Afera w PAN, czyli mini Amber Gold

Polska Akademia Nauk dała zarobić na swojej marce. Oddała studia w outsourcing, czego efektem są niewyedukowani studenci, którzy nie odzyskali pieniędzy. Sprawę opisuje "Dziennik Gazeta Prawna".

Afera w PAN, czyli mini Amber Gold
Źródło zdjęć: © Flickr | tfb

20.01.2014 | aktual.: 20.01.2014 08:01

Jak czytamy w nim, w 2012 roku w Instytucie Nauk Ekonomicznych PAN pojawił się pomysł powołania nowego kierunku - social media. Jego program napisał absolwent INE Przemysław Kołak, a wykładowcy spoza PAN zawierali umowy z akademią. Sam Kołak miał otrzymać wynagrodzenie proporcjonalne do zysku PAN. Przy pierwszym podejściu kierunek nie wypalił, bo nie było chętnych. Kołak znalazł jednak firmę, która zajęła się reklamą, a w zamian uzyskała prawo do udziału w zyskach. Nowo zrekrutowani studenci płacili po 6 tysięcy złotych za rok nauki. PAN zarabiała. Zarabiał też pomysłodawca Przemysław Kołak.

– Zajęcia były na początku ciekawe. Prowadzili je znani blogerzy – mówi Marzena Smolińska, jedna ze słuchaczek, która zapłaciła za całe studia z góry.

Jednak w maju 2013 roku instytutem zaczął kierować nowy dyrektor profesor Cezary Wójcik. Dopatrzył się nadużyć, rozwiązał kierunek, a sprawą zajęła się prokuratura. Ze strony internetowej INE zniknęły dane o kierunku. Studentów nie poinformowano, dlaczego zajęcia zostały zawieszone. Dziś dyrektor INE twierdzi, że jego instytut w ogóle nie otwierał kierunku. Studentom do tej pory nie zwrócono pieniędzy.

– Program tych studiów nie był tworzony w INE PAN, żaden wykładowca z naszego instytutu nie prowadził na nich wykładów, a kwestia ich utworzenia nigdy nie była przedmiotem obrad rady naukowej INE PAN – przekonuje prof. Cezary Wójcik. Dodaje, że studia były prowadzone przez osobę prywatną i jego firmę.

Zapewnia, że po objęciu stanowiska chciał uporządkować sprawy dotyczące instytutu. Okazało się, że przy większości studiów podyplomowych brakuje dokumentacji. A największe braki były właśnie na social media. Jego zdaniem otworzył je pracownik INE PAN bez uprawnień. Dlatego nie można ich traktować jako studiów prowadzonych przez instytut.

Dyrektor Wójcik pytany o to, dlaczego nowa dyrekcja nie kontaktowała się ze słuchaczami, przekonuje, że pierwsze e-maile od nich dostał dopiero w grudniu. Przyznaje jednak, że pieniądze od słuchaczy wpływały na konto instytutu i nadal tam są, więc zamierza jakoś rozwiązać sprawę. – Ponieważ na materiałach i umowach przekazywanych uczestnikom studiów pojawia się logo PAN, podjęte zostały działania wyjaśniające w tej sprawie – mówi Kowalski. I dodaje, że obecnie jest opracowywane rozwiązanie zapewniające uczestnikom ukończenie studiów zgodnie z prawem i w ramach INE PAN.

oszustwoszkołaedukacja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)