Trwa ładowanie...

Już nie wierzymy w promocje

Choć w centrach handlowych kuszą wielkie napisy "wyprzedaż", "sale", "-50 proc.", to tłumów klientów nie ma. Polacy przyzwyczaili się, że w sieciówkach promocje są niemal codziennie - pisze "Rzeczpospolita".

Już nie wierzymy w promocjeŹródło: AFP, fot: JUSTIN SULLIVAN
d3g9hh3
d3g9hh3

Tradycyjne posezonowe wyprzedaże w tym roku ruszyły już w połowie czerwca, ale największe obniżki i najwięcej przecenionego asortymentu zobaczyć można w sklepach od początku lipca.

Klienci jednak nie reagują na słowo "promocja" histerycznie. Wręcz przeciwnie. Obecnie mało kogo posezonowe wyprzedaże w lipcu i styczniu zachęcają do odwiedzenia centrum handlowego. "Rz" cytując anonimowe źródło, pisze, że rynek jest rozregulowany, bo nawet w momencie pojawienia się nowej kolekcji i tak coś w sklepie zawsze jest przecenione.

A to oznacza, że posezonowe wyprzedaże nie są atrakcyjne. Same rabaty oferowane w tym okresie przez sieci handlowe także nie są oszałamiające. "Rz" pisze, że nagminnie łamie się prawo, podnosząc cenę tylko na chwilę, by później można było przykleić napis "promocja" do starej ceny.

Gazeta przywołuje też badania firmy PMR. Wynika z nich, że w centrach handlowych coraz rzadziej kupujemy ubrania. Choć nadal to najpopularniejsze miejsce do uzupełnienia braków w szafie, to w ciągu roku odsetek osób deklarujących robienie tam zakupów spadł z 64 do 60 proc.

Kto zyskuje? Już 15 proc. Polaków ubiera się w dyskontach odzieżowych. To wzrost rok do roku o 4 pkt. procentowe. Zyskały też o jeden punkt procentowy sklepy z odzieżą używaną. Z 28 do 30 proc. wzrósł też odsetek kupujących na bazarach. A tu akurat posezonowe wyprzedaże się nie sprawdzają. R

d3g9hh3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3g9hh3