Koniec tanich taksówek? Sprawdzamy, jak nowe prawo zmieniło ceny

17 czerwca w życie weszła nowelizacja, która nakazuje kierowcom taksówek posiadanie polskiego prawa jazdy. Platformy przewozowe twierdziły, że z dużych miast zniknie nawet 1/3 kierowców, a stawki za kilometr pójdą w górę. Pierwszego dnia obowiązywania nowego prawa ceny jednak ani drgnęły. Co się stało?

Ceny w Uberze miały pójść o 50 proc. w górę. Co się stało?
Ceny w Uberze miały pójść o 50 proc. w górę. Co się stało?
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | Diego
Adam Sieńko

Horrendalne ceny przejazdów i brak kierowców - taki scenariusz po 17 czerwca 2024 r. rysowała przed Polakami branża przewozu osób. Wiele osób zaniepokojonych taką prognozą z duszą na ramieniu włączało w poniedziałek zainstalowane na swoich telefonach aplikacje taksówkowe.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ile zaoszczędzisz w 2025 roku? Sonda o trendzie No Buy

Ku zaskoczeniu użytkowników po włączeniu aplikacji niewiele się zmieniło. Jeden z czytelników wysłał nam zrzut ekranu z aplikacji Ubera pokazujący około 6-kilometrową trasę przebiegającą przez centrum Warszawy. Przejazd był zamawiany przed południem, a więc w godzinach poza szczytem komunikacyjnym.

Aplikacja pokazała, że na kierowcę trzeba będzie zaczekać od 4 do 7 minut, co można uznać za bardzo dobry rezultat, mieszczący się w celu, który stawiają przed sobą firmy taksówkowe. Jeszcze ciekawszy jest jednak koszt przejazdu. Uber za całą trasę w najtańszej "taryfie" zażyczył sobie zaledwie 19,96 zł. Wersja Comfort była nieco droższa i kosztowała 23,11 zł.

Nieco wyższe ceny mogli zastać użytkownicy, którzy próbowali przedostać się przez stolicę wczesnym popołudniem. Sprawdziliśmy. 7-kilometrowa trasa zamówiona przez Free Now kosztowałaby 31,90 zł w wersji Lite, lub 38,30 w wersji Comfort. W Bolcie za analogiczny przejazd trzeba było wydać odpowiednio 36,04 zł lub 44,93 zł. W obu przypadkach szacowany czas przyjazdu kierowcy oceniono na 2 minuty.

Skoro ceny miały drastycznie pójść w górę, dlaczego pozostały na poziomie zbliżonym do tych sprzed nowelizacji przepisów?

Kierowcy tylko z polskim prawem jazdy

Źródłem zamieszania są regulacje uchwalone we wrześniu 2023 r. Jedną z kluczowych zmian okazał się wymóg posiadania przez kierowców wykonujących usługę przewozu osób polskiego prawa jazdy.

Choć między przegłosowaniem nowelizacji a wprowadzeniem w życie nowego prawa minął prawie rok, branża apelowała o odroczenie tego wymogu. Uber argumentował, że powód zaostrzenia przepisów, czyli zwiększenie bezpieczeństwa pasażerów, jest już nieaktualny.

Świadczyć miały o tym między innymi dane podawane w raporcie "Mądre regulacje, skuteczne przewozy" wydanym przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR. Czytamy w nim, że w 2023 r. odnotowano spadek liczby zgłaszanych przestępstw popełnionych na klientach przewozów o 50 proc. - do 14 zgłoszeń.

Ustawodawca pozostał nieugięty. Policja podkreślała natomiast, że weryfikacja, czy kierowca ma uprawnienia do kierowania pojazdem, stanie się teraz łatwiejsza. Prawa jazdy wydane w Polsce widnieją bowiem w policyjnych bazach. W przeciwieństwie do ich zagranicznych odpowiedników, które można dzięki temu dużo łatwiej podrobić.

Platformy przewozowe miały jednak drugi argument - przepisy miały uderzyć w kieszenie pasażerów. W kwietniu, cytowany przez Dziennik Gazetę Prawną dyrektor zarządzający ds. pasażerów w Uber CEE Michał Konowrocki, przekazał, że według szacunków Uberowi grozi odpływ od 15 do 30 proc. kierowców. Według wyliczeń Zespołu Doradców Gospodarczych TOR ceny kursów miały wzrosnąć nawet o połowę.

Z Free Now zniknął co ósmy kierowca

Zapytaliśmy przedstawicieli trzech dużych operatorów - Ubera, Free Now i Bolta o działania podjęte przez nich w związku ze zmianą prawa.

"Dostosowaliśmy naszą działalność do nowych wymogów dotyczących licencjonowania kierowców. Od 17 czerwca wszyscy kierowcy rejestrujący się na platformie Uber muszą posiadać prawo jazdy wydane w Polsce" - deklaruje biuro prasowe Ubera w odpowiedzi na pytanie WP Finanse.

Przedstawiciele Free Now poinformowali nas, że prawa jazdy kierowców zostały zweryfikowane w bazie CEPIK, by wykluczyć osoby z podrobionymi dokumentami. Efektem "czyszczenia" systemu z osób, które nie mają polskiego prawa jazdy, była blokada 15 proc. kierowców.

Szacujemy, że wśród nich są jeszcze osoby oczekujące na odbiór polskiego prawa jazdy w urzędzie. Jeśli dostarczą nam ten dokument, będziemy mogli odblokować im dostęp do platformy. Będziemy robić wszystko, by skutki nowych przepisów nie były odczuwalne dla pasażerów w Polsce - deklaruje Free Now.

"Od dzisiaj wszyscy kierowcy współpracujący z platformą Bolt, ci już wcześniej korzystający z aplikacji oraz nowi, posiadają ważne polskie prawo jazdy, zweryfikowane zgodnie z wymogami obowiązujących przepisów" - zapewnia z kolei w korespondencji z portalem money.pl Paweł Kuncicki, Country Manager Bolta w Polsce.

"Dzisiaj w Warszawie z aplikacją Bolt jeździ o 26 proc. mniej kierowców. Warto tutaj zaznaczyć, że większość kierowców, którzy stracili możliwość zarabiania jako kierowca taksówki zamawianej przez aplikację Bolt, pochodzi z Ukrainy" - dodaje Kuncicki.

Czeka nas jesienny armageddon?

Z naszych informacji wynika jednak, że aplikacje przewozowe z wyciąganiem właściwych wniosków czekają na wrzesień. To właśnie wtedy Polacy wrócą z wakacji do biur. Miesiąc później duże miasta zaludnią się studentami.

Na ten okresowy szczyt zapotrzebowania na przewóz osób może nałożyć się jeszcze jeden czynnik - słyszymy. Przepisy dają prostą drogę "legalizacji" swojego prawa jazdy osobom, które w Polsce mieszkają od ponad pół roku.

Wiele osób z tej możliwości skorzystało. W połowie marca Ministerstwo Infrastruktury informowało o dziesięciokrotnym wzroście liczby wniosków o wymianę zagranicznego prawa jazdy na polskie. Dwa miesiące później Radio Poznań donosiło o ogromnych kolejkach, które tworzyły się przed urzędem miejskim. Za samo miejsce w kolejce należało zapłacić nawet 800 .

Inaczej sprawa wygląda z cudzoziemcami, którzy dopiero przyjechali do Polski. W ich przypadku do czasu oczekiwania na możliwość wyrobienia polskiego "prawka" dochodzi czas potrzebny na przeprowadzenie samej procedury. W raporcie wydanym przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR czytamy, że może on sięgnąć nawet 2 miesięcy.

Takie rozwiązanie istotnie ograniczy możliwość podejmowania przez cudzoziemców zawodu kierowcy taxi - ostrzegali autorzy raportu.

To rodzi szereg problemów. Do tej pory aplikacje oferujące przewóz osób działały sprawnie dzięki skutecznej rotacji kierowców. Z badań Free Now wynika, że dla wielu obcokrajowców jazda z aplikacją taksówkową była pierwszą pracą, którą podjęli po przyjeździe nad Wisłę. Teraz platformy zostaną odcięte od dopływu nowych kierowców z zagranicy.

W perspektywie tygodni nie powinno to mieć wpływu na liczbę kierowców. Na jesieni może się jednak okazać, że część kierowców odeszła, nowi muszą odczekać okres "karencji", a popyt ze strony pasażerów wzrósł. I to właśnie wtedy przyjdzie moment na właściwą ocenę skutków nowych regulacji.

Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (67)