Francja - mocna gospodarka, która dryfuje

Gospodarka Francji, zwłaszcza w ocenie anglosaskich mediów, stacza się po równi pochyłej, nie należy jej jednak nie doceniać. To silna gospodarka, która traci konkurencyjność z powodu nadmiernych regulacji i kosztów pracy, ale po reformach wyjdzie na prostą.

Francja - mocna gospodarka, która dryfuje
Źródło zdjęć: © AFP | Philippe Desmazes

05.04.2013 | aktual.: 05.04.2013 11:21

Anglosaskie media od dłuższego czasu traktują Francję jak chłopca do bicia, krytykując jej model społeczny i zapowiadając zapaść gospodarczą. "The Economist" w listopadzie porównał sytuację ekonomiczną Francji do "bomby z opóźnionym zapłonem w centrum Europy".

Najnowszy raport Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) na temat kondycji Francji, przedstawiony w Paryżu 19 marca zwraca co prawda uwagę na konieczność przeprowadzenia licznych reform, ale daleko mu do takiego pesymizmu. "Francja uniknęła najbardziej surowych konsekwencji globalnego kryzysu ekonomicznego i turbulencji w strefie euro (...), a jej gospodarka ma znaczący potencjał" - głosi raport. Tym niemniej "przesadna regulacja i wysokie podatki powodują stopniową erozję konkurencyjności" Francji - ocenia OECD.

Jednak uznanie francuskiej gospodarki za "bombę z opóźnionym zapłonem" jest przesadą. - Przestrzegałbym przed niedocenianiem Francji. To silna gospodarka, która dryfuje, ale może sobie poradzić ze swymi problemami - powiedział w rozmowie z PAP prof. Witold Orłowski, dyrektor Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej.

- Oczywiście, jeśli Paryż nie wdroży żadnych reform, trzeba będzie wziąć pod uwagę czarny scenariusz, który polegałby na tym, że dramatycznie pogorszyłaby się kondycja finansowa państwa, a Francja upodobniłaby się do południowych krajów Europy - mówi prof. Orłowski.

Zarówno OECD jak i agencje ratingowe dobrze oceniają projekty reform gospodarczych, które zamierza wdrożyć francuski rząd. "Economist" uporczywie przedstawia jednak kondycję Francji w ciemnych barwach i prognozuje, że niepopularne reformy przełożą się na społeczne protesty oraz na wzrost popularności skrajnych formacji politycznych, zwłaszcza ultraprawicowego Frontu Narodowego.

- Nie zgadzam się z diagnozą "The Economist". Pod względem produktywności gospodarka francuska jest w dobrej kondycji, z pewnością w lepszej niż np. włoska. Ponadto rząd Francji jest znacznie bardziej skuteczny niż administracje wielu innych krajów Europy - powiedział PAP ekspert ekonomiczny brukselskiego think tanku Bruegel, Guntram Wolf.

Francuski rząd musi zmodernizować socjalny model państwa, uelastycznić rynek pracy - wyjaśnia prof. Orłowski. "Musi też odejść od staroświecko pojętego protekcjonizmu. Jego francuski model różni się od anglosaskiego. O ile bowiem w krajach anglosaskich dość skuteczne próby interwencji na rzecz rodzimej gospodarki i sprowadzania z powrotem do kraju miejsc pracy polegają na tworzeniu firm o największej wartości dodanej, o tyle Francja ogranicza się do zniechęcania swoich przedsiębiorstw do inwestowania za granicą, co w rezultacie prowadzi do utraty ich konkurencyjności".

Wolf podkreśla, że Paryż powinien skupić się na reformach strukturalnych, by ożywić wzrost gospodarczy, co jest w tej chwili pilniejszym zadaniem niż redukcja deficytu budżetowego.

Ekspert Bruegla przyznaje, że liczby, które opisują francuską gospodarkę są niepokojące. Dług publiczny Francji jest rekordowy i wynosi ponad 90 proc. PKB; wydatki publiczne należą do najwyższych i wynoszę blisko 57 proc. W ciągu ostatniej dekady we francuskim przemyśle zniknęło 750 tys. miejsc pracy.

Jednak w kilku ważnych sektorach francuskie firmy są globalnymi czempionami, jak np. Total w energetyce, czy Sanofi w farmaceutyce. Wydajność pracy Francuzów jest najwyższa wśród krajów G8, gospodarka Francji jest zdywersyfikowana, a obligacje rządu cenione i uznawane za bezpieczne. Ponadto nie wszystkie ekonomiczne problemy Francji są jej winą. Część z nich jest pochodną kryzysu strefy euro. "Jeśli zaś rząd zdoła wdrożyć zaplanowane reformy, to przeprowadzi najbardziej radykalne cięcia wydatków, jakie zaaplikowano Francji od drugiej wojny światowej" - pisze "L'Expresse".

Socjalistyczny rząd wydaje się jednak skazany na pewną dozę populizmu. Jest zakładnikiem lewicowego elektoratu, toteż Pałac Elizejski łączy gesty zachęty wobec biznesu i plany reform z archaiczną, antykapitalistyczną retoryką.

Według redaktora naczelnego przeglądu ekonomicznego "Societal", Jean-Marca Daniela poglądy prezydenta Francois Hollande'a na politykę fiskalną różnią się od jego populistycznych deklaracji; prezydent nie jest zwolennikiem wysokich, hamujących rozwój obciążeń. - Cała historia z 75-procentowym podatkiem dla najbogatszych stała się dla Hollande'a obsesją polityczną, która pozwala mu się prezentować jako prawdziwy człowiek lewicy - powiedział Daniel w rozmowie z portalem informacyjnym Atlantico.fr.

Reformy są tym trudniejsze, że niektóre osłony socjalne uznawane są we Francji za "święte krowy" - pisze "L'Expresse", przypominając, że z prób zredukowania zasiłków rodzinnych oraz dla bezrobotnych wycofał się również poprzedni rząd. Obecny rząd zabiega o społeczną aprobatę dla reform, których obawiały się nawet prawicowe gabinety.

Próby forsowania reformy rynku pracy już wywołują protesty, a niektóre związki zawodowe zapowiedziały demonstracje. Sytuacje pogarsza to, że - jak ogłosił Francuski Państwowy Instytut Statystyki i Badań Ekonomicznych (INSEE) - siła nabywcza Francuzów spadła w roku 2012 po raz pierwszy od 30 lat. Francuzi reagują rosnącym niepokojem; w marcu ich pesymizm osiągnął niespotykany dotąd poziom - podał INSEE.

Powszechne wrażenie Francuzów, że są coraz biedniejsi "doprowadzi do demonstracji w roku, w którym przypada 45 rocznica masowych protestów z maja 1968 roku" - przewiduje "Economist".

Tym niemniej zarówno OECD jak i wielu innych ekspertów uważa, że Paryż może przywrócić splendor swej gospodarce. Ostrożne manewry Hollande'a, który zabiega o społeczną zgodę na reformy, mogą być bardzo sensowną polityką w kraju, w którym robotnicy, związki zawodowe, studenci i mniejszości etniczne szczególnie łatwo wychodzą na barykady.

Marta Fita-Czuchnowska

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)