"Jest klęska urodzaju". Co się dzieje na rynku warzyw?
Rośnie napięcie wokół sytuacji na rynku warzyw. Rolnicy alarmują o niskich stawkach skupu, braku możliwości sprzedaży plonów, a nawet konieczności ich niszczenia. Sprawdziliśmy, skąd biorą się niskie stawki oferowane rolnikom.
Jak tłumaczy w rozmowie z WP Finanse Maciej Kmera, ekspert rynku hurtowego Bronisze pod Warszawą, "obecnie mamy do czynienia z klęską urodzaju i nadpodażą".
- W tym roku rolnicy wyprodukowali zbyt dużo warzyw gruntowych, takich jak pomidory, cebula, marchew czy ziemniaki. Stało się tak, ponieważ odchodzą od upraw, które ich zdaniem są całkowicie nieopłacalne, np. zbóż czy kukurydzy. Przeznaczyli więc te same areały pod inne uprawy ziemniaków czy kapusty białej. W efekcie rynek się zapchał - wskazuje Kmera.
Posłuchaj doświadczonego zbieracza. O tym pamiętaj, idąc na grzyby
"Klęska urodzaju"
Spadły też ceny. - Rok temu białe odmiany ziemniaków, jak Irga, kosztowały około 1,60 zł za kilogram. Dziś to 80 groszy do 1 zł. To ok. 20 proc. mniej niż średnia wieloletnia - dodaje Kmera.
Dr Jakub Olipra, starszy ekonomista w Credit Agricole, informuje, że ceny warzyw we wrześniu spadły rok do roku o 0,6 proc.
To, że rolnicy organizują samozbiory, nie wynika z tego, że sieci handlowe nie chcą sprzedawać polskich warzyw czy owoców, tylko z faktu, że mamy do czynienia z klęską urodzaju - wyjaśnia w rozmowie z nami Jakub Olipra.
Sytuacja jest szczególnie trudna dla rolników, którzy nie mają stałych odbiorców. - Problemy ze sprzedażą warzyw, o których słyszymy w mediach, dotyczą głównie zbiorów "na pniu" - mówi Kmera. - Jeśli ktoś nie ma wypracowanego kanału zbytu, nie wie, gdzie sprzedać warzywa, nie ma kontaktów handlowych, a nagle zasadzi hektar czy dwa ziemniaków, to zostaje z 150 tonami produktu. A to nie jest coś, co łatwo sprzedać - dodaje.
Niektórzy rolnicy ratowali się organizowaniem samozbiorów, a część gospodarstw zdecydowała się na niszczenie nadwyżek upraw. Małżeństwo z Niewirkowa koło Zamościa na Lubelszczyźnie zorganizowało samozbiory pomidorów. "Można rwać, ile się chce" - zachęcali w ogłoszeniu.
"To się po prostu nie opłaca"
Marian Sikora, przewodniczący Rady Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych, tłumaczy w rozmowie z WP Finanse, że z kolei w sklepach ceny warzyw są znacznie wyższe.
- Koszty pracy są tak wysokie, że to się po prostu nie opłaca. To, co płaci supermarket, nie pokrywa nawet kosztów zbioru. Już nie mówiąc o tym, że te warzywa kosztowały sporo pracy, pielęgnacji, nawozów. I tu właśnie zaczyna się problem - zwraca uwagę.
Sikora tłumaczy, że sieci handlowe sprowadzają warzywa z zagranicy, korzystając z wcześniejszych zbiorów w innych krajach.
Mamy komentarz Biedronki
O stanowisko postanowiliśmy zapytać Biedronkę. Sieć podkreśla, że zawsze wspiera polskich producentów.
"W 2024 r. 94 proc. produktów spożywczych pochodziło z Polski. Priorytetem w relacjach z dostawcami zawsze jest kontraktacja sezonowa gwarantująca bezpieczeństwo produktów zarówno dla naszych klientów, jak i naszych partnerów. Wspieramy również lokalnych dostawców, których zaangażowanie to dla nas sposób na wspieranie regionalnej gospodarki i tworzenie miejsc pracy - twierdzi Katarzyna Sobol-Florczykowska, starszy kupiec w Sekcji Zakupu Warzyw w sieci Biedronka.
Sieć zwraca uwagę, że w 2024 r. rozpoczęła współpracę z ponad 70 nowymi gospodarstwami, zwiększając liczbę aktywnych dostawców do około 230. - Do naszych sklepów trafiło ponad 126 mln sztuk produktów od nich pochodzących, a wartość zakupów wzrosła o 45 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim - dodaje Sobol-Florczykowska.
Potrzebne są zmiany
Marian Sikora wskazuje, że konieczna jest zmiana w podejściu do handlu produktami rolnymi.
- Wszystkie umowy handlowe powinny brać pod uwagę, ile towaru mamy w kraju i ile rzeczywiście trzeba sprowadzić. Dopiero wtedy powinno się podejmować decyzje. Rynek i handel powinny być prowadzone w taki sposób, żeby nie zniszczyć własnej produkcji. Bo jeśli rolnicy się wycofają, to później będzie jeszcze drożej w sklepach - przekazuje przewodniczący rady Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych.
- Rolnik chce przynajmniej wyjść na zero. Jak zostawi te warzywa na polu, to tylko grzyby się na nich rozwiną. To jest tragedia - dodaje.
Czynniki wpływające na ceny skupu
Na początku października minister rolnictwa i rozwoju wsi Stefan Krajewski informował, że zwrócił się do prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) o sprawdzenie, czy nie dochodzi do zmowy cenowej na rynkach rolnych w związku z niskimi cenami skupu płodów rolnych.
UOKiK przekazał, że pismo ministra rolnictwa o możliwej zmowie cenowej miało ogólny charakter i nie zawierało dowodów. W odpowiedzi podkreślił, że z bieżących analiz wynika brak przesłanek do uznania spadków cen za efekt zmowy, a kluczowe są czynniki rynkowe utrwalone od lat.
UOKiK wyliczył m.in. znaczący import, wysoką podaż krajową, koncentrację w handlu i przetwórstwie przy rozdrobnieniu producentów, a także niedostateczne inwestycje w lokalne przetwórstwo, magazynowanie i wsparcie sprzedaży. Urząd wskazał też na potrzebę skutecznych kontroli jakości importu produktów.
Paulina Master, dziennikarka WP Finanse