Frankowcy się bronią: nie chcemy pieniędzy, banki nie upadną
Frankowcy nie składają broni. Po rozprawie w sprawie unieważnienia kredytu walutowego, poparciu PSL teraz publikują oświadczenie, które ich zdaniem obala większość frankowych mitów. Czy uda im się wywalczyć "franka po 2 zł"?
17.01.2014 | aktual.: 21.01.2014 15:11
Oświadczenie stowarzyszenia Pro Futuris to dziesięć punktów, w których walczący o przewalutowanie kredytów frankowych, tłumaczą dlaczego taka operacja będzie sprawiedliwa i niegroźna dla systemu bankowego. Szef organizacji Tomasz Sadlik apeluje też do mediów o rozpowszechnienie tej informacji.
- Zamieśćcie proszę ten apel tak, żeby lobby bankowe zaprzestało "napuszczania na siebie" swoich polskich klientów. Nie służy to ani nam, ani innym klientom, a daje bankom alibi i przyzwolenie na kontynuację ich nieuczciwych praktyk - mówi szef stowarzyszenia Pro Futuris.
Frankowcy piszą w oświadczeniu, że banki nigdy nie posiadały franków potrzebnych do udzielenia kredytu. Był to tylko mechanizm obliczeniowy, a nie transakcja walutowa.
- Nie dostaliśmy franków, a bank musiał mieć tylko zabezpieczenie na swoim koncie 10 proc. w tej walucie. Klauzula walutowa zabezpiecza zyski banków tak, żeby przy ich wypłacaniu do spółek matek za granicą, miały one wartość jak z dnia zaciągania przez nas kredytu - piszą autorzy oświadczenia.
Podkreślają, że coraz więcej prawników wyraża opinię, iż właściciele kredytów mają prawo iść do sądu i walczyć o swoje prawa. Przypomnijmy, że o wysokich szansach na wygranie procesu z bankami mówił ostatnio m.in. znany prawnik Piotr Schramm, a także Beata Komarnicka-Nowak i Mariusz Korpalski.
Pro Futuris podaje także, że ich zdaniem nieprawdziwymi informacjami są kwoty ewentualnych strat banków wynikające z przewalutowania kredytów. Przypomnijmy, że większość zadłużonych pożyczkę dostało, gdy frank kosztował 2-2,5 zł. Dziś jego cena wzrosła do ok. 3,35 zł. To dlatego kredytobiorcy płacą wyższe raty i domagają się od banków przewalutowania do kursu z dnia zaciągnięcia zobowiązania.
KNF w październiku zeszłego roku opublikował raport, z którego wynikało, że taka operacja to koszt 40-50 mld zł. Takie uszczuplenie kas bankowych doprowadziłoby także do upadku kilku instytucji. Ich ratowanie pochłonęłoby 24 mld zł. Z kolei zdaniem najnowszego raportu Ministerstwa Finansów przewalutowanie to koszt 44,4 mld zł (więcej na ten temat można znaleźć tutaj)
.
- "Straty" banków to tak naprawdę straty ich zysku. Z ponad 100 miliardów zysku banków w Polsce za ostatnie kilka lat musieliby oddać 5-6 miliardów, jeśli sądy zasądzą przewalutowanie po kursie z dnia zaciągnięcia - pisze z kolei Pro Futuris.
Jak sprawdziła WP.PL według raportu Amron-Sarfin łączna kwota wszystkich udzielonych w Polsce kredytów hipotecznych to 329 mld zł (dane na koniec III kw. 2013 roku). W sumie czynnych jest ponad 1,81 mln kredytów. Szacuje się, że około 700 tys. zostało udzielonych w walutach obcych.
Czytaj także: Walka o 50 mld zł. Frankowcy kontra banki »
Organizacja broniąca frankowców przypomina, że wiele osób które dziś ma problem finansowe, nie byłoby w stanie nabyć nieruchomości, gdyby nie sprzedano im kredytu walutowego. Ich zdaniem banki chcąc wyśrubować wyniki finansowe, robiły wszystko by udzielić pożyczki.
- To, że wielu z nas nie miało według banku zdolności kredytowej w złotówkach, a we frankach owszem wynikało z tego, że naszą zdolność bank oceniał na podstawie danych z dnia złożenia wniosku. W ten sposób nie tylko łamał przepisy (rekomendacja S KNF), ale i dobre obyczaje i zasady profesjonalnego podejścia do klienta. Nie brano pod uwagę bardzo prawdopodobnego scenariusza zwyżki kursu franka - tłumaczy Pro Futuris.
Dodaje też, że banki swój interes zabezpieczał opłacanymi z kieszeni kredytobiorców ubezpieczeniami. Całe ryzyko zostało więc przerzucone na klientów. Stowarzyszenie nawołuje w liście do rezygnacji z bankowego tytułu egzekucyjnego. Bank zajmując środki kredytobiorców uniemożliwia im bowiem nawet na pozwanie banku, za które trzeba zapłacić.
W liście Pro Futuris prosi też o wsparcie polityków i organizacje społeczne.
- Musimy przekonać kilkanaście dużych banków, że powinny współdzielić ryzyko kursowe i oddać część nadmiernych zysków zaprzestając rujnowania polskich rodzin - piszą frankowcy.
Na koniec przypominają, że nie chcą od państwa pieniędzy na spłacenie zobowiązań. Proszą jedynie o uczciwe wsparcie instytucjonalne należne podatnikom i wyborcom. Przypomnijmy, że ostatnio w obronie frankowców murem stanął PSL. Politycy tej partii zaapelowali o dobrowolne przewalutowanie kredytów przez banki (szczegóły tutaj)
.