Będzie czyściej, ale znacznie drożej
Z powodu zbyt niskich limitów emisji dwutlenku węgla (CO2) narzuconych Polsce przez Unię Europejską prąd może w Polsce podrożeć - jak twierdzą eksperci - nawet o 20 proc. Z tej też przyczyny ceny podnoszą producenci cementu i innych materiałów budowlanych.
20.03.2008 | aktual.: 18.06.2008 12:06
Andris Piebalgs unijny komisarz ds. energii przekonywał jednak wczoraj w Katowicach, że nowa unijna polityka energetyczno-klimatyczna otwiera przed Polską... wielką szansę, przede wszystkim w zakresie wdrożenia czystych technologii węglowych. Zdaniem unijnego komisarza, polskie firmy powinny dokonać skoku technologicznego korzystając ze środków dostępnych m.in. w ramach 7. Programu Ramowego UE, z którego finansowane są badania i rozwój.
Na razie jednak unijna polityka zmierzająca do ochrony klimatu poprzez zmniejszenie emisji CO2 przynosi nam głównie problemy. Wzrost cen, spowodowany narzuconymi przez Brukselę ograniczeniami emisji dwutlenku węgla już odczuli ci, którzy budują i remontują. Zdaniem producentów materiałów budowlanych, gwałtowny skok cen na początku ubiegłego roku spowodowany był m.in. tym, że Komisja Europejska zmniejszyła Polsce uprawnienia do emisji CO2. Doszło przy tym do paradoksu - jeżeli na przykład zakłady, które wytwarzają wełnę mineralną, chciały zwiększyć swoją produkcję, musiały dokupić dodatkowe limity na emisję dwutlenku węgla. To oczywiście podnosiło ich koszty, które - co tu kryć - były przerzucane na kupujących. Tymczasem wełna służy głównie do ocieplania budynków, a więc pośrednio - do ograniczania emisji szkodliwych substancji powstających przy paleniu w kotłach węglowych.
Mimo takich argumentów Komisja Europejska w marcu ubr. obcięła Polsce uprawnienia do emisji dwutlenku węgla - do 208,5 mln ton rocznie, czyli aż o 30 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. Ucierpiał na tym nie tylko sektor budowlany - głównie cementownie, a tym samym ich klienci - ale i elektrownie oraz zakłady ciepłownicze.
W tym roku może być jeszcze gorzej. Unijni przywódcy uzgodnili bowiem w Brukseli obniżenie emisji dwutlenku węgla w Europie o co najmniej 20 proc. (wobec stanu z 1990 roku). Założyli też wzrost udziału energii ze źródeł odnawialnych w łącznym bilansie energetycznym UE do 20 proc. oraz zwiększenie udziału biopaliw w transporcie do 10 proc.
Jak twierdzi prezes Południowego Koncernu Energetycznego, Jan Kurp rosnące koszty zakupu węgla, obowiązek korzystania z droższej tzw. zielonej energii oraz właśnie niskie limity emisji CO2 mogą sprawić, że w 2008 r. będziemy musieli w Polsce płacić za energię co najmniej o 12 proc. więcej. Kolejne unijne ograniczenia i związane z tym wydatki w energetycy mogą doprowadzić do podwyżek cen prądu o minimum 20 proc.
Przestawianie gospodarki na nowe tory - która według unijnych strategów ma być bardziej przyjazna dla otoczenia - słono kosztuje. Pokazuje to przykład ArcelorMittal Poland. Spółka ta zainwestowała wielkie pieniądze w modernizację przejętych w Polsce zakładów. Szacuje, że łącznie wyda na inwestycje w hutach aż 4,2 mld zł, z czego znaczna część pójdzie na rzecz przedsięwzięć proekologicznych.
Kto zarabia na handlu prawami do emisji CO2
Nie jest oczywiście tak, że wszyscy na nowej unijnej polityce energetyczno-klimatycznej tracą. Kto zarabia? Jak zwykle pośrednicy, którzy handlują prawami do emisji dwutlenku węgla. Zyskują też te unijne kraje, które postawiły na produkcję energii odnawialnej - elektrownie wodne, wiatrowe itd. - lub dysponują elektrowniami jądrowymi, tak jak Francja. _ Trudno kryć, że te kraje mocno naciskają na wprowadzenie jeszcze większych ograniczeń w zakresie emisji dwutlenku węgla _ - mówi dr inż. Leon Kurczabiński z Katowickiego Holdingu Węglowego, ekspert ONZ. _ Niestety, to uderza w takie kraje jak Polska. My mamy bowiem duże zasoby węgla, z którego korzystają koksownie, cementownie a przede wszystkim energetyka. - Mam wrażenie, że Polska prowadzi za słaby lobbing w Europie na rzecz węgla i w tej sytuacji przeważają opinie tych, którzy głosząc ekologiczne hasła przy okazji robią na tym niezły biznes _- dodaje ekspert ONZ.
Mariusz Urbanke
POLSKA Dziennik Zachodni