Był jednym z najbogatszych Polaków. Dzisiaj ukrywa się w Afryce
Romuald Ściborski, wrocławski miliarder, jest poszukiwany listem gończym za oszustwo na 80 mln zł. Został skazany na 10 lat pozbawienia wolności. Jak ustaliła "Gazeta Wyborcza", Ściborski przebywa w Kenii i zabiega o tamtejsze obywatelstwo.
Wrocławski biznesmen Romuald Ściborski, uznawany swego czasu za jednego z najbogatszych Polaków, został skazany w kwietniu tego roku prawomocnym wyrokiem za oszustwo. Poszkodowanych zostało około 600 inwestorów.
Ściborski, kojarzony z sukcesem Polskiego Holdingu Medycznego PCZ, stworzył sieć szpitali, przychodni i sanatoriów, która zyskała renomę na rynku. W 2013 r. jego majątek szacowano na 1,8 mld zł. Jednak w 2015 roku imperium zaczęło się rozpadać.
Król mebli z Sulęcina. Liczył na szybki zarobek. Puściły mu nerwy
"Okazało, że biznes, stworzony m.in. za pieniądze osób wykupujących obligacje medycznego giganta, nie był prowadzony uczciwie. Inwestujących w obligacje koncernu mamiono nieprawdziwymi informacjami o rewelacyjnej finansowej sytuacji spółki" - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Z czasem zaczęły wypływać doniesienia od poszkodowanych, co ostatecznie doprowadziło do procesu sądowego i późniejszego wyroku skazującego Ściborskiego.
Po wydaniu wyroku pierwszej instancji w 2022 roku Ściborski nie stawiał się na przesłuchania, uzasadniając to problemami zdrowotnymi. W kwietniu 2025 r. wyrok został utrzymany.
Trop prowadzi do Kenii
Mężczyzna jest jednak nieuchwytny. Ślad prowadzący na trop miliardera wskazuje na Kenię. "GW" pisze, że informacje o jego pobycie i współpracy z lokalnymi uniwersytetami w Kenii pojawiły się odpowiednio w 2023 i 2024 r. Były przedsiębiorca próbuje też uzyskać kenijskie obywatelstwo, promując się jako działacz publiczny i naukowy.
W czerwcu tego roku odnalezienie miliardera powierzono tzw. łowcom cieni, wyspecjalizowanej jednostce Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Przedstawiciele komendy mieli jednak poinformować dziennik, że służby nie są w stanie sprowadzić Ściborskiego do kraju. Wszystko przez to, że Polska nie ma podpisanej umowy o ekstradycji z Kenią.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"