Kaczyński: część biznesu, wywodząca się z poprzedniego systemu, szkodzi rozwojowi
Część polskiego biznesu, która wywodzi się jeszcze z poprzedniego systemu, szkodzi polskiemu rozwojowi, blokuje innych - powiedział w środę prezes PiS Jarosław Kaczyński, w kontekście swojego wywiadu dla "Rzeczpospolitej".
04.09.2013 | aktual.: 04.09.2013 17:35
W wywiadzie dla "Rz" Kaczyński powiedział m.in., że po 1989 r. mechanizm selekcji negatywnej, charakterystyczny dla komunizmu, przeniósł się do biznesu. Szef PiS ocenił, że duży i średni biznes, ale też ten mały, w wielu przypadkach nadal stanowi przystań dla ludzi dawnego systemu. "Porządne państwo i dobrze działający rynek - gdzie nie trzeba łapówek i znajomości - same to uregulują" - zaznaczył. Stwierdził też, jeśli ktoś mimo nienajlepszej przeszłości i charakteru sprawdza się w interesach, to nie ma się czego bać, ale wielu nie jest dobrymi biznesmenami - dodał.
Prezes PiS opowiedział się ponadto za "wymuszeniem podniesienia płac". W odniesieniu do prezydenta Bronisława Komorowskiego mówił o "dziwnych związkach z ludźmi związanymi ze służbami".
Kaczyński, pytany podczas środowej konferencji w Krynicy Zdroju o słowa z wywiadu dla "Rz" dotyczące biznesu ocenił, że "rzeczywiście jest tak jak mówi".
- Często ci ludzie w dalszym ciągu, choć są na pewno w mniejszości w dzisiejszym biznesie, blokują drogę innym. O to tutaj chodzi, o blokowanie drogi innym, także tym młodym, którzy by chcieli tworzyć w Polsce firmy - mówił prezes PiS.
Kaczyński podkreślił, że jego ugrupowanie chce stworzyć w Polsce "wielki ruch podobny do tego, który był na przełomie lat 80. i 90.". - Ale to jest niemożliwe bez odblokowania różnych barier - uważa lider Prawa i Sprawiedliwości.
Dodał, że mówił "o pewnej części biznesu, dzisiaj już pewnie wyraźnie mniejszościowej, dysponującej przywilejami, które wywodzą się jeszcze z poprzedniego systemu". - Części, która szkodzi polskiemu rozwojowi, blokuje innych - ocenił prezes PiS.
Stwierdził ponadto, że w rozmowie z "Rz" mówił o "zachęcie do innowacji".
- Zachęta do innowacji może wynikać także z tego, że pracownicy w Polsce, których zarobki w porównaniu z polskim PKB na głowę mieszkańca są zbyt niskie, będą zarabiać więcej. Podnosząc płacę minimalną i stosując inne metody można doprowadzić do tego, by nie opłacało się tak mało płacić. To będzie zmuszało do tego, by unowocześniać przedsiębiorstwa. W Polsce wydajność pracy na godzinę jest jedna z najniższych w UE. To trzeba zmienić - uważa Kaczyński.
Odnosząc się do propozycji opodatkowania transakcji finansowych, Kaczyński zaznaczył, że jest to "propozycja, która pada na świecie od wielu lat". - W sytuacji kryzysu trzeba poszukiwać dodatkowych źródeł dochodów. To jest stosunkowo mało dolegliwe źródło. Z tego powodu z Polski nie będzie odpływał kapitał - uważa prezes PiS.
Odnosząc się z kolei do swych słów pod adresem prezydenta Komorowskiego prezes PiS stwierdził, że "z faktami trudno dyskutować". - Skąd jest gen. Stanisław Koziej, szef BBN, skąd jest Tomasz Nałęcz, jeden z doradców prezydenta? - pytał Kaczyński.
- Był w życiu Komorowskiego taki moment, w którym był w opozycji, szanuję to, ale tym bardziej dziwią te wybory personalne - dodał prezes PiS.
Zdaniem szefowej prezydenckiego biura prasowego Joanny Trzaski-Wieczorek słowa prezesa PiS, dotyczące otoczenia Bronisława Komorowskiego, są zaskakujące i niezrozumiałe.
- Rozwinięcie przez pana prezesa Kaczyńskiego wątku zawartego w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" podczas konferencji prasowej w Krynicy, kiedy to mówił m.in. o swoim krytycznym stosunku do otoczenia prezydenta Bronisława Komorowskiego wydaje się dowodzić zaskakująco krótkiej pamięci politycznej - powiedziała PAP Trzaska-Wieczorek.
Jak dodała "być może Jarosław Kaczyński nie pamięta bądź nie chce pamiętać, że wskazywany przez niego Stanisław Koziej był wiceministrem obrony narodowej w rządzie premiera Kazimierza Marcinkiewicza, a zatem osobą, którą prezes PiS musiał w tym czasie darzyć zaufaniem".
Prezydent Bronisław Komorowski - podkreśliła Trzaska-Wieczorek - "zapraszając do współpracy Stanisława Kozieja kierował się argumentem, że warto współpracować z ludźmi o rożnych wrażliwościach, poglądach i przeszłości politycznej, a przeszłość polityczna pana ministra Kozieja związana jest m.in. z rządem Prawa i Sprawiedliwości".
- Podobna idea przyświecała panu prezydentowi, kiedy zapraszał do współpracy pana prof. Tomasza Nałęcza, który zresztą zawsze bardzo otwarcie mówił o swojej przeszłości politycznej i poglądach - powiedziała szefowa prezydenckiego biura prasowego.
Dlatego - zaznaczyła Trzaska-Wieczorek - argumentacja, która padła z ust Jarosława Kaczyńskiego wydaje się "kompletnie niezrozumiała" zwłaszcza, że on sam podczas tej samej konferencji prasowej nawołuje do trzymania się faktów.