Choć wpadli w zadłużenie przez własną nieodpowiedzialność, będą mogli ogłosić upadłość konsumencką
Upadłość będą mogli ogłosić także ci konsumenci, którzy zadłużyli się, choć wiedzieli, że nie będą mogli oddać. To dobrze, bo wielu konsumentów nie mogło uciec z długów, gdyż chcąc spłacić stare pożyczki, brali nowe i tym samym wpadali w spiralę zadłużenia – ocenia ekspert finansowy Krzysztof Oppenheim.
17.12.2017 13:14
Ministerstwo Sprawiedliwości szykuje przepisy, które umożliwią ogłoszenie upadłości także osobom, które zapożyczyły się, choć wiedziały, że nie będą mogły spłacić swoich długów. Jeśli regulacja wejdzie w życie, to przyczynienie się do niewypłacalności nie zamknie drogi do oddłużenia. Tyle jednak, że w przypadku owych "nieroztropnych" dłużników będzie istniała możliwość wydłużenia spłaty do siedmiu lat, więc będą musieli oddać wyższą kwotę niż dłużnicy, którzy nie przyczynili się do powstania zadłużenia przez nieuważne zaciąganie pożyczek. Ich długi znikną po trzech latach.
Propozycje pozytywnie ocenia doradca finansowy Krzysztof Oppenheim, który zwraca uwagę, że w obecnym stanie prawnym sędzia jest zmuszony oddalić wniosek o ogłoszenie upadłości konsumenckiej, jeśli niewypłacalność powstaje na skutek winy umyślnej lub rażącego niedbalstwa.
Nierzadko zdarza się, że chcąc spłacić jedno zobowiązanie, dłużnik bierze kolejne pożyczki i tym samym wpada w pętle długów. "Niektórzy nasi klienci w ten sposób 'dorobili się' nawet ponad 50-ciu różnych form zadłużenia, z czego większość stanowią chwilówki. Jednym słowem: dłużnik działa w dobrej wierze, ale nie rozsądnie – jest to forma ratowania się przed niewypłacalnością, działanie pod wpływem strachu i emocji. Ale dla sądu zazwyczaj jest to typowe rażące niedbalstwo, powodujące oddalenie wniosku" – wyjaśnia ekspert.
Dobre intencje, złe początki
Po raz pierwszy przepisy umożliwiające ogłoszenie upadłości wprowadzono w 2009 r., ale kryteria zostały tak wyśrubowane, że z przywilejów nowej regulacji korzystało po kilka osób osób rocznie. Dość powiedzieć, że w latach 2009-2014 zapadło jedynie 60 wyroków. Upadłość konsumencka była więc fikcją.
Zobacz też:
W 2015 r. przepisy zliberalizowano: obniżone zostały koszty postępowania, a w przypadku dłużnika, czyli osoby fizycznej, której majątek nie wystarczy nawet na ich pokrycie, niezbędne środki tymczasowo wykłada Skarb Państwa. Umożliwiono także zawarcie przez dłużnika układu z wierzycielami. Wreszcie – obniżono opłatę za złożenie wniosku do 30 zł.
W rezultacie tylko w pierwszym półroczu 2017 r. sądy orzekły upadłość wobec 2 780 osób, a liczba wnioskujących wciąż rośnie.
W 2016 roku w sądach gospodarczych ogłoszono 4 300 upadłości konsumenckich, co oznacza wzrost o 85 proc. w stosunku do sytuacji z roku 2015.
Zdaniem Oppenheima, zasadniczo nasza ustawa o upadłości konsumenckiej jest dobra, do ideału brakuje jej jedynie wyeliminowania drobnych braków.
- Jedyną kwestią, którą nie wiem, czy uda się wyeliminować, jest subiektywna i niesprawiedliwa dla dłużnika ocena jego działań, dokonywana przez sędziego. Zgadzam się, że nie w każdym przypadku powinno się wydawać „z automatu” decyzję aprobującą, ale dziś wnioskodawca nie może nawet złożyć zażalenia na decyzję. Bezwzględna ocena sądu działania dłużnika jako „rażące niedbalstwo” (nie zawsze zgodna ze stanem faktycznym) dyskwalifikuje taki wniosek. Potrzebne są więc "twarde wytyczne" dla sędziów odnośnie możliwych powodów oddalenia wniosku – dodaje.
Kto może ogłosić upadłość konsumencką?
Wniosek o upadłość konsumencką mogą składać wyłącznie osoby, które nie prowadzą działalności gospodarczej (dla nich przewidziany jest ogólny tryb postępowania upadłościowego). Wyjątkiem są byli przedsiębiorcy, którzy zakończyli swoją działalność i wykreślili ją z rejestru.
A kto w praktyce najczęściej wnosi o ogłoszenie upadłości? Z badań wynika, że jest tu pełen przekrój społeczny. Wnioskują i osoby dobrze zarabiające (lekarze, architekci), ale i drobni urzędnicy czy osoby pracujące na umowach cywilnoprawnych.
Najczęściej z pułapki nadmiernego zadłużenia wychodzą aktywni zawodowo, między 36 a 45 rokiem życia. Przeciętnie na takiego bankruta przypadają kredyty o wartości blisko 297 tys. zł. Największą liczbę upadłości notuje się w województwach dużych i gęsto zaludnionych.
Ogłoszenie upadłości przyjęło się uważać za nowy rozdział, początek życia bez długów, ale nic za darmo, bo długi nie rozpływają się w nicości. Upadłość oznacz utratę całego majątku wszystkiego, co się posiada. Prawo przewiduje jedynie wydzielenie kwoty na wynajem mieszkania na okres od 12 do 24 miesięcy. W wyjątkowych okolicznościach w grę wchodzi zachowanie nieruchomości, ale pod warunkiem, że zgodzą się na to wierzyciele.