Ekolodzy i wędkarze wspólnie przeciw małym elektrowniom wodnym
Przebrany za "złotą rybkę" szef ekologicznego "Klubu Gaja" Jacek Bożek wręczył wiceministrowi środowiska Januszowi Zalewskiemu petycję ekologów, naukowców i wędkarzy o moratorium na budowę małych elektrowni wodnych. W ich ocenie, nic nie usprawiedliwia zamieniania przez elektrownie płynących rzek w zamulone stawy. Również korzyści energetyczne z ich pracy są nikłe.
05.11.2009 15:50
Zalewski zapewnił, że część tej petycji została zrealizowana, ponieważ resort wstrzymał już wydawanie pozwoleń na budowę małych elektrowni wodnych i poddaje ponownej ocenie już wydane pozwolenia.
Przypomniał, że po medialnych doniesieniach o planach budowy wielu małych elektrowni wodnych na Dunajcu, co mogłoby doprowadziłoby do zagłady życia wodnego, zostały wstrzymane wszystkie inwestycje na tej rzece.
- Poddamy rewizji wszelkie oceny oddziaływania na środowisko, by stwierdzić, czy te małe elektrownie wodne nie będą temu środowisku szkodziły - zapewnił wiceminister.
Według ekologów w Polsce jest już ponad 674 małych elektrowni wodnych, a kolejne czekają na uzgodnienia. Produkują one obecnie tylko ok. 0,49 proc. prądu w kraju. Autorzy petycji uważają, że polski rząd może wydać moratorium na budowę małych elektrowni wodnych, tak jak zrobiła to Szwecja i Hiszpania. Większość krajów europejskich wycofało się z budowy nowych małych elektrowni wodnych i burzy już istniejące - przypominają.
Przemysław Nawrocki z WWF Polska powiedział, że petycja, pokazująca, że całe społeczeństwo jest przeciwne niszczeniu polskich rzek powinna wpłynąć na stanowisko resortu środowiska.
- Może da to ministerstwu impuls, by radykalnie rozwiązać problem niszczenia polskich rzek. Dzieje się to często za unijne pieniądze, które są nam przekazane z wiarą, że wykorzystamy je dobrze. My niestety marnujemy je na prace, które zamiast poprawić stan wód, pogarszają je - powiedział Nawrocki.
- Mała retencja jest zasadna, ale nie w postaci zapór na naturalnych płynących wodach i potokach. Trzeba przywracać naturalne zdolności retencyjne dolin rzek i krajobrazu - żeby było więcej lasów, regenerować wszelkie mokradła i bagna, które osuszono. Wtedy nie trzeba będzie budować nowych zbiorników, a woda nie będzie nam uciekała - tłumaczył.
- Można rozważać budowę elektrowni na tzw. młynówkach - bocznych kanałach, które pozwalają napędzać odpowiednie urządzenia, ale nie ingerują w przepływ wody w rzece - powiedział ekspert z WWF. - Takie rozwiązanie pozwala uzyskiwać dużą energię wody, przy relatywnie niewielkich szkodach w środowisku - dodał.
Ekolodzy mają nadzieję, że powstaną jasne wytyczne dla konstruktorów, inwestorów, instytucji wydających decyzje środowiskowe, które sprawią, że nie powstanie żadne nowe urządzenie szkodzące środowisku.
- Istniejące już urządzenia powinny zostać wyposażone w tzw. przepławki pozwalające rybom na swobodny przepływ w dół i górę rzeki - na tarliska. Każda istniejąca elektrownia powinna być wyposażona w zabezpieczenia turbin wytwarzających energię, by nie wpadały w nie ryby - powiedział Nawrocki.
- Turbiny, to są maszynki do mielenia ryb. Niezabezpieczone turbiny ranią mniejsze ryby, a zabijają wszystkie większe. Na przykład wszystkie węgorze, płynące w dół rzeki, na której muszą pokonać turbinę elektrowni - ginie - zaznaczył.