Czad zabija, bo nie wpuszczamy kominiarza do domu. Inne proste błędy też mogą doprowadzić do tragedii

Już niedługo komunikaty o fatalnej jakości powietrzu, a także o pożarach i zaczadzeniach, brutalnie rozpoczną sezon grzewczy. Tych nieszczęść można jednak uniknąć. - Wystarczy odrobina zaufania do kominiarza, ale nie do stereotypu faceta ubranego na czarno, przy którym łapiemy się za guzik, ale do jego merytorycznej wiedzy - mówi kominiarz Bronisław Gilewski.

Czad zabija, bo nie wpuszczamy kominiarza do domu. Inne proste błędy też mogą doprowadzić do tragedii
Źródło zdjęć: © Pixabay.com
Krzysztof Janoś

01.10.2017 12:03

Co roku w Polsce dochodzi do tragicznych wypadków, które najczęściej spowodowane są prostymi błędami. Statystyki Państwowej Straży Pożarnej nie pozostawiają złudzeń. Tylko z powodu zaczadzenia w sezonie grzewczym 2015-2016 zmarło w Polsce 50, a podtrutych zostało 2229 osób.

Poprzednie lata były jeszcze gorsze. Na statystyki dotyczące ostatniego sezonu jeszcze czekamy. Państwowa Straż Pożarna publikuje je w październiku, zaczynając kolejną kampanię społeczną w tej sprawie. Niestety, mimo kampanii i tragicznych statystyk, ciągle bagatelizujemy zagrożenia.

- Wiele nieszczęść zaczyna się od tego, że nie wpuszczamy do domu kominiarzy. Tymczasem to oni mogą nam zasugerować jakąś drobną zmianę związaną z wentylacją czy piecem i uratować nam życie - mówi Bronisław Gilewski, który w Korporacji Mistrzów Kominiarskich Województwa Śląskiego pełni funkcję prezesa sądu koleżeńskiego.

Jak wynika z jego wieloletniego doświadczenia, wielu tragicznych zatruć i zaczadzeń można uniknąć czyszcząc kratki wentylacyjne. Podobne efekty dają drobne poprawki ustawienia mebli, które np. w kuchni blokują przepływ powietrza.

Obraz
© Państwowa Straż Pożarna | PSP

- Zapchane, brudne kratki to prawdziwa zmora. Niby są we właściwym miejscu, ale zatkane są nieskuteczne. Bardzo częsty jest też brak odpowiednich otworów w meblach. Warto pamiętać, że nawet przy zwykłej kuchence gazowej może dojść do niebezpiecznego zatrucia - przekonuje Gilewski.

Połowa piecyków do wymiany

Jak podkreśla nasz rozmówca, z powodu drobnych oszczędności, może dojść do tragedii. Niestety bardzo często zdarza mu się trafić na opornych wobec kominiarskich zaleceń. - Często po takiej kontroli okazuje się, że realizacja napraw idzie w ślimaczym tempie. Usuwanie usterek albo przeróbki mebli oczywiście kosztują, ale to niezbędne, by zapewnić sobie bezpieczeństwo - mówi dyplomowany kominiarz.

Okazuje się, że zdecydowanie lepiej wygląda dbanie o bezpieczeństwo w przypadku budynków wielorodzinnych, które mają książki obiektu. Tam zarządcy pilnują kominiarskich przeglądów i wydawanych zaleceń. Dużo gorzej sytuacja przedstawia się w przypadku domów jednorodzinnych.

W statystyach Korporacji Mistrzów Kominiarskich Województwa Śląskiego widoczny jest wzrost pożarów i zatruć w domach jednorodzinnych. Zdaniem Gilewskiego jest to związane z niejednoznacznymi przepisami. - Prawo budowlane jasno mówi o okresowych przeglądach instalacji wykonywanych przez kominiarzy. Jednak od kilku lat rozporządzenie w ustawie o ochronie przeciwpożarowej pozwala wykonywać czyszczenie instalacji właścicielowi domu. Problem w tym, że do tego potrzebna jest wiedza - mówi kominiarz.

Według Gilewskiego przez lukę w prawie tak niebezpieczne w Polsce jest też używanie piecyków zwanych junkersami. - Niestety nie ma obowiązku analizy ich spalin. Jednak grupa kominiarzy z naszej korporacji współpracuje w tym zakresie z jedną ze spółdzielni. Wyniki ich pracy są zatrważające. Połowa tych urządzeń nadaje się do wymiany - mówi kominiarz.

Niebezpieczna oszczędność

Kominiarska analiza wykazała w niektórych przypadkach nawet 10-krotne przekroczenie normy czadu, czyli właśnie tlenku węgla, w spalinach. Jak przekonuje Gilewski, w takiej sytuacji wystarczy nawet krótkotrwały zwrot spalin w kierunku mieszkania i ktoś może stracić życie.

- Apelowaliśmy już w tej sprawie do administracji i rządu. Zgłaszaliśmy to wielokrotnie, ale bez żadnego odzewu. Bardzo nas to dziwi, bo przecież śmiertelne zatrucia zdażają się każdego roku - mówi Gilewski.

Co jeszcze, oprócz zasłoniętych albo brudnych kratek wentylacyjnych i niesprawnych piecyków, jest niebezpieczne? Niestety, po raz kolejny chodzi o oszczędności. Z ich powodu Polacy ciągle jeszcze zbyt często stosują niewłaściwy, bo najtańszy opał.

Warto jednak pamiętać, że np. wilgotny węgiel brunatny, śmieci, folie, stare buty czy meble palone w piecach też mogą doprowadzić do tragedii. - Spotykałem się kiedyś z sytuacją ciągłego palenia w piecu odpadami po produkcji mebli. Okazało się, że to właściciel firmy deputat dawał w odpadach meblowych.

Tymczasem to bardzo niebezpieczne, bo meble zawierają toksyny z klejów i lakierów - mówi Gilewski. Dlaczego to niebezpieczne również dla palących w piecu, a nie tylko dla oddychających dymem z komina? Każdy piec przystosowany jest do konkretnego paliwa, rodzaju węgla czy drewna. Palenie odpadami może doprowadzić do zaczadzenia, ale też cofnięcia się toksyn z pieca do wnętrza domu.

Czym jest czad?

Tlenek węgla (CO) powstaje przez niepełne spalania węgla, drewna i innych paliw. Do domu czy mieszkania dostaje się przez nieprawidłowe działanie pieca albo brak odpowiedniej wentylacji. Czad zwany jest cichym zabójcą, bo jest niewidocznym i bezwonnym gazem.

Niestety tlenek węgla bardzo łatwo łączy się z hemoglobiną i powoduje niedotlenienie tkanek. Jego wysokie stężenie w pokoju czy łazience może nawet po kilku wdechach doprowadzić do śmierci.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (150)
Zobacz także