, która uprawnia do ubiegania się o pieniądze na pierwsze dziecko. W tej chwili jest to odpowiednio 800 zł (na członka rodziny) lub 1200 zł w przypadku dzieci z orzeczoną niepełnosprawnością. Taka zmiana sprawiłaby, że do programu zostałyby dołączone tylko rodziny z małym domowym budżetem. To tańsze rozwiązanie, bo dotknęłoby tylko część rodzin.
Najtańszą opcją z perspektywy budżetu byłoby wprowadzenie po pewnym czasie tzw. zasady "złotówka za złotówkę". To również propozycja dla rodzin, które przekraczają próg uprawniający do świadczenia również na pierwsze dziecko. Pomysł zakłada, że przekroczenie progu o 50 zł wiązałoby się z obniżeniem świadczenia właśnie o 50 zł.
Z taką propozycją zmian występowało już Polskie Stronnictwo Ludowe. Pomysł jednak przepadł. Wprowadzenie takiej zasady dałoby świadczenie dodatkowym 400 tys. rodzin. A to oznacza, że co w ciągu roku budżet wykładałby maksymalnie 2,4 mld zł więcej (w sytuacji, gdy wszystkie 400 tys. rodzin przekracza próg o 1 zł).