Andor: Brak dowodów na nadużywanie świadczeń przez migrantów

Żaden kraj członkowski nie przedstawia dowodów, że migrujący pracownicy nadużywają systemu socjalnego - mówił w środę w Parlamencie Europejskim komisarz UE ds. zatrudnienia Laszlo Andor podczas debaty o swobodzie przepływu pracowników.

Andor: Brak dowodów na nadużywanie świadczeń przez migrantów
Źródło zdjęć: © AFP | JUSTIN TALLIS

15.01.2014 | aktual.: 15.01.2014 17:57

Żaden kraj członkowski nie przedstawia dowodów, że migrujący pracownicy nadużywają systemu socjalnego - mówił w Parlamencie Europejskim komisarz UE ds. zatrudnienia Laszlo Andor podczas debaty o swobodzie przepływu pracowników.

- Nawet tu, w PE istnieje obawa, że narastająca fala przemieszczających się pracowników może być problematyczna dla systemów socjalnych niektórych krajów członkowskich, ale okazuje się, że większość pracowników szuka pracy, a nie świadczeń - zaznaczył unijny komisarz.

Jak mówił, ponieważ "migranci są zwykle bardziej aktywni gospodarczo w kraju przyjmującym", jest mniejsze niebezpieczeństwo, że będą korzystać ze świadczeń socjalnych. - Swobodny przepływ osób to jeden z fundamentów UE, a także jednolitego rynku - przekonywał Andor.

Jak argumentował, swobodny przepływ osób jest z korzyścią dla pracowników, ponieważ "mają większe możliwości podjęcia pracy", ale także jest korzystny dla gospodarek państw członkowskich, a także ich systemów socjalnych.

Andor podkreślił, że pracownicy z innych krajów członkowskich UE "muszą być traktowani na równi z miejscowymi", zarówno w zakresie systemu podatkowego, jak i świadczeń socjalnych.

Komisarz przypomniał też, że 1 stycznia skończył się okres przejściowy dla Rumunów i Bułgarów, którzy chcą podjąć pracę w innym kraju UE. - KE monitoruje cały ten proces, również po to, by zagwarantować, że nie narusza się zasad - zapewnił Andor.

Spór w PE między polskimi europosłami w sprawie słów Camerona

Europoseł Jacek Protasiewicz (PO) uważa, że konserwatywni eurodeputowani z Wielkiej Brytanii powinni przeprosić za słowa premiera Davida Camerona o polskich pracownikach; powinni ich do tego skłonić europosłowie z PiS i Polski Razem, albo przeprosić za nich.

Podczas środowej debaty w PE o swobodzie przepływu osób Protasiewicz mówił, że spodziewał się w jej trakcie ze strony brytyjskich konserwatystów "prostego słowa przepraszam". - Niestety to słowo nie padło - podkreślił.

W czasie debaty brytyjski torys Timothy Kirkhope, reprezentujący frakcję Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w PE, powiedział, że "swoboda przepływu osób przyniosła wzrost gospodarczy i zróżnicowanie kulturowe i pomogła Europie", z czego Wielka Brytania w szczególności skorzystała.

W tym kontekście Kirkhope odniósł się do "tysięcy odważnych i ciężko pracujących polskich obywateli, którzy pomogli odbudować mój kraj po wojnie" i którzy walczyli u boku Wielkiej Brytanii o wolność i demokrację. Zaznaczył jednak, że każdy system potrzebuje reform, ale "to nie powinno przekładać się na próbę zniszczenia swobody przepływu osób i na dyskryminację przeciwko indywidualnemu krajowi członkowskiemu".

Wobec braku przeprosin ze strony Brytyjczyków, Protasiewicz zaapelował do eurodeputowanych PiS i Polski Razem, którzy wraz z brytyjskimi torysami są we frakcji EKR. - Nie wystarczy mieć usta pełne frazesów o honorze Polski i godności Polaków. Jeżeli nie byliście w stanie wyegzekwować od waszych sojuszników słowa "przepraszam", to znaczy, że jesteście nieskuteczni. Wypowiedzcie to słowo w ich imieniu - mówił Protasiewicz.

Zdaniem europosła PO, słowa premiera Camerona, które wypowiedział pod adresem Polaków, były "krzywdzące". - Użył Polaków jako przykładu rzekomego nadużywania systemu zasiłków rodzinnych w Wielkiej Brytanii. To oburzyło moich rodaków, bo była to nieprawda i było to obraźliwe wobec tych, którzy ciężko pracują, wpłacając do budżetu Wielkiej Brytanii więcej niż pobierają - powiedział Protasiewicz.

- Europejczycy, także Polacy migrują do innych krajów, by pracować, a nie pobierać zasiłki. Mniej niż pół procenta korzysta z zasiłków, nie pracując - mówił europoseł. Jak podkreślił, płacąc składki, m.in. na ubezpieczenie społeczne, w krajach, w których pracują, imigranci "wpłacają do budżetów więcej niż pobierają w formie świadczeń".

We wcześniejszym wystąpieniu eurodeputowany PiS Ryszard Legutko zwrócił uwagę, że z Polski "w ciągu krótkiego czas wyjechały szukać szczęścia ponad 2 mln osób". - To z pewnością nie jest zdrowa sytuacja - ocenił.

- Wyjeżdżający stają się podwójnymi ofiarami; z jednej strony własnych rządów, które nie potrafią zadbać o wystarczające warunki egzystencji i pracy w domu, a z drugiej strony są szczególnie narażeni w nowym kraju, traktowani gorzej i często padają ofiarą konfliktów partyjnych - powiedział Legutko.

W jego ocenie ostatnie wypowiedzi niektórych polityków brytyjskich są "przykre" i "niesprawiedliwe".

Z kolei eurodeputowany Marek Migalski (Polska Razem) zwrócił się do Protasiewicza z pytaniem, czy jest on gotowy przeprosić za słowa Elmara Broka, polityka niemieckiej CDU, wchodzącej w skład chadeckiej frakcji Europejskiej Partii Ludowej w PE wraz z PO i PSL.

Brok wezwał niedawno w wywiadzie dla niemieckiej gazety "Bild", by politycy przemyśleli zbieranie odcisków palców od imigrantów nadużywających zasiłków, żeby później nie wpuszczać ich ponownie do kraju.

- Mam pytanie do Jacka Protasiewicza. Jeśli chciałby pan, abyśmy my, jako Polska Razem, przepraszali za słowa Davida Camerona, to czy ma pan odwagę wstać i przeprosić za słowa Broka? - pytał Migalski.

Brok nie odniósł się bezpośrednio do wypowiedzi europosła Polski Razem. Zaznaczył jedynie, że potrzebna jest możliwość przeciwdziałania nadużyciom w systemie zasiłków społecznych.

Komisarz Reding: swoboda przepływu osób nie podlega negocjacji

Wszyscy obywatele UE mają prawo do swobodnego przemieszczania się i prawo to nie podlega negocjacji - powiedziała podczas debaty w PE komisarz UE ds. sprawiedliwości Viviane Reding. Dodała, że jest mało prawdopodobne, by mobilni obywatele stanowili ciężar.

- Komisja uważa, że trzeba jasno mówić i powtarzać, że wszyscy obywatele UE mają prawo do swobodnego przemieszczania się, bez wyjątków - oświadczyła Reding otwierając środową debatę w europarlamencie. Dodała, że prawo to jest "bezpośrednią konsekwencją bycia Europejczykiem" i że to właśnie tę zasadę obywatele UE najbardziej doceniają. - To prawo, które nie podlega negocjacji - podkreśliła.

Debatę w dużej mierze wywołały wypowiedzi premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona dotyczące m.in. ograniczeń praw do niektórych zasiłków dla imigrantów. Cameron za wielki błąd uznał otwarcie brytyjskiego rynku pracy w 2004 roku dla obywateli nowych krajów UE, w tym Polski. Żądając ograniczenia prawa imigrantów zarobkowych do pobierania zasiłków na dzieci pozostawione w kraju, powołał się na przykład pracujących na Wyspach Brytyjskich Polaków.

Reding podała, że 14 mln Europejczyków rezyduje w innym kraju UE. Wyjaśniła, że korzyści z tego mają nie tylko ci, którzy się przemieszczają, ale także gospodarki krajów przyjmujących i rodzimych. Przytoczyła dane, według których PKB krajów starej piętnastki wzrosło o prawie 1 pkt proc. w rezultacie swobodnego przepływu osób w wyniku rozszerzenia UE w 2004 roku.

Przyznała, że KE słyszała o obawach niektórych krajów dotyczących wydatków na system opieki społecznej i zebrała dane na ten temat. - Dane dostarczane przez kraje członkowskie pokazują, że głównym powodem przenoszenia się obywateli UE do innego kraju członkowskiego jest praca - powiedziała Reding.

Dodała, że ogólna stopa zatrudnienia wśród mobilnych pracowników UE wynosi 68 proc., podczas gdy wśród pracowników niemobilnych - 65 proc. - Ci, którzy są niezatrudnieni, reprezentują ograniczony odsetek osób mobilnych (...) i dlatego jest mało prawdopodobne, by stanowili prawdziwy ciężar dla kraju goszczącego - podsumowała Reding.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)