Drobne kradzieże w pracy grożą dyscyplinarką
Wziąłeś z firmy drobną rzecz: mysz komputerową, lampkę czy stolik? Skutek może być taki sam, jak w przypadku sprzętu o dużej wartości - dyscyplinarne zwolnienie z pracy.
22.12.2011 | aktual.: 22.12.2011 14:31
Wziąłeś z firmy drobną rzecz: mysz komputerową, lampkę czy stolik? Skutek może być taki sam, jak w przypadku sprzętu o dużej wartości - dyscyplinarne zwolnienie z pracy. Ryzyko wzrasta zwłaszcza wtedy, gdy szef już wcześniej z jakichś przyczyn miał na ciebie oko.
Skala nadużyć – bardzo szeroka
Pracownicy dopuszczają się nadużyć na całego. Anegdota mówi o dwóch rodzajach szefów. Są wśród nich tacy, którzy o tym wiedzą, i tacy, którzy jeszcze nie zdali sobie z tego sprawy.
Zdaniem ekspertów prawniczych, z nadużyciami popełnianymi przez pracowników w firmach musi sobie radzić wielu szefów. - Skala problemów bardzo się różni - może dotyczyć zarówno przywłaszczenia przez pracownika paliwa ze służbowego samochodu, nieuprawnionego wykorzystywania firmowego telefonu czy sprzętu biurowego, ale także kradzieży powierzonego towaru lub maszyn – wyjaśnia Kamil Markiewicz z Działu Prawnego D.A.S. Towarzystwa Ubezpieczeń Ochrony Prawnej.
Jak często pracodawcy mają do czynienia z nieuczciwymi pracownikami? Zdarza się to mniej więcej w 80 proc. firm. Tak wynika z badań, które towarzystwo ubezpieczeniowe Euler Hermes przeprowadziło wspólnie z Uniwersytetem Szczecińskim. Przykłady nieuczciwości to najczęściej kradzieże i przywłaszczenia. W 15 proc. przypadków firmy poniosły stratę w granicach od 50 do 100 tys. zł. Kradzieże niekoniecznie dotyczyły przywłaszczenia przedmiotów materialnych. W grę wchodziły również „przekręty” finansowe, na przykład przy wypłatach.
Czy można wylecieć za długopis?
Jeśli wartość zagarniętego firmowego mienia jest mniejsza niż 250 zł, to zgodnie z przepisami mamy do czynienia z wykroczeniem. Jeśli natomiast jest wyższa od tej sumy, to jest to przestępstwo. Sąd, który będzie rozpatrywał daną sprawę, naturalnie inaczej podejdzie do kradzieży laptopa, a inaczej - do przywłaszczenia sprzętu wartości 100 tys. zł. Co nie zmieni faktu, że wcześniej wkurzony szef mógł już „obdarować” sprawcę dyscyplinarką.
Czy poszkodowany pracodawca ma prawo do zastosowania tak drastycznych środków bez wyroku sądowego? I to w przypadku, gdy wartość przywłaszczonego mienia jest niewielka? Jak najbardziej, ma. Kradzież mienia należącego do firmy to poważne naruszenie obowiązków pracowniczych. Zgodnie z Kodeksem pracy, pracodawca może zwolnić podwładnego, i to bez czekania na wyrok sądowy. Potrzebne są tylko mocne dowody, wykluczające wątpliwości co do jego winy. Rzecz jasna, poszkodowany pracodawca ma też prawo domagać się od pracownika zwrotu zagarniętych przedmiotów albo zapłaty za nie. Problem ten regulują szczegółowo przepisy Kodeksu pracy.
Zemścić się albo zarobić
Dlaczego pracownicy dopuszczają się nadużyć? Jedną z przyczyn jest – szeroko pojmowana – chęć zysku. Kłopoty materialne, konieczność spłaty kredytu, najzwyklejsza w świecie żądza pieniądza… Okazja czyni przy tym złodzieja. Prawnicy wskazują, że z pracy ukraść jest… najłatwiej. Spędza się tam wiele czasu. Można poznać system zabezpieczeń, wejść w układ ze współpracownikiem. To upraszcza podobne zachowania. Na przywłaszczonych dobrach można sporo zarobić, zwłaszcza jeśli są deficytowe. To dlatego okradanie firm osiągało monstrualne rozmiary w okresie PRL, gdy brakowało dosłownie wszystkiego. Poza tym kradnącymi kieruje często myśl: po co wydawać pieniądze na coś, co można mieć za darmo?
Zwraca przy tym uwagę fakt, że podbieramy często rzeczy kompletnie nieprzydatne. Jest okazja, więc dlaczego nie wziąć? I tak nikt nie zauważy. – Zacząłem przynosić do domu firmowe długopisy, a nawet papier do drukarki, której nie miałem. Zabrałem z firmy fotel, na którym nikt później nie siadał – zwierza się 36-letni Karol. – Kiedy przyniosłem nową mysz, zorientowałem się, że to zaczyna być niebezpieczne. Odniosłem ją następnego dnia. Od tej pory bardzo się pilnuję. Po 15 latach w jednej firmie nie chcę przecież zostać kleptomanem!
Innym często spotykanym powodem jest odwet na firmie. – Szef płaci mało, nie chce dać etatu, a sam trzeci raz w ciągu pięciu lat zmienia samochód. Urlopy spędza na Ibizie albo na Kanarach. Dlatego podbieram z firmy, co tylko mogę – przyznaje internautka zatrudniona w dużym sklepie. – Czy inni robią to samo? Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Kradzież komputera, trzydziestu ton wędlin czy kilku tysięcy litrów oleju napędowego to wymierna strata materialna. Nie każdą stratę da się jednak przeliczyć na pieniądze. Jak wycenić wyciek informacji, które znajdowały się na dysku przywłaszczonego sprzętu? Dlatego szefowie nie obawiają się najbardziej zagarnięcia mienia przez szeregowego pracownika. W tym przypadku przeważnie straty są niewielkie. Dopiero jeśli występują na masową skalę, mogą mieć znaczenie dla kondycji zakładu.
Bardziej niebezpieczne są działania na szkodę firmy, za którymi stoją menedżerowie usadowieni wyżej w hierarchii. To właśnie oni są odpowiedzialni za większość naprawdę dotkliwych, trudnych do zniwelowania strat.
tk/AS