Dopalacze w Łódzkiem pochłonęły miliony

Izba Skarbowa w Łodzi policzyła, ile mieszkańcy naszego regionu wydali na dopalacze. Dane są szokujące.

Dopalacze w Łódzkiem pochłonęły miliony
Źródło zdjęć: © Polska Dziennik Łódzki

13.10.2010 | aktual.: 14.10.2010 12:51

Okazuje się, że w regionie łódzkim działały sklepy z dopalaczami, które zarabiały nawet 60 razy więcej niż sklepy monopolowe i nawet 150 razy więcej niż osiedlowe sklepy spożywcze.

Z danych przedstawionych przez Izbę Skarbową wynika, że mieszkańcy Łódzkiego na dopalacze tylko w tym roku mogli wydać nawet 73 mln zł. To astronomiczna suma. Dla porównania miasto Łódź na zasiłki dla osób potrzebujących przeznaczyło w tym samym czasie niewiele ponad 33 mln zł, czyli mniej niż połowę tej kwoty.

- Precyzyjnej kwoty nie jesteśmy w stanie podać, ponieważ sklepy z dopalaczami mają zarejestrowaną działalność jako "sprzedaż artykułów nowych (dopalacze) i sprzedaż artykułów kolekcjonerskich". Niestety, nie mamy wiedzy, jaka dokładnie część obrotu tych sklepów dotyczyła tylko sprzedaży dopalaczy. A to dlatego, że w zakresie działalności gospodarczej podatnicy mają wiele rodzajów działalności i nie ma możliwości wyodrębnienia tej części, która jest związana wyłącznie z dopalaczami - informuje Agnieszka Pawlak, rzeczniczka Izby Skarbowej w Łodzi. - Niezależnie od tego, sklepy działające pod szyldami jednoznacznie wskazującymi na handel dopalaczami, wykazały w tym roku obroty od 13 tys. do 30 mln zł. Dla porównania przeciętny obrót osiedlowego sklepu spożywczego w Łodzi wyniósł w tym roku od 130 tys. do 198 tys. zł, natomiast sklepu monopolowego od 450 tys. do 585 tys. zł.

Tymczasem adwokat Bronisław Muszyński, reprezentujący Dawida B.- właściciela sklepów z dopalaczami zapowiada, że najpóźniej w sobotę złoży w sądzie wniosek o ponowne rozpoznanie zakazu sprzedaży dopalaczy.

- Wcześniej główny inspektor sanitarny odmówił nam wglądu w akta sprawy. Dopiero w tym tygodniu będziemy mogli je zobaczyć - mówi mecenas Muszyński. - O odszkodowanie zwrócimy się dopiero po zakończeniu postępowania, najwcześniej za rok.

Przypomnijmy: dwa tygodnie temu sanepid zamknął wszystkie sklepy z dopalaczami w Polsce. Kilka dni później Dawid B. zerwał plomby sanepidu i otworzył jeden z zamkniętych sklepów. Wtedy został zatrzymany przez policję. Prokuratura chciała dla niego trzymiesięcznego aresztu tymczasowego, ponieważ jej zdaniem zachodziło prawdopodobieństwo mataczenia przez podejrzanego. Postawiła mu zarzut rozprowadzania środków odurzających, za co grozi do 10 lat więzienia. Jednak Sąd Rejonowy w Łodzi zdecydował, że właściciel sklepów z dopalaczami pozostanie na wolności i nie zastosował żadnych środków zapobiegawczych.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)