Hotele na wojnie z Booking.com. "To współpraca najeżona cierniami"

Choć platformy rezerwacyjne zrewolucjonizowały hotelarstwo, to ich dominacja nie zawsze podoba się samym hotelarzom. Ogon merda psem - skomentował podział ról między hotelarzami a Booking.com Krzysztof Szadurski, wiceprezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego (IGHP).

Hotele na wojnie z Booking.com. "To współpraca najeżona cierniami"
Źródło zdjęć: © Licencjodawca
oprac. NBU

26.02.2024 | aktual.: 26.02.2024 21:32

"Puls Biznesu" informuje, że platformy rezerwacyjne zmieniły się z hotelowych pośredników w zleceniodawców, decydujących o polityce sprzedaży noclegów.

Wiceprezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego (IGHP) Krzysztof Szadurski podkreśla w rozmowie z dziennikiem, że choć platformy rezerwacyjne zrewolucjonizowały branżę hotelarską, to obecnie hotelarze stali się jedynie podwykonawcami w systemie, który miał ich wspierać.

Szczególnie krytykuje dominację duopolu Booking.com i Expedia.com na polskim rynku, zarzucając Bookingowi praktyki, które utrudniają hotelarzom korzystanie z rezerwacji bezpośrednich.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Sprzedaje auta za miliony! "Tesli mi nie szkoda, traktuję ją jak lodówkę" - Robert Michalski #18

Jak donosi "PB", hotelarze twierdzą, że ich współpraca z Bookingiem jest najeżona cierniami. Magdalena Sidorowicz, dyrektor sprzedaży i marketingu w Arche wskazuje na niesprawiedliwą konkurencję ze strony platformy.

Kiedy na przykład hotele w wysokim sezonie okresowo wstrzymują współpracę, licząc na uzyskanie lepszych cen własnymi kanałami sprzedaży, Booking.com zamieszcza przy nich informację o braku miejsc i sugeruje turystom skorzystanie z innych obiektów w pobliżu - tłumaczy Sidorowicz.

Hotelarze podnoszą też kwestię "porwań domen", czyli opłacania reklam AdWords na nazwy hoteli. Ma to skutkować tym, że rezerwacje kierowane są na Booking.com, a nie na oficjalne strony obiektów. Zdaniem Sidorowicz, rezerwacje bezpośrednie, zwłaszcza w hotelach miejskich, przegrywają z Bookingiem.

Rzecznik Booking.com broni platformy

"Ci, którzy wybierają naszą platformę, często robią to ze względu na oferowane przez nas usługi - choćby tłumaczenie oferty na 44 języki czy obsługę zapytań klientów - a także globalny zasięg. Jesteśmy opłacalnym kanałem reklamowym, szczególnie dla małych i średnich firm, którym pomagamy wykorzystać rosnącą liczbę międzynarodowych gości i dotrzeć do klientów spoza ich typowych rynków" - wskazuje Booking.com.

Jednak hotelarze przekonują, że Booking.com narusza uczciwą konkurencję, stosując tzw. wąskie klauzule i utrudniając korzystanie z rezerwacji bezpośrednich.

Są to przecież niezgodne z prawem zmowy cenowe, w których firmy porozumiewają się, że klient nie może zapłacić mniej, niż wynosi uzgodniona przez nie cena. To narusza przepisy unijne oraz naszą ustawę o ochronie konkurencji i konsumentów - tłumaczy Krzysztof Szadurski.

Podkreśla, że zakazy wąskich klauzul są niewystarczające, a lobby hotelarzy nie przyniosło jak dotąd pożądanych rezultatów.

Z danych Profitroomu wynika, że platformy odpowiadają za 80 proc. ogólnej liczby rezerwacji.

- Średnia wartość rezerwacji dokonywanych przez portale pośredniczące wyniosła w minionym roku 899 zł, a bezpośrednich - aż 2122 zł - mówi Arkadiusz Czerwiński, rzecznik prasowy Profitroomu, cytowany przez "Puls Biznesu".

Różnice w wartości rezerwacji między platformami OTA a rezerwacjami bezpośrednimi wynikają z praktyk hoteli. W sezonie wysokim hotele rezygnują z OTA, korzystając z promocyjnych stawek, a w sezonie niskim wracają do tych kanałów. Dodatkowo, oferując pakiety na swoich stronach, ceny są naturalnie wyższe.

Czerwiński wskazuje, że czasami rezerwacje bezpośrednie przegrywają z OTA z winy hotelarzy, którzy nie motywują pracowników do ich przyjmowania oraz nie wykorzystują dodatkowych możliwości promocji.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (21)