Babcia walczy o wnuka. "Matka przypomniała sobie o nim przez 500+"
Babcia wychowuje 7-letniego wnuka, bo matka się nim nie interesowała. Teraz chce odzyskać pełnię praw rodzicielskich, jej bliscy twierdzą, że to przez rządowy program 500+.
Renata Rzeszotek z Wólki Radzymińskiej blisko Warszawy wychowuje 7-letniego wnuka Filipa - jak twierdzi - niemal od urodzenia. Oficjalnie jest jego rodziną zastępczą od 2014 r. Teraz o synu przypomniała sobie matka, a pani Renata zarzuca jej, że dziecko jest jej potrzebne dla pieniędzy z programu "Rodzina 500+".
O sprawie informuje "Interwencja" telewizji Polsat. Mimo że chłopcu jest dobrze z babcią, niebawem może wrócić do biologicznej matki - tak niedawno postanowił sąd. Pani Renata zapewnia, że córka zostawiła jej wnuka kompletnie się nim nie interesując, nie dbając o jego stan zdrowia, ani nie odwiedzając chłopca. Nie przyjeżdżała nawet na urodziny czy święta. Nie łożyła też na jego utrzymanie.
- Był taki okres, że dziecko powinno iść do przedszkola, ale ona się nie interesowała tym. Więc zadzwoniłam do asystentki rodziny i poinformowałam, że wnuk tu przebywa, co mam robić. I ruszyła lawina. Został poinformowany sąd, przyjechała pani kurator rodzinna na wywiad. Później przyszło z sądu z Legionowa, że wnuk zostaje pod moją opieką - mówi w rozmowie z "Interwencją" pani Renata.
Obejrzyj: Gwałt na 15-latce w gdańskim szpitalu. Ministerstwo zdrowia zleca pilną kontrolę
Odkąd działa rządowy program "Rodzina 500+" córka pani Renaty zaczęła walkę o odzyskanie syna. Babcia chłopca jako rodzina zastępcza od początku miała bardzo dobrą opinię urzędników z opieki społecznej. Jednak niedawno Sąd Rejonowy w Legionowie stwierdził, że matka powinna dostać drugą szansę i móc opiekować się 7-latkiem. Wyrok nie jest prawomocny.
Córka pani Renaty twierdzi, że straciła prawa do opieki nad synem przez swoją matkę. - Moja mama wzięła, odebrała mi podstępem prawa do mojego syna. Więc potem jest normalną rzeczą, że się walczy. Sąd był opieszały, kłamstwa mojej matki w sądzie były takie, a nie inne. I te sprawy się przeciągały - zapewnia.
Zdaniem Marcina Kołakowskiego, rzecznika Sądu Okręgowego Warszawa-Praga, matka chłopca wykazała zainteresowanie nie tylko kontaktami, ale również chęcią odzyskania pełnej władzy rodzicielskiej, co wcześniej nie miało miejsca. - Jednym z dowodów w tej sprawie była opinia opiniodawczego zespołu sądowych specjalistów. A zatem psychologa, pedagoga, który badał predyspozycje nie tylko matki, ale też rodziny zastępczej. Badał też dziecko – informuje Kołakowski.
Babcia nie zamierza się poddawać. - Będziemy pisali teraz do sądu apelacyjnego. Będziemy walczyć, ile się da. Zadłużę się, adwokata wezmę, żeby ratować dziecko – zapowiada pani Renata w rozmowie z "Interwencją". Jak dodaje, zgodnie z poprzednim wyrokiem sądowym jej córka ma prawo widywać się ze swoim synem cztery razy w miesiącu, jednak z tego nie korzysta. - W środy ma dziecko odbierać ze szkoły. Nie odbiera. A w soboty też nie przyjeżdża - mówi pani Renata.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl