Kończy się złota era. Czy powtórzymy scenariusz sprzed 100 lat?
Amerykański ekonomista obawia się, że odpływ inwestycji z rynków wschodzących to powtórka scenariusza sprzed 100 lat. Wówczas ludzkość stała u progu dwóch wojen światowych, których nikt się nie spodziewał.
02.10.2013 | aktual.: 02.10.2013 13:00
- Zastanawiam się, czy tak jak rok 1913 wyznaczył koniec pierwszej złotej ery globalizacji, która rozpoczęła się w 1870 r., tak 2013 r. może stanowić koniec naszej epoki globalizacji, która przyspieszyła w latach 80. i 90. XX w. - mówi Joachim Fels, główny ekonomista Morgan Stanley, cytowany przez portal Business Insider. Choć ekspert podkreśla, że jego przemyślenia wymagają dogłębniejszej analizy i nie oznaczają przepowiedni kolejnych dwóch wojen światowych, to wyłaniające się z nich wnioski są niepokojące.
Fels martwi się przede wszystkim nasilającym się obecnie trendem, który może doprowadzić do deglobalizacji. Chodzi o wycofywanie się zagranicznego kapitału z rynków wschodzących. W wyniku kryzysu finansowego i masowego druku pieniędzy przez banki centralne nadwyżka kapitału płynęła do krajów rozwijających się, które oferowały duże zwroty z inwestycji. Jednak od jakiegoś czasu inwestorzy odwracają się od rynków wschodzących.
- Renacjonalizacja inwestycji odbywa się obecnie na rynkach finansowych strefy euro, w odpowiedzi na kryzys zadłużenia. Czy podobny proces rozszerzy się na cały świat? Mam nadzieję, że nie, ale nie wykluczam tego - pisze ekonomista.
Taka deglobalizacja gospodarki i rynków finansowych miałaby, w ocenie Felsa, poważne konsekwencje ekonomiczne. W ich rezultacie mogłoby dojść do nierównej dystrybucji bogactwa, prowadzącej do napięć i konfliktów w skali międzynarodowej.
- Tego najbardziej się obawiam. Oczywiście, można powiedzieć, że nasze rządy i społeczeństwa wyciągnęły naukę z historii. Jako optymista wierzę w to. Jednak także w 1913 r., w apogeum złotej ery globalizacji, nikt nie podejrzewał tego, co przyniesie przyszłość - zauważa Fels. - Skończę na tym, zanim posunę się za daleko. To tylko wstępna teza, która wymaga głębszego rozważenia - podsumowuje swoje rozważania główny ekonomista Morgan Stanley.