Biedni spierają się z bogatymi o pieniądze w Kopenhadze
Na szczycie klimatycznym w Kopenhadze negocjatorzy starali się w środę przerzucić pomost nad przepaścią, dzielącą biednych i bogatych w kwestii kosztów walki z globalnym ociepleniem.
09.12.2009 | aktual.: 09.12.2009 14:31
Lumumba Dia Ping z Sudanu, przywódca bloku 135 państw rozwijających się, oświadczył, że 10 miliardów USD rocznie, zaproponowane jako pomoc dla biednych krajów w walce ze zmianą klimatu "blednie" w porównaniu z ponad w bilionem dolarów, wydanym już na ratowanie instytucji finansowych.
- Jeśli to (ocieplenie klimatu) jest największym zagrożeniem, w obliczu którego stoi ludzkość, to jak wyjaśnić 10 miliardów dolarów? - spytał Dia Ping i dodał: - Dziesięć miliardów nie wystarczy na zakup wystarczającej ilości trumien dla obywateli krajów rozwijających się.
Przedstawiciele grupy G77, skupiającej państwa rozwijające się, ostro krytykują nieoficjalny projekt duńskiego tekstu, który zaczął we wtorek krążyć w kuluarach szczytu klimatycznego w Kopenhadze. Tekst ten stanowi "poważne naruszenie zasad, które zagraża powodzeniu procesu negocjacyjnego w Kopenhadze" - oświadczył Dia Ping.
Ów projekt wyciekł przed kilku tygodniami, a we wtorek jego kopie otrzymały kopenhaskie media. Dania konsekwentnie zaprzecza, by istniał tekst stanowiący jej propozycję porozumienia, które ma zostać zawarte 18 grudnia w obecności ponad 100 szefów państw.
Niektóre z najbiedniejszych krajów obawiają się, że w Kopenhadze próbuje się przerzucić na ich barki zbyt wielki ciężar. Zabiegają więc u bogatych o miliardy dolarów pomocy na walkę ze zmianami klimatu.
Duńczycy narazili się na zarzut, że chcieliby zezwolić bogatym krają na mniejsze redukcje gazów cieplarnianych, podczas gdy biedniejszym krajom narzucono by surowsze limity emisji.