Chcieli dorobić na wakacje, udusili się w studni
Marzyli o tym, by zarobić na wakacje. Przed kilkoma tygodniami zatrudnili się w bioelektrowni w miejscowości Uhnin. W niedzielę wieczorem zabił ich toksyczny gaz. Zginęli w studzience, do której wysłano ich bez koniecznych zabezpieczeń
Ta tragedia nie powinna się wydarzyć. Gdyby Fabian i Sławek mieli na twarzach specjalnej maski tlenowe nic by im się nie stało. Ale nikt ich w taki sprzęt nie wyposażył.
– Jeden pracował półtora miesiąca, drugi zaledwie trzy tygodnie. Nie mieli nawet szkolenia bhp. Mieli zajmować się czymś innym, ale skończyło się na tym, że robili wszystko, co kazała kierowniczka – mówi jeden z byłych pracowników bioelektrowni. Zakład powstał kilka lat temu, w budynkach po byłym PGR. Produkuje prąd. Zatrudnienie znajdują tam głównie mieszkańcy najbliższej okolicy.
– Fabian studiował na Politechnice Lubelskiej informatykę. Nie chciał być dla nikogo ciężarem, więc poszedł trochę zarobić. Miał pracować przy komputerze – mówi Marek Wołnysz (48 l.) ojciec zmarłego studenta.
Sławomir Krzemiński właśnie kończył technikum mechaniczne. Kiedy nadarzyła się okazja popracowania w bioelektrowni nie wahał się ani chwili. – Miał dostawać 1600 złotych. Marzył, że kupi sobie porządny samochód – mówi Jadwiga Krzemińska, matka chłopca.
W feralną niedzielę obaj przyszli na drugą zmianę. Co prawda Fabian miał wolne, ale o przysługę poprosił go inny z kolegów. Chciał, żeby go zastąpić. Student się zgodził. Nie wiedział, że idzie na śmierć.
Późnym popołudniem kierowniczka wydała polecenie świeżo upieczonym pracownikom wyczyszczenia studzienki. Chłopcy zeszli na dół, odkręcili zawór i... chwilę później padli nieprzytomni. Udusili się z braku tlenu. Nagle opadli z sił. Przez godzinę po odnalezieniu, reanimowano ich, ale bezskutecznie.
Policja zatrzymała kierowniczkę zmiany i prezesa firmy. Czy śledczy postawią im jakieś zarzuty, zdecydują najbliższe godziny. – Ktoś powinien zapłacić za śmierć naszych dzieci – mówią zgodnie rodzice zmarłych chłopców.
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
W szpitalu zrobili ze mnie stuletniego Czeczena