Frank przełamał kolejną barierę. Kurs "sprawiedliwy" coraz bliżej
Po ponad dwóch i pół roku od decyzji banku Szwajcarii, która wywołała popłoch w wielu polskich domach, wszystko wraca do normy. Frankowi brakuje już tylko 10 gr, by dojść do poziomów sprzed krachu. Kurs "sprawiedliwy" jest jeszcze niżej. Frankowicze od początku roku zaoszczędzili już łącznie ponad 21 mld zł. Ci najbardziej pechowi płacą dzisiaj ratę o 260 zł wyższą, niż gdyby brali kredyt w złotych (przy kredycie 200 tys. zł).
Wiele musiało się zmienić, by wszystko pozostało bez zmian. Frank, krok po kroku, zmierza w kierunku kursu sprzed feralnej dla wielu polskich kredytobiorców decyzji Narodowego Banku Szwajcarii (SNB) ze stycznia 2015 r.
W poniedziałek przekroczył na forex poziom 3,65 zł i przez moment był nawet blisko 3,64 zł. Przypomnijmy, że przed krachem wywołanym decyzją banku sprzed prawie trzech lat kurs oscylował w granicach 3,54-3,56 zł. Potem panika doprowadziła franka nawet przez chwilę do 5,19 zł.
A teraz? Brakuje już tylko 10 gr, by wszystkie straty od "czarnego stycznia" poszły w niepamięć. A nie jest to niemożliwe. Wyliczenia banku Szwajcarii wskazują, że cena „sprawiedliwa”, czyli wynikająca z sumy wielu czynników makroekonomicznych, to około 3,42 zł.
Panika na franku. Co się dzieje?
Dzięki spadkom kursu szwajcarskiej waluty polscy frankowicze oszczędzają poważne pieniądze. Według naszych wyliczeń i danych NBP wartość kredytów indeksowanych do CHF tylko w tym roku spadła do około 113 mld zł - to o 21 mld zł mniej niż na koniec ubiegłego roku. Część wynika ze spłat, ale większość ze spadku kursu waluty.
Według kalkulatora z bloga jakoszczedzacpieniadze.pl, porównującego pożyczki w złotych i we frankach, przy kredycie 200 tys. zł branym w najgorszym możliwym momencie, czyli przy kursie franka 1,97 zł w sierpniu 2008 r. na 30 lat - obecnie najbardziej pechowy frankowicz płaci zaledwie 250 zł raty miesięcznej więcej, niż gdyby brał pieniądze od banku w złotych. Łącznie odda więcej o 24 tys. zł w ciągu trzydziestu lat (nie licząc spreadów walutowych). Niezbyt dobrze, ale też nie tragicznie.
Wystarczyło, że taki frankowicz był mniej pechowy i brał kredyt w październiku 2008 r., by łączna strata do "złotówkowicza" zmalała do zaledwie 11 tys. zł. Obecnie przekłada się to na ratę o 180 zł wyższą niż u "złotówkowiczów", ale przecież na początku frankowicze płacili dużo mniej.
Co więcej, jeśli kurs dojdzie do poziomu "sprawiedliwego" 3,42 zł - powiedzmy od przyszłego roku - i na nim pozostanie, to łączna strata frankowicza schodzi do zaledwie 7,5 tys. zł. To wszystko dzielone na 30 lat... Czy jest się o co bić w Sejmie i szykować specjalną ustawę?
Kurs franka od 2015 r.
Ostatni kurs „sprawiedliwy”
Ostatnio poniżej poziomu "sprawiedliwego" frank (kosztował mniej niż powinien) był pod koniec stycznia 2009 r. - podaje w swoich wyliczeniach Narodowy Bank Szwajcarii. Najbardziej niedowartościowany względem złotego był w lipcu 2008 r., czyli w apogeum szału kredytowego w Polsce.
Jak widać, warto brać kalkulacje SNB pod uwagę - kto wówczas by się nimi kierował, ten zdawałby sobie sprawę, że frank musi się umocnić i zaoszczędziłby sporo pieniędzy.
Przypomnijmy, że przed 2015 r. SNB drukował pieniądze. Chciał w ten sposób zbić cenę franka i ulżyć własnym eksporterom. To jednak dało skutek odwrotny. Wywołało to wzrost popytu na walutę, którą rynki i tak uznawały za "bezpieczną przystań" - okazało się, że im więcej franków było, tym więksi spekulanci mogli je kupować. Decyzja o końcu dodruku w styczniu 2015 r. wywołała wybuch napęczniałego popytu.
Teraz trend jest odwrotny. Na popularności zyskuje dolar - a to przez plan obniżenia podatków przez Trumpa, a to przez spodziewane podwyżki stóp Fed - więc nie ma potrzeby, by trzymać kapitał we franku. Stąd mamy jego wyprzedaż.
Na koniec 2009 roku kredyty mieszkaniowe denominowane we frankach stanowiły aż 61 proc. wartości wszystkich kredytów hipotecznych udzielonych przez banki. Ich wartość rosła razem z galopującym w górę kursem szwajcarskiej waluty. A teraz? W lipcu udział kredytów frankowych spadł poniżej 30 proc. i wciąż maleje.
Kredyty frankowe mimo braku ustawy przestają być problemem gospodarczym i społecznym. Bez specjalnych ustaw rynek powoli wyrównuje kurs. Frankowiczom nie opłaciła się spekulacja na walutach, ale ich straty nie są tak wielkie, żeby było o co kruszyć kopie w parlamencie.