Trwa ładowanie...

Internauci wzywają Szpilkę, by oddał pieniądze za akcję. Ratownicy aż tak radykalni nie są

Ratownicy, którzy sprowadzili ze Śnieżki Artura Szpilkę i jego psa, nie podzielają emocji internautów, zarzucających pięściarzowi niefrasobliwość. - To nasza praca - mówią. Za akcje ratunkowe rachunków się nie wystawia. Pytanie, czy nadal tak powinno być, wraca jak bumerang.

Internauci wzywają Szpilkę, by oddał pieniądze za akcję. Ratownicy aż tak radykalni nie sąŹródło: Instagram.com, fot: screen
d4cka38
d4cka38

- Nie wystawiamy rachunków za akcje ratunkowe, gdyż nie ma takiej możliwości prawnej. Jesteśmy od ratowania niezależnie od okoliczności – mówi w rozmowie z money.pl Sławomir Czubak, naczelnik Grupy Karkonoskiej GOPR.

Jeśli jednak osoba uratowana ma dyskomfort psychiczny z powodu niebezpiecznej sytuacji, do powstania której doprowadziła, to może przelać pieniądze na rzecz Grupy GOPR. Działalność grupy jedynie w połowie jest finansowana przez państwo, a pozostała część kwoty pochodzi od sponsorów. Turyści, nawet ci, którzy wykazali się skrajnym brakiem odpowiedzialności, nie mają natomiast żadnego obowiązku partycypować w budżecie GOPR-u.

Sportowiec natychmiast pochwalił się zdarzeniem w mediach społecznościowych. Trudno nie odnieść wrażenia, że potraktował je w kategoriach zabawnego żartu. Rozjuszyło to internetowych komentatorów, którzy zarzucili mu lekkomyślność, traktowanie GOPR-u jak taksówki, pojawiły się też wezwania, by oddał pieniądze za akcję.

d4cka38

Emocje internautów zupełnie nie udzieliły się ratownikom.

Gorzkie słowa Andrzeja Bargiela. "Ci ludzie nie zachowują się jak ludzie gór"

Sławomir Czubak przekonuje, że ratowanie wyczerpanego psa w górach można porównać np. do ściągania przysłowiowego kota z drzewa przez inne służby, a za to nikt przecież od właściciela kota nie żąda pieniędzy.

Dodaje, że istniały powody uzasadniające przyjęcie zgłoszenia w odniesieniu do pięściarza, który również był mocno wychłodzony.

d4cka38

- Uznaliśmy, że istnieje konieczność ewakuacji. Warunki pogodowe pogarszały się i trzeba było podjąć decyzję, gdyż późniejsze działania mogły być niemożliwe – mówi Czubak.

A wracając do wezwania internautów, by Szpilka oddał pieniądze, to jaką kwotą musiałby zasilić konto GOPR? Na szczęście obyło się bez udziału helikoptera. Do schroniska udał się zespół ratowniczy (dwóch ratownikach) na skuterze, akcję podjęli w ramach swojego dyżuru. Znacznie gorzej, gdyby stan poszkodowanego wymagał użycia śmigłowca. Po pierwsze, pieniądze (akcja może kosztować nawet do 100 tys. zł), po drugie, jak tłumaczy Czubak, pogoda zimą w Karkonoszach jest na tyle kapryśna, że rzadko pojawia się możliwość wysłania helikoptera.

Grupa Karkonoska GOPR nie dysponuje własnym helikopterem. Jeśli pojawia się konieczność jego użycia, ratownicy współpracują z Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym.

d4cka38

- Jesteśmy społeczeństwem roszczeniowym. Ludzie często nie rozumieją zasad działania służb ratunkowych i mają pretensje do tych, którym udzielamy pomocy. Każdy człowiek może popełnić błąd. Jeśli ktoś umie się do niego przyznać, to należy to uszanować – mówi Czubak.

Bardzo pracowity rok za GOPR-owcami

Tegoroczna zima jest dla ratowników GOPR i TOPR bardzo pracowita. Tylko w grudniu karkonoscy ratownicy wyjeżdżali do akcji 42 razy. Duże opady śniegu utrudniają poruszanie się w różnych partiach gór. Najtrudniejsza sytuacja jest w Tatrach, ale i w Beskidach i Karkonoszach również jest trudno, a dodatkowo sytuacja zmienia się nierzadko z godziny na godzinę.

Te trudne warunki nie zniechęcają jednak turystów do wychodzenia w góry. Decydują się na to i osoby z doświadczeniem w zimowych wędrówkach, i "niedzielni turyści", którzy nie mają wyobrażenia, czym tak naprawdę są góry zimą.

d4cka38

Od lat jak bumerang powracają pytania o to, czy turyści powinni płacić za akcje ratunkowe, opcjonalnie, czy nie powinni mieć obowiązku wykupienia ubezpieczenia na taką okoliczność. Bo dziś jest tak, że nawet ci, którzy sprowadzili na siebie niebezpieczeństwo z powodu skrajnej nieodpowiedzialności i lekkomyślności, nie muszą się obawiać, że na koniec urlopu dostaną rachunek od służb ratowniczych.

- Nie może być tak, że turyści bezmyślnie narażają się na niebezpieczeństwo i nic ich nie kosztuje akcja ratunkowa zapewniona z publicznych pieniędzy. Musimy to zmienić. W marcu chcemy zwołać wspólną konferencję polityków zajmujących się turystyką, ratowników górskich i firm ubezpieczeniowych, by w końcu wypracować jakiś sensowny system – to słowa Andrzeja Gut-Mostowy, posła PO z Zakopanego. Brzmi aktualnie? Z pewnością, ale wypowiedziane zostały w 2012 r.

Od tego czasu nic się w kwestii ubezpieczeń nie zmieniło, choć temat był szczególnie mocno dyskutowany w trakcie prac nad nową ustawą o bezpieczeństwie w górach. Ostatecznie żadnych rewolucji nie wprowadzono, a zadecydowało o tym kilka czynników. Parlamentarzyści uznali, że zapis o odpłatności za akcje wymagałby zmiany kilku ustaw, być może i Konstytucji, która gwarantuje, że "obywatelom - niezależnie od ich sytuacji materialnej - władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych''.

d4cka38

Od pomysłu więc odstąpiono, a jedyna nowość polegała na tym, że Tatrzański Park Narodowy przeznacza na rzecz TOPR 15 proc. wpływów z wejść na swój teren. Skoro bowiem do większości wypadków na terenie, na którym działa TOPR, dochodzi na terenie TPN, to uzasadnione jest partycypowanie przezeń w kosztach akcji.

Czy te 15 proc. stanowi jakiś istotny udział w budżecie tej jednostki? Stanowią mniej więcej tyle, ile słowackie służby uzyskują z wpływów z ubezpieczeń. Rozwiązanie słowackie, które zakłada odpłatność za akcje, jest bardzo często przywoływanym przykładem "systemu idealnego". Niezależnie od tego, jak jest dobry, w Polsce nierealny.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

d4cka38
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4cka38