Do ostatniej kropli... mleka - problemy rynkowe
Poprawa koniunktury w mleczarstwie oznacza większe zapotrzebowanie na mleko. Mleczarnie mogą zdobyć surowiec, przejmując inny zakład wraz z dostawcami lub zwyczajnie podkupić ich, oferując rolnikom lepsze ceny. Coraz częściej decydują się na to drugie.
22.04.2011 | aktual.: 22.04.2011 21:33
W Polsce cały czas zmniejsza się liczba gospodarstw produkujących mleko. Tylko w 2010 r. liczba gospodarstw utrzymująca krowy zmalała o ok. 7 proc. Równocześnie zwiększa się kwota mleczna, która ma być za parę lat zlikwidowana. Ponadto zapowiada się okres korzystnych cen na wyroby mleczarskie. To wszystko sprawia, że pomiędzy polskimi mleczarniami zaostrza się walka o dostawców. - W 2007 r., gdy przetwórców ogarnęło swoiste "szaleństwo cenowe" i podkupywanie dostawców było na porządku dziennym, mimo wszystko nie zaobserwowano drastycznego zmniejszenia liczby podmiotów. Taka "podjazdowa wojna o mleko" może jednak stanowić problem dla firm, których oferta jest kierowana na rynek krajowy i które nie będą bezpośrednimi beneficjentami ewentualnej powtórki hossy na światowym rynku mleka, a będą zmuszone podnieść ceny skupu - uważa Marcin Hydzik, prezes Związku Prywatnych Przetwórców Mleka.
Odejścia niszczą mleczarnie
- W wyniku wzmożonego popytu i ograniczonej podaży pod koniec 2010 roku znów zanotowaliśmy rozpowszechnienie zjawiska podkupowania dostawców mleka, szczególnie tych zrzeszonych w grupach i indywidualnych.
Tym razem rolnicy byli jednak bardziej ostrożni w swoich wyborach niż w 2007 r. i lepsze oferty cenowe wykorzystywali jako kartę przetargową w negocjacjach ze swoimi odbiorcami - mówi Krzysztof Sałacki, dyrektor działu analiz Infodome.
Jego zdaniem, walka o surowiec zazwyczaj kończy się podniesieniem jego cen, a co za tym idzie podniesieniem ceny finalnego produktu. Jednak na rynku krajowym istnieją bariery cenowe, których nie można przekroczyć, gdyż powyżej pewnej kwoty konsument przestaje kupować. Inaczej przedstawia się sytuacja z cenami w handlu zagranicznym, które podlegają wahaniom koniunktury i mogą mieć bezpośredni wpływ na cenę surowca.
Pod koniec 2010 roku szerokim echem odbiła się sprawa odejścia z Mlekpolu dużej grupy dostawców. - Oczywiście konsekwencje takiej migracji mają wpływ na zakład odbierający surowiec. Bo czyniąc pewne inwestycje i ponosząc ich potężne koszty, planuje się je w oparciu o przewidywane ilości surowca, jakie trafią do zakładu. Natomiast mniejszy przerób skutkuje większymi kosztami - mówi Edmund Borawski, prezes Mlekpolu.
W spółdzielniach mleczarskich dostawcy mleka są jednocześnie członkami spółdzielni, zasiadają w jej organach kontrolnych, decydują o najważniejszych sprawach dotyczących firmy i kontrolują zarząd. Sprzeczność polega na tym, że rolnicy-dostawcy mleka są zainteresowani otrzymywaniem jak najwyższej ceny za dostarczane mleko. Agresywna konkurencja sprawia, że firma zmuszona podwyższać cenę mleka z miesiąca na miesiąc, może stracić płynność finansową. Może to diametralnie zmienić sytuację zakładu i zniweczyć na przykład jej plany rozwojowe i inwestycyjne, a nawet zagrozić jego istnieniu.
Taki los spotkał OSM Starogard Gdański, mleczarnię ze 118-letnią tradycją. 14 grudnia 2010 r. odbyło się zebranie przedstawicieli członków spółdzielni, na którym uchwalono likwidację. Powodem takiej decyzji jest rosnące zadłużenie firmy.
- Konkurencja zaoferowała dostawcom wyższe ceny i niestety zdecydowali się odejść od własnej spółdzielni. Zgodnie z moją wiedzą, przejmowanie dostawców mleka przez podmioty skupowe jest ostatnio zjawiskiem powszechnym w Polsce. Dzieje się to zarówno wśród spółdzielni, jak i firm prywatnych. Jest to zjawisko niebezpieczne dla niektórych zakładów (szczególnie małych). W przypadku dużej firmy, nawet jeśli straci ona kilkunastu lub kilkudziesięciu dostawców, może tego nie odczuć, jednak dla małej spółdzielni utrata kilkudziesięciu dostawców może oznaczać początek jej końca. Tak się właśnie stało w Spółdzielni Mleczarskiej w Starogardzie Gdańskim. Konsekwencje nagłego odpływu dostawców z mleczarni mogą by tragiczne, włącznie z likwidacją zakładu - przestrzega Beata Oworuszko, była prezes OSM Starogard Gdański. Kluczowa jest świadomość
Rolnicy często nie utożsamiają się ze spółdzielniami, których są udziałowcami, a więc współwłaścicielami. - Jest to problem, który występuje także w innych krajach, m.in. we Francji, gdzie także spółdzielczość mleczarska jest bardzo silna. Nie jest to tylko polskie zmartwienie - zauważa Klemens Ciesielski, prezes Krajowego Stowarzyszenia Mleczarzy.
- Należy pamiętać, że członek spółdzielni mleczarskiej jest współwłaścicielem tejże spółdzielni mleczarskiej - ma w niej udziały. Tak więc jeżeli spółdzielnia mleczarska dobrze funkcjonuje na rynku, dobrze i regularnie płaci za surowiec, nie ma tego problemu. Kłopot powstaje w spółdzielniach borykającymi się z problemami finansowymi. Także w aktualnej dobrej sytuacji rynkowej jest czas na przemyślane i korzystne konsolidacje rynkowe i niedopuszczanie do sytuacji podkupywania przez firmy prywatne dostawców mleka spółdzielniom mleczarskim - mówi Krzysztof Sałacki z Infodome.
Zdaniem Beaty Oworuszko, członkowie spółdzielni ze Starogardu Gdańskiego nie zrozumieli swojej roli i odeszli z własnej mleczarni do podmiotu prywatnego, który zaoferował im wyższą cenę za litr mleka. - Najbardziej kuriozalne było to, że członkowie rady nadzorczej znaleźli się w grupie, która opuściła mleczarnię jako pierwsza - mówi Beata Oworuszko i zauważa, że zdarza się, iż rolnicy nie zdają sobie sprawy z odpowiedzialności za swoje działania.
- Zwykle nie "czują" oni formalnego i faktycznego powiązania ze spółdzielnią. Mówiłam o sprzeczności interesów, która ma tu miejsce - osoby pozostające nadal członkami organów spółdzielni dostarczają mleko do firmy konkurencyjnej. Zachowanie takie jest niedopuszczalne w spółkach prawa handlowego i myślę, że w obecnej sytuacji spółdzielnie muszą się zabezpieczyć przed tym zjawiskiem, aby móc spokojnie funkcjonować. Myślę jednak, że najważniejsza jest zmiana podejścia i postrzegania przez rolników własnej spółdzielni - podkreśla była prezes OSM Starograd Gdański.
Walka trwa
Firmy zajmujące się przetwórstwem mleka walczą i nadal będą walczyć o surowiec. Dopóki obowiązuje system kwotowania, który ogranicza wielkość produkcji, walka ta będzie bardzo zacięta i aby jeden zakład zyskał nowych dostawców, inny będzie musiał ich stracić. Danone w 2011 roku poprzez specjalny program, w ramach którego koncern wspomagałby rozwój gospodarstw, a rolnik spłacałby kredyt mlekiem, chce pozyskać nowych dostawców. Wśród grupy gospodarstw z 8-10 krowami Danone chce znaleźć takie, które chcą się rozwijać i zwiększać produkcję, ale nie mogą, bo ich na to nie stać.
- To zamknięty krąg. Małe gospodarstwa tylko dlatego, że są małe, otrzymują mniej za mleko, a z tego powodu nie stać ich na rozwój i inwestycje. Powinniśmy im pomóc się rozwinąć i wyłonić gospodarstwa rozwojowe, które będą zwiększały pogłowie i produkcję mleka. Na początku chcemy stworzyć grupę gospodarstw, których przykład przyciągnie innych gospodarzy - mówi Jerzy Sroga, dyrektor ds. zakupu mleka Danone. Jeśli program francuskiego koncernu zainteresuje rolników, to inne, zwłaszcza mniejsze i słabsze, mleczarnie mogą tracić dostawców.
Sprawę nieco bagatelizuje prezes ZPPM-u.
Jego zdaniem, poza pojedynczymi przypadkami, takie "wojny o mleko" mają charakter lokalny i ograniczony. - Słabsze podmioty niezależnie od formy prawnej zawsze są narażone na ryzyko utraty dostawców, z tym że rozstanie ze spółdzielnią jest jednak nieco trudniejsze niż z firmą, w której nie ma się udziałów - zauważa Marcin Hydzik.
W zbliżonym tonie wypowiada się Edmund Borawski. - Jeśli chodzi o kwestię migracji producentów mleka z zakładu do zakładu, to trzeba wiedzieć, że jest to rynek żywiołowy. Czasami jest to związane z propozycją lepszej ceny za mleko. Czasami brakiem chęci podnoszenia jakości dostarczanego surowca. Bywa, że po jakimś czasie dostawca próbuje wracać do zakładu, z którego odszedł. Pamiętać należy, że produkcja mleka to nie tylko sentyment, ale przede wszystkim twarda ekonomia - puentuje szef Mlekpolu.
Roman Wieczorkiewicz
Rynek Spożywczy