Frank na granicy 4 zł. Frankowicze oddychają z ulgą

Tak nisko frank nie był względem złotego od października ubiegłego roku. Poziom 4 zł nie został co prawda we wtorek przebity, ale kurs się o niego otarł dochodząc do 4,008 zł. Jeszcze dzień wcześniej prezes Narodowego Banku Szwajcarii obawiał się, że w tym roku ustawi się kolejka chętnych do kupowania franka. Wystarczyło jednak kilka słabszych danych z gospodarki, by rzeczywistość zaprzeczyła jego obawom.

Frank na granicy 4 zł. Frankowicze oddychają z ulgą
Źródło zdjęć: © Eastnews | Mariusz Gaczynski / East News
Jacek Frączyk

07.03.2017 16:59

Pisaliśmy w poniedziałek, że Thomas Jordan, prezes Narodowego Banku Szwajcarii obawia się umocnienia franka. W wywiadzie dla gazety "Schweiz am Wochenende", cytowanym przez Reuters'a, zapewnił, że dysponuje narzędziami, które w razie potrzeby powstrzymają wzrost kursu franka, który i tak od dawna jest przewartościowany.

Mamy więc Marynę Le Pen, która podobnie jak Szwajcarzy woli walutę o nazwie „frank”, a może zostać prezydentem kraju z drugą największą gospodarką Unii, czyli Francji. Pierwsza tura wyborów już w kwietniu.

W Holandii już za tydzień może wygrać partia Wolność, która też chciałaby opuszczenia strefy euro, a w ostatnich sondażach prowadzi i może podwoić liczbę swoich parlamentarzystów.

Czego obawia się Jordan? Zbytniego zaufania do szwajcarskiego franka, który od wielu lat traktowany jest jako „bezpieczna przystań”, więc w momentach zawieruchy natychmiast kupują go inwestorzy na rynku walutowym.

Wydaje się jednak, że obawy były chwilowo przynajmniej lekko na wyrost i Szwajcaria znalazła sposób, by zniechęcić do nabywania swojej waluty. Nie tylko deklaracją, że prezes SNB może uruchomić jakieś mechanizmy, ale wynikami gospodarki.

Te ostatnio są bardzo słabe na tle Unii. Wystarczy napisać, że w czwartym kwartale wzrost PKB Helwetów wyniósł zaledwie 0,6 pro. i w Europie gorsza była tylko Grecja. Spadały zamówienia w przemyśle, spadała sprzedaż detaliczna w grudniu o 3,5 proc., a w styczniu o 1,4 proc., a w styczniu wzrosła nawet stopa bezrobocia do 3,7 proc.

Gospodarka Szwajcarii nadal jest oczywiście bardzo konkurencyjna i mocna, ale jeśli inne kraje rosły będą szybciej, to i kurs franka będzie miał słabsze powody, żeby się umacniać.

Frankowicze mogą otwierać szampana?

Kurs franka do złotego zszedł we wtorek do poziomu 4 zł, jednak nie przebijając go. Tak nisko nie był od października 2016 r. W ciągu tygodnia frank zresztą spadł (lub złoty umocnił się) o ponad 1 proc. To dobra wiadomość dla tysięcy osób spłacających kredyty indeksowane o szwajcarską walutę.

Wartość kredytów mieszkaniowych indeksowanych do franka obniżyła się w tym roku o 2,6 mld zł, czyli o 1,9 proc. Nie tyle jednak kredytobiorcy spłacili, lub dokonali przewalutowania, ile po prostu kursu franka spadł o 1,5 proc. w styczniu.

Nadal w księgach banków jest aż 131,7 mld zł kredytów indeksowanych do franka szwajcarskiego i stanowi to 33 proc. wszystkich kredytów mieszkaniowych zaciągniętych przez polskie gospodarstwa domowe.

Takie proporcje stanowią duże zagrożenie dla całego systemu bankowego. Gdyby frank poszybował w górę, wiele osób mogło by po prostu przestać spłacać swoje zobowiązania, lub nie być w stanie uzupełnić zabezpieczenia kredytu.

Można więc powiedzieć, że trzeba kibicować jak najsłabszym wynikom szwajcarskiej gospodarki. Ta na szczęście naszych frankowiczów ostatnio spowolniła.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)