Eurowizja to nie jest tani biznes. Miliony dolarów na organizację, setki tysięcy za udział

Konkurs piosenki Eurowizji to spory wydatek dla organizatorów. Żeby gościć u siebie piosenkarzy z całej Europy trzeba się liczyć z wydatkiem rzędu kilkudziesięciu milionów dolarów. Ale na tym nie koniec - zapłacić muszą również uczestnicy. I to niemało - zazwyczaj jest kilkaset tysięcy. Czy to się opłaca? Sprawdziliśmy.

Eurowizja to nie jest tani biznes. Miliony dolarów na organizację, setki tysięcy za udział
Źródło zdjęć: © East News | AP/EAST NEWS
Jakub Ceglarz

13.05.2017 | aktual.: 13.05.2017 13:03

W ostatnich latach najwięcej na bycie gospodarzem imprezy wydało Baku. W 2011 roku w Dusseldorfie wygrał bowiem azerski duet Ell&Nikki. Wtedy jasnym stało się, że następna edycja odbędzie się rok później w stolicy Azerbejdżanu.

Organizatorzy do konkursu podeszli na tyle poważnie, że wybudowali nawet z tej okazji specjalną halę, mogącą pomieścić 23 tysiące ludzi. Jak informuje brytyjski"The Telegraph", całkowite koszty organizacji sięgnęły ok. 64 mln dol.

Azerowie liczyli na napływ turystów, którzy zostawią pieniądze w tamtejszych hotelach, restauracjach i innych punktach usługowych. Srogo się jednak przeliczyli. W hali zamiast 23 tys. zjawiło się zaledwie 16 tys. osób, a i przyjezdnych nie było zbyt wielu.

Według portalu "Vox Ukraine", do kaukaskiego kraju wybrało się zaledwie 7 tys. osób i wydało w sumie ok. 11 mln dol. To oznacza, że Baku na organizacji nie wyszło najlepiej, bo bilans zamknął się na minus 53 mln dol.

Pozostali bardziej oszczędni

#

Inne kraje nie straciły aż tak dużo, co wynika z danych Royal Bank of Scotland. Głównie dlatego, że nikt nie decydował się na zbudowanie hali widowiskowej tylko na tę okazję. Jednak na przykład Kopenhaga w 2014 roku wydała niewiele mniej - bo aż 54 mln dol. Stolicy Danii udało się jednak ściągnąć do siebie niemal 40 tys. turystów, którzy wydali na miejscu ok. 20 mln dol. I według przeprowadzonych przez Duńczyków badań - na pewno tam jeszcze wrócą.

Wiedeń dwa lata temu wydał z kolei 42 mln dol., ale niemal od razu zwróciło mu się 33 mln w postaci przychodów hoteli, restauracji czy komunikacji miejskiej.

Obraz
© Vox Ukraine | WP Finanse

Najtrudniej mieli w ostatnich latach Szwedzi. Zwycięstwa ich reprezentantów w 2012 i 2015 roku sprawiły, że na przestrzeni trzech lat konkurs dwukrotnie gościła Szwecja. Najpierw Malmoe, które wydało stosunkowo mało, bo 26 mln dol., a zarobiło aż 24 mln. Z kolei rok temu impreza w Sztokholmie miała kosztować niespełna 20 mln dol. Ile udało się odzyskać? Takich danych jeszcze nie ma.

Podobnie jak tych, ile w sumie kosztować będzie konkurs Eurowizji w Kijowie, którego rozstrzygniecie poznamy w sobotę wieczorem.

Sam udział też kosztuje

#

Nie tylko organizatorzy muszą liczyć się z kosztami w przypadku konkursu Eurowizji. Płacić muszą również uczestnicy, jednak ponoszone przez poszczególne kraje opłaty nie są ujawniane. W mediach jednak pojawiają się przecieki co do niektórych uczestników. Pieniądze trafiają do organizatora imprezy, czyli Europejskiej Unii Nadawców (EBU), która Eurowizję prowadzi już od połowy lat 50.

I tak na przykład w ubiegłym roku Holendrzy musieli zapłacić za uczestnictwo swojego reprezentanta ok. 250 tys. euro. Drugie tyle kosztowała natomiast cała logistyka - transport, wynagrodzenia dla makijażystów, choreografów, producentów muzycznych i wiele innych pomniejszych kosztów.

Z danych portalu oikotimes.com wynika, że rok wcześniej z kolei Hiszpania musiała zapłacić za udział ok. 356 tys. euro, a Niemcy - o 7.5 tys. euro więcej.

Generalnie jednak większe kraje muszą płacić więcej. Dla porównania, Rumunia zapłaciła 130 euro, Grecja - 120, Irlandia 70, a Czarnogóra zaledwie 23 tys. euro. Opłaty zależą również od oglądalności Eurowizji, zanotowanej w poszczególnych krajach podczas poprzedniej edycji.

Okazja do zarobku

#

Eurowizja to również żniwa dla bukmacherów. Widownia prawie 180 mln osób na całym świecie robi swoje. Telewidzowie nie tylko głosują, ale starają się również obstawić najbardziej prawdopodobnych zwycięzców.

Zakłady na Eurowizje przyjmują nie tylko zagraniczne firmy, jak na przykład Unibet czy Betfair, ale również te polskie. Konkurs w swojej ofercie ma na przykład STS. Można też obstawić, czy którykolwiek kraj przyzna Polsce maksymalną liczbę punktów

Faworytem bukmacherów jest reprezentant Portugalii i Włoch. Polka Katarzyna Moś nie należy do najlepiej ocenianych przed rozpoczęciem konkursu. Według ostatnich notowań znajdzie się ona na 22. miejscu i wyprzedzi zaledwie czterech artystów. Za każdą postawionego dolara na naszą reprezentantkę będzie można wygrać od 125 do nawet 500 razy więcej. O tym, jak można zarobić na konkursie, pisaliśmy już w piątek w WP finanse.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (18)