Kiedy w firmie lecą głowy…

Przyszła nowa miotła i zamiata po swojemu. Innymi słowy, w firmie pojawił się nowy szef i rozpoczyna swoje porządki. Czas, by poleciały niektóre głowy. Czyje spadną w pierwszej kolejności?

Kiedy w firmie lecą głowy…
Źródło zdjęć: © Thinkstock

06.09.2011 15:49

- W mojej firmie przeżyłam już kilku szefów. Zawsze sytuacja się powtarza. Kiedy na jakimś wysokim stanowisku pojawi się nowa osoba, regułą jest to, że zwalnia osoby z którymi ma ściśle współpracować. Na ich miejsca dobiera sobie pracowników. Z reguły głupszych od siebie – opowiada Jola pracująca w dużej korporacji. – Starych wyrzuca, mimo ich kompetencji. Żal na to patrzeć, bo coraz gorzej się w takich warunkach pracuje. Jednak prawda jest taka, że z przełożonym nie wygrasz. Albo całkowicie podporządkujesz się i dzięki temu będzie przypisywał sobie twoje zasługi albo zrobi wszystko byś odszedł.

Nie bądź taki mądry

- Zespół pracuje efektywnie, gdy jest zróżnicowany – tłumaczy Agnieszka Zielonka – Sujkowska, Business Coach. – Ścieranie się poglądów w każdej firmie jest potrzebne do prawidłowego jej funkcjonowania. Bywa jednak, że niedojrzały i niepewny szef poszukuje firmie ludzi na wzór i podobieństwo swoje.
Okazuje się więc, że nie każdy szef potrafi patrzeć perspektywicznie. Kiedy się boi o swoją pozycję, poprzestaje na słabszych jednostkach, którymi można manipulować i zastraszać.
- Nie ujawniaj się zwłaszcza na początku okresu pracy, że jesteś mądrzejszy od swojego szefa. To zwykła życiowa socjotechnika - radzi Robert, który po dziesięciu latach w firmie został zwolniony przez nową szefową. – Niestety, mi tej mądrości zabrakło. Poleciałem, bo byłem zbyt krnąbrny i zbyt często okazywał się, że mam wiedze której nie ma świeżo zatrudniona pani dyrektor.
Roberta los, w ciągu dwóch lat, podzieliło dziewięciu innych jego kolegów. Z różnych działów. Oczywiście nie wszyscy od razu. Zwalniani byli niemal z dnia na dzień. Z zaskoczenia. Chociaż jak się później okazywało, zwolnienie to było dla nich wybawieniem. Każdy wspaniale poradził sobie na rynku pracy.
- Cóż, po kilkunastu latach pracy ciężko odchodzić z firmy, z którą łączy cię wiele sentymentalnych wspomnień, ale z tą osobą nie dało się pracować – wspomina Ewa, zwolniona z pracy koleżanka Roberta. Przełożona tej dwójki boi się osób samodzielnych, z inicjatywą i chęcią zrobienia "czegoś" dla firmy. Ich głowy musiały polecieć bo manifestowali swoje niezadowolenie, a ludzie z otoczenia cenili ich bardziej niż nową szefową. - Bywa jednak i tak, że słabymi jednostkami otacza się osoba z zawyżoną samooceną – mówi Agnieszka Zielonka – Sujkowska, Business Coach. – Z całą pewnością nie robi tego szef znający swoje mocne strony i swoją wartość na rynku pracy.

Różowe okulary

- Za to na moim miejscu pojawiła się osoba, która jeździ z panią dyrektor na zakupy do Mediolanu, chodzą razem na lunche i wiecznie się śmieją. W sumie mają klawe życie, ale za to w firmie jest dramat. Zamiast się rozwijać, to się zwija – dopowiada Ewa. Czy rzeczywiście nowy boss to dla firmowych lizusów sposób na awans? Do nowego, lepszego stanowiska prowadzi przecież kręta droga. Aby zająć czyjeś stanowisko, kogoś z tego stanowiska trzeba wyrzucić. Jednak w walce o pracę, awans i podwyżkę nikogo raczej to nie interesuje. Rządni władzy współpracownicy posuwają się do działań, które delikatnie można nazwać niemoralnymi. Zrobią wszystko by wkraść się w łaski przełożonego. Wspólne pasje i rodzinne spotkania zaowocować mogą podwyżką. Przecież taka już jest ludzka natura, że na "swoich" szef spojrzy przez różowe okulary. Lizus jednak musi uważać, by nie znalazł się inny, sprytniejszy lizus. Bo wtedy jego głowa… poleci.

ml

awanskarierasukces
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)