Jogurty tylko dla kobiet lub mężczyzn? Dietetyk: "To chwyt marketingowy"
Nigdy nie przekonywało mnie dzielenie jedzenia na to "męskie” i "kobiece". Jeszcze rozumiem np. inny zestaw preparatów multiwitaminowych dla kobiet i dla mężczyzn, ale jedzenie? Wiem, że to marketingowa kalkulacja, ale wkurza mnie żerowanie na niewiedzy konsumentów. Dlatego dzisiaj postanowiłam wziąć pod lupę jogurty "men" i "women". Spójrzmy poniżej na składy:
Jogurt „dla kobiet”: mleko pasteryzowane, białka mleka, błonnik: oligofruktoza, przecier truskawkowy z zagęszczonego przecieru 1,8%, koncentrat soku z czarnej marchwii, aromaty naturalne, L-karnityna 0,06%, żywe kultury bakterii jogurtowych
Jogurt „dla mężczyzn”: mleko pasteryzowane, białka mleka 6,7% (w tym aminokwasy BCAA 1,6%: Isoleucyna, Leucyna i Walina), truskawki 1,6%, koncentrat soku z czarnej marchwi, aromaty, substancja słodząca: sukraloza; żywe kultury bakterii jogurtowych
Porównałam ze sobą jogurty o tym samym smaku – truskawkowym. Przede wszystkim, podstawą różnicą w składach jest obecność aminokwasów rozgałęzionych BCAA (mają właściwości poprawiające regenerację i budowę mięśni) w wersji „men” i dodatek l-karnityny (mającej zastosowanie jako składnik wspomagający odchudzanie) w wersi "women".
Tę różnicę można sprowadzić do stwierdzenia, że zdaniem Bakomy mężczyźni chcą budować mięśnie, a kobiety chcą się odchudzać (i przy okazji są gotowe wydać na to więcej - na powyższych zdjęciach możemy zobaczyć różnicę w cenie obu produktów).
Zobacz też: "Podatek handlowy. Nie łudźmy się: będzie drożej"
Jednak najzabawniejsza jest liczba tych składników w każdym z jogurtów – w przypadku BCAA jest to 1,6% jogurtu czyli 3,68 g na całe opakowanie jogurtu! Jeszcze lepsza jest zawartość l-karnityny: 0,14 g! No, to rzeczywiście producent się szarpnął.
Żeby stosowanie obu suplementów miało sens, powinno się przyjmować ok. 1 g BCAA na 10 kg masy ciała, a l-karnityny przynajmniej 5 g dziennie. Także uzupełnianie tych składników jogurtami jest bezcelowe. Ale wiadomo – zawsze jakiś chwyt marketingowy. Może ktoś bez tej wiedzy połasi się na "odchudzający jogurt".
Ciekawi mnie natomiast skąd wynika różnica w słodzikach – w "męskim" jogurcie użyto po prostu sukralozy, natomiast w „kobiecym” słodzikiem jest błonnik, czyli oligofruktoza. Spróbowałam obu jogurtów i dla mnie smaczniejszy jest ten „damski” – mniej słodki, bardziej czuć truskawki.
Spójrzmy jeszcze na porównanie tabeli wartości odżywczych:
Makroskładniki są dość podobne poza węglowodanami, których jest trochę więcej w „kobiecym” jogurcie i białkiem, którego jest więcej o 5 g w "męskim" produkcie. Jako osoba uprawiająca sport płci żeńskiej wybrałabym w tym wypadku "męski" jogurt.
Porównałam też dwa inne jogurty tej samej firmy. Jeden w wydaniu "bezpłciowym", drugi z dopiskiem "men" (a tak w ogóle czy tylko ja czytam "7 zbóż men" jak "siedem buszmen"?).
Jogurt "zwykły", truskawkowy: mleko pasteryzowane, cukier trzcinowy, truskawki 5,7%, śmietanka pasteryzowana, zboża 3%: pszenica, jęczmień, żyto, owies, proso, gryka, ryż; otręby pszenne; żywe kultury bakterii jogurtowych oraz Lactobacillus acidophilus i Bifidobacterium lactis.
Jogurt "men", brzoskwiniowo-gruszkowy: mleko pasteryzowane, cukier trzcinowy, śmietanka pasteryzowana, zboża 1,5%: jęczmień, pszenica, płatki owsiane, płatki żytnie, gryka, pszenica orkisz, ryż; otręby pszenne, ziarna słonecznika 0,9%, brzoskwinie 0,5%, gruszki 0,5%, ziarna dyni 0,4%, aromaty, barwnik: karoteny, żywe kultury bakterii jogurtowych oraz L. acidophilus i Bifidobacterium lactis.
Jak widać, poza innymi owocami (nie znalazłam takich samych smaków w obu opcjach) nie ma praktycznie żadnej różnicy. Zaledwie jedna kaloria i 0,3 g białka więcej i 0,2g węglowodanów mniej. Jeżeli chodzi o wrażenia smakowe, to ponownie odnoszę wrażenie, że "męska" wersja jest słodsza i ma większe kawałki owoców.
Ale jak widać, to wystarczy, aby producent życzył sobie więcej (średnio o 1 zł więcej na 1 kg produktu) za inną etykietę. Niby niedużo, ale przeliczmy sobie to przez liczbę sprzedawanych jogurtów, która idzie w setki tysięcy – wychodzi pokaźna suma.
Może jednak jest jakaś inna różnica, a ja się po prostu nie znam? Postanowiłam zapytać o to specjalistkę w tej dziedzinie, Edytę Piesyk-Gratkiewicz, dietetyczkę, chemiczkę, specjalistkę ds. żywienia:
- Nie ma żadnego naukowego uzasadnienia, aby różnicować produkty spożywcze na te przeznaczone dla kobiet i dla mężczyzn. Mówiąc najprościej, jest to czysty chwyt marketingowy znany od lat i to na całym świecie – mówi. Dodaje też: - Różnicowanie ceny w zależności od płci, do której kierowany jest produkt czy usługa, to tak zwany "gender pricing", zwany też "różowym podatkiem".
Tak jak myślałam – czysty marketing. Ale czy tylko dla mnie wydaje się zabawne, że żeby zachęcić mężczyzn do jedzenia jogurtów owocowo-zbożowych trzeba napisać na nich jak wół "MEN"? Rzeczywiście tak jest, czy to może producenci mają mało wiary w konsumentów płci męskiej?
A co by się stało, gdyby mężczyzna zjadł jogurt bez napisu "for men" albo, o zgrozo, z napisem "for women"? Może gdybym to ja zjadła coś z napisem "for men", to czy wyrosną mi wąsy? O to też zapytałam naszą ekspertkę:
- To jest nielegalne! Oczywiście żartuje. Jasne, że nic się nie stanie. Te jogurty prawie nie różnią się składem i jeśli ktoś ma ochotę na jogurt dla kobiet, a jest mężczyzną – czy też odwrotnie – to mogę życzyć jedynie: smacznego.
Uff! Zatem panie, panowie, mam dobrą wiadomość: możemy jeść, cokolwiek nam się podoba i nie zmieni to nic w stopniu naszej kobiecości czy męskości. Nie dajcie się złapać producentom na ich marketingowe sztuczki i czytajcie składy.
**Spotkaliście się z podobnymi absurdami na opakowaniach? Piszcie i wysyłajcie zdjęcia na dziejesie.wp.pl