Kim jest sponsor?

Samotny menedżer w kręgach biznesowych może być postrzegany jako nieudacznik - o sponsoringu rozmawiamy z dr Zbigniewem Janczarkiem, psychologiem społecznym.

Kim jest sponsor?

19.02.2012 | aktual.: 17.06.2014 10:09

- Najczęściej myślimy, że dobrze sytuowani mężczyźni około czterdziestki wchodzą w role tzw. sponsorów. Przechodzą kryzys wieku średniego, dlatego by dodać sobie animuszu kupują sportowy samochód i wynajmują atrakcyjną kobietę do towarzystwa. Czy to prawdziwy obraz?

- Nieprawdziwy. Na temat sponsoringu przeprowadzono w Polsce i na świecie bardzo dużo badań. Z tych najnowszych dowiadujemy się, że częściej tzw. sponsorami zostają mężczyźni mający po trzydzieści lat, stojący u progu kariery. Są młodymi menedżerami i właśnie dostali awans. Mieszkają w dużym mieście. Najważniejsza dla nich jest praca, dlatego nie są zainteresowani zakładaniem rodziny, przynajmniej jeszcze nie teraz. Nie chcą się angażować. Uważają, że związki emocjonalne to dla nich niepotrzebny balast. Oni są skoncentrowani na sobie i na swojej karierze. Najczęściej pracują do późnych godzin nocnych, również w weekendy. Dlatego nie mają czasu, żeby kogoś "normalnie" poznać, to dla nich trwa za długo i jest zbyt skomplikowane. Potrzebują kogoś, kto zaspokoi ich potrzeby seksualne, ale też kogoś, z kim będą mogli iść na firmową kolację z kontrahentem zawsze, gdy zajdzie taka potrzeba. Samotny menedżer w kręgach biznesowych może być postrzegany jako nieudacznik.

- Taka kobieta ma być częścią ich image?

- Tak, dokładnie. W wielu przypadkach kwestie seksualne mogą być nawet drugoplanowe. Mogą nawet nie istnieć. Rozmawiałem z kilkoma kobietami, które zarabiały w ten sposób i niektóre opowiadały mi, że miały być tylko elementem wizerunku sponsora. Nie chodziły z nim do łóżka. Niektóre podpisywały coś w rodzaju umowy np. na rok.

- Ale po co umowa? Strony nie pójdą przecież do sądu, jeśli któraś z nich nie wywiąże się z zobowiązań.

- No właśnie. Ale sponsor chciał "zaklepać" sobie kobietę do towarzystwa na określony czas. Być może chciał też kupić wyłączność na jej usługi. Ale może chciał jasno podkreślić, że "wiąże" się tymczasowo. Być może miał obawę, że i w tych relacjach pojawi się element zaangażowania.

- A jak poznają "towarzyszki"? Przez Internet?

- Mam bardzo niepełne dane na ten temat. Z moich analiz wynika, że z polecenia znajomego, zaufanego kolegi z pracy. Ci sponsorzy obawiali się przypadkowości. I być może musieliby "sprawdzić" kilka kandydatek. Zależało im na kimś pewnym. Ale z kolei z innych badań wynika, że rzeczywiście wyszukują oferty w sieci. Dodajmy też, że wymogi stawiane kobietom do towarzystwa są wysokie. Mają one znać języki obce lub np. orientować się w bieżącej sytuacji gospodarczej. Na tych bankietach mają przecież rozmawiać, być błyskotliwe. Tu nie chodzi tylko o wygląd. Dlatego idealnymi kandydatkami są absolwentki, studentki kończące naukę. Ale tu nie ma reguły. Jedna z pań do towarzystwa przyznała, że ma własny nieduży biznes. Prowadzi salon kosmetyczny, zatrudnia kilka pracownic. Twierdziła, że sponsoring to jej poboczny interes. Bardzo rzadko kobietami do towarzystwa są kobiety ubogie czy źle wykształcone. Sponsoringiem zajmują się osoby dobrze sytuowane, żyjące na wysokim poziomie i chcące go utrzymać. Gdyby poszły do
zwykłej pracy, zarabiałyby dużo mniej.

- Czy inni menedżerowie nie domyślają się, że ich kolega przybył na firmową kolację z wynajętą kobietą?

- Może i domyślają się, ale za chwilę pomyślą, że ich kolega świetnie zarabia, a więc jest dobry w tym, co robi, skoro może pozwolić sobie na wynajęcie towarzyszki. Niestety, bardzo często sponsoring w świecie menedżerów nie jest postrzegany jako coś złego. A przecież jest czymś złym.

- Ile menedżerowie płacą za towarzystwo? Jakie są stawki?

- Naprawdę bardzo różne. Od ok. 300 zł za jednorazowe spotkanie, do kilku tysięcy złotych w ujęciu miesięcznym.

- Czy rzeczywiście zjawisko się nasila? Przybywa kobiet, które chcą w ten sposób zarabiać?

- Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Gdzieś przeczytałem, że ogromny odsetek studentek prostytuuje się lub ma sponsora. Ale ja myślę, że to zawyżone szacunki. Bo nie ma tylu mężczyzn, którzy chcieliby płacić za te usługi. I to tak dużo. To jednak rzadkie zjawisko.

Rozmawiał Krzysztof Winnicki
/ak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)