Frank znów podnosi głowę

Powoli, ale konsekwentnie szwajcarska waluta zwiększa udział w sprzedaży kredytów mieszkaniowych. Pod koniec 2010 roku znaczyła już o połowę więcej niż na początku roku. W czwartym kwartale zeszłego roku Polacy pożyczyli we franku niemal 750 mln zł.

Frank znów podnosi głowę
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

14.03.2011 | aktual.: 14.03.2011 14:40

Jeszcze w pierwszej połowie 2010 roku udział sprzedaży kredytów we franku oscylował w granicach 4 proc. i co najwyżej można było oczekiwać, że zmierza do zera. Tymczasem w ostatnich trzech miesiącach roku było to 6,1 proc. – wynika z danych Związku Banków Polskich.

Zmiana jest o tyle zaskakująca, że jednocześnie na fali dyskusji na temat problemów z kredytami hipotecznymi w walutach obcych mocno spadła popularność kredytów mieszkaniowych w euro (z 21,8 proc. w III kw. do 17,3 proc. w IV kw.). Czar franka jednak trwa, bo sprzyja mu wzrost notowań. W myśl najlepszej dla kredytów walutowych zasady – pożyczaj gdy kurs jest wysoko, a spłacaj gdy jest nisko, kredyty we franku prezentują się wyjątkowo atrakcyjnie.

Można oczekiwać, że przy wysokich notowaniach franka, z jakimi mamy obecnie do czynienia, wciąż będą znajdowali się odważni do zaciągania kredytów w szwajcarskiej walucie i udział kredytów we franku w całości sprzedaży utrzyma się na poziomie co najmniej 6 proc.

Jednak nieprzychylna kredytom walutowym – szczególnie frankowym – Komisja Nadzoru Finansowego, nawet w takich warunkach może już mieć powody do zadowolenia. Przy 5-proc. średniorocznym udziale w nowej sprzedaży kredytów mieszkaniowych we franku, wartość zadłużenia Polaków w tej walucie spadła w 2010 roku o 3 proc. Co oznacza, że kwoty spłat przewyższają już te nowo pożyczane. Jak wynika z opublikowanych przez KNF danych, na koniec grudnia 2010 roku Polacy z tytułu kredytów na nieruchomości byli winni bankom 46,6 mld CHF, a rok wcześniej było to ponad 48 mld CHF. Generalnie, w przeliczeniu na złote, na koniec stycznia na 273,1 mld zł kredytów na nieruchomości spłacanych przez gospodarstwa domowe, niemal 60 proc. – bo prawie 163 mld zł – przypada na waluty obce, wynika ze statystyk NBP.

W tym roku działania nadzoru mogą część klientów dodatkowo mobilizować do zaciągania kredytów we franku czy euro. Zgodnie ze znowelizowaną przez KNF rekomendacją S, zdolność kredytowa osób zainteresowanych zadłużeniem się w walutach obcych pod koniec tego roku będzie liczona dużo mniej korzystnie niż obecnie i spadnie o około 20 proc.

A już teraz nie jest wcale łatwo dostać kredyt walutowy – szczególnie we franku. W walucie tej pożycza zaledwie osiem instytucji i każda bacznie ocenia zarówno zarobki jak i oszczędności klientów. W Nordei i DB PBC, gdzie można liczyć na marże finansowania w CHF nie przekraczające 3 proc., konieczne jest pokazanie naprawdę wysokich dochodów. W Nordei co najmniej 8 tys. zł, a w DB PBC minimum 12 tys. zł netto. Z kolei w BPH, który również ma atrakcyjną ofertę w CHF, aby sobie na nią zasłużyć, klient powinien mieć na dodatek odłożone na zakup nieruchomości co najmniej 20 proc. jej wartości. Kredytów w CHF udzielają również: Alior Bank, mBank, MultiBank, PKO BP i Polbank EFG. Tu jednak marże dla kredytu z 20-proc. wkładem własnym zaczynają się od ponad 4 proc., po dodaniu prowizji i kosztów spreadu korzyści wynikające z zaciągnięcia takiego kredytu stają się wątpliwe.

Halina Kochalska, Open Finance

finansefrankkredyty
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)