Bezrobotni z Gdańska nie chcą pracować?
Większość urzędów pracy zamieniło się w biurokratyczne maszyny nastawione na produkowanie zaświadczeń, druków i sprawozdań
21.08.2012 | aktual.: 22.08.2012 11:24
- Większość urzędów pracy zamieniło się w biurokratyczne maszyny nastawione na produkowanie zaświadczeń, druków i sprawozdań – alarmuje Łukasz Iwaszkiewicz, rzecznik prasowy gdańskiego urzędu pracy.
Gdański Powiatowy Urząd Pracy od marca 2012 roku profiluje swoich klientów pod kątem ustalenia oczekiwań względem instytucji. Jak wyjaśnia Łukasz Iwaszkiewicz z gdańskiego urzędu pracy, każdy zarejestrowany w PUP bezrobotny, otrzymał od swojego pośrednika pracy dwa oświadczenia. - W przypadku podpisania pierwszego z nich, osoba bezrobotna deklarowała chęć aktywnej współpracy z pośrednikiem pracy i doradcą zawodowym w zakresie poszukiwania zatrudnienia. W praktyce oznaczało to zgodę na częste kontakty osoby bezrobotnej z pracownikami PUP - średnio raz na 2 - 3 tygodnie i intensywną aktywizację. Podpisując drugie oświadczenie, klient PUP deklarował, poszukiwanie zatrudnienia we własnym zakresie i rezygnację z aktywnej współpracy z pośrednikami i doradcami. Podpisanie deklaracji oznacza także rzadsze wizyty w urzędzie pracy - nie częściej niż raz na 120 dni – tłumaczy Łukasz Iwaszkiewicz.
Takie dane dają do myślenia. Jedynie 3760 osób na 14932 "z profilowanych" klientów, wyraziło chęć aktywnej współpracy z pośrednikiem z PUP. Największe zainteresowanie aktywnym szukaniem pracy we współpracy z urzędem, wykazała gruba bezrobotnych w wieku 25-34 lat – 30,4 proc. oświadczyło, że chce pojawiać się w urzędzie częściej niż co 120 dni. Z kolei w grupie osób wyodrębnionej ze względu na czas pozostawania bez pracy najliczniejsze grono chętnych do współpracy z urzędem stanowiły osoby bezrobotne od 3 do 6 lat - 27,8 proc.. Dlaczego ponad 70 proc. bezrobotnych zarejestrowanych w gdańskim PUP nie chce korzystać z jego pomocy w znalezieniu pracy? Choć na tę chwilę nie potwierdzają tego żadne statystyki, problem zdaje się też dotyczyć również innych urzędów pracy.
Wariantów odpowiedzi jest kilka. Jeden z nich może sugerować, że część osób bezrobotnych nie jest zainteresowana szukaniem zatrudniania, a jedynie ubezpieczeniem zdrowotnym, jakie zapewnia im rejestracja w PUP. - Możemy tylko przypuszczać, że niektórzy z nich pracują "na czarno", inni są na czyimś utrzymaniu, kolejna grupa korzysta z pozostałych świadczeń socjalnych. Są też takie osoby, które nie wierzą w skuteczność pomocy oferowanej przez PUP. Z naszych obserwacji wynika, że spośród wszystkich osób, które zadeklarowały brak chęci do aktywnej współpracy z PUP ok. 70 proc. mogą stanowić osoby niezainteresowane otrzymywaniem propozycji zatrudnienia – mówi Iwaszkiewicz. Jak jednak tłumaczy Łukasz Iwaszkiewicz, celem profilowania klientów nie było wskazywanie osób, które pracują na czarno, bądź, które zatrudnienia podejmować nie chcą. - Chcieliśmy jedynie wyselekcjonować z grupy wszystkich "naszych" bezrobotnych, te osoby, które są zainteresowane aktywnym poszukiwaniem zatrudnienia i oczekują od nas pomocy w
tym zakresie – zauważa Iwaszkiewicz.
O nieskutecznym działaniu urzędów pracy mówi się wśród bezrobotnych. Sam Iwaszkiewicz, przyznaje, że w większości tego typu instytucji na jednego pośrednika pracy przypada od 600 do 800 bezrobotnych. W takich warunkach udzielenie każdemu skutecznego wsparcia jest niezwykle trudne. W Gdańsku, po wprowadzeniu profilowania klientów, zaszły zmiany. - Obecnie dzięki nowej metodzie na jednego pośrednika pracy przypada ok. 180 osób bezrobotnych miesięcznie. W efekcie skuteczność pośrednictwa pracy świadczonego przez PUP jest wyraźnie większa - zapewnia Iwaszkiewicz.
Podobnych rozwiązań, jest jednak niewiele. Biurokracja urzędów bierze górę nad ich efektywnością działania. W chwili obecnej większość urzędów pracy zamieniło się w biurokratyczne maszyny nastawione na produkowanie zaświadczeń, druków i sprawozdań. W Gdańsku z obecnymi problemami postanowili poradzić sobie w miarę możliwości. - Zwiększyliśmy liczbę pośredników i doradców zawodowych. Postanowiliśmy także skupić się wyłącznie na osobach, które w sposób świadomy i aktywny chcą z nami współpracować w celu efektywnego poszukiwania zatrudnienia – zauważa rzecznik prasowy PUP w Gdańsku. Jak można rozwiązać problem nieefektywnej pracy urzędników, którzy muszą poświęcić czas osobom niezainteresowanym współpracą z urzędem? Czy zniesienie ubezpieczenia będzie sprawiedliwym posunięciem wobec tych, co stracili pracę, ale chcą uczciwie znaleźć jak najszybciej zatrudnienie? Jak proponuje Iwaszkiewicz, ubezpieczenie osób bezrobotnych nie tyle powinno być zlikwidowane, co przekazane innej instytucji.
- Urzędy pracy, zgodnie ze swoją nazwą, zostały powołane w celu skutecznego wspierania osób bezrobotnych w poszukiwaniu zatrudnienia. Dodawanie im innych obowiązków, w tym ubezpieczenia zdrowotnego, powoduje tylko niepotrzebne obniżenie ich wydajności, a na tym tracą sami bezrobotni - zauważa. - W tej sytuacji celowe wydaje się być pytanie, czy część zadań, jakie obecnie realizują PUP-y, nie przekazać gdzieś indziej. Takie działanie wcale nie oznaczałoby, że osoby poszukujące pracy zostałyby pozbawione ubezpieczenia lub prawa do opieki zdrowotnej. Zadanie te byłoby po prostu realizowane przez inną instytucję – sugeruje Iwaszkiewicz.
MD/MA