Chińska urbanizacja - czy nie za szybko?
Pięć lat temu były jeszcze tu pola ryżowe, dziś stoją eleganckie bloki mieszkalne. Możemy się z tym obrazkiem spotkać w co drugim mieście Chin. Oprócz nowych bloków pojawia się inne pytanie, czy nie za szybko się to stało?
06.11.2010 | aktual.: 06.11.2010 08:20
Ostatnie lata upływają w Chinach pod znakiem szalonych inwestycji i budowy coraz to nowych i nowych osiedli. W kolejnych pięciolatkach zapowiadana jest budowa następnych.
W ciągu 15 lat 400 milionów ludzi (niemal jedna trzecia populacji Chin) z obszarów wiejskich ma być przeniesionych do miast. Dlatego najpierw budowane są gotowe osiedla, wraz z drogami, chodnikami, parkami, dworcami, potem wprowadzają się tam ludzie. Dzielnice "widma" spotyka się głównie na obrzeżach miast, czekają na nowych przybyszów.
Do tej pory "hukou" (zameldowanie rodziny) w mieście stanowiło dla ubogich rolników przywilej. Oznaczało dostęp do lepszej edukacji, a potem pracy. Dziś nie jest już to takie oczywiste.
- Nowa inwestycja w mojej okolicy zakłada budowę osiedla i drogę szybkiego ruchu. Dlatego musiałem się stąd wyprowadzić - mówi Wang, który mieszka na obrzeżach Pekinu.
Za przeprowadzkę Wang dostał sporą rekompensatę pieniężną, za którą kupił samochód i wynajął mieszkanie bliżej centrum miasta. Ponadto po kilku latach rząd pomoże mu znaleźć mieszkanie w nowym osiedlu po preferencyjnej cenie.
- Mój trzypiętrowy dom, który dzieliłem z teściami, został już zburzony. Teraz mam trzypokojowe mieszkanie - mówi niezadowolony Wang.
Często rodziny wiejskie nie chcą się przeprowadzać do miast, gdyż na wsi mogą posiadać wielopokojowe domy, uprawiać ziemię. Mogą mieć też dwójkę dzieci, podczas gdy w miastach obowiązuje polityka jednego dziecka.
Przeniesienie do nowych, miejskich osiedli ma szczególnie zgubny wpływ na osoby starsze. Często nie potrafią one dostosować się do nowych, całkiem odmiennych warunków.
Zdarza się również, że nowe osiedla dopasowywane są przez nowych mieszkańców do warunków wiejskich. Koło nowiutkich bloków sadzone są warzywa, na ulicach rozstawiane są stragany z warzywami i żywymi zwierzętami.
- Gwałtowna urbanizacja niszczy społeczne więzi i może stanowić pewne zagrożenie - powiedział w wywiadzie dla "China Daily" Xu Xianglin, ekonomista pracujący w partyjnej szkole.
Pekin jest między młotem a kowadłem. Obawia się wystąpień niezadowolonych z przeprowadzek i oporu przeciw wysiedlaniu. Z drugiej strony nie może nagle cofnąć rozpoczętych inwestycji budowlanych. Bo co stanie się z tysiącami czy nawet milionami robotników, pracujących przy budowach?
Z Szanghaju Anna Lan