Koniec surfowania w pracy
Koniec z graniem, czatowaniem, czy oglądaniem erotycznych stron w biurze. Firmy coraz częściej ograniczają swym pracownikom dostęp do wirtualnej sieci - pisze "Metro".
11.09.2006 | aktual.: 15.09.2006 14:14
Co trzeci pracownik poświęca przynajmniej godzinę pracy na surfowanie po sieci w celach prywatnych. 8% czynność ta zajmuje od dwóch do trzech godzin. W ciągu tygodnia jedna osoba traci więc na rozrywki co najmniej pięć godzin - obliczył serwis Wirtualna Polska.
Najczęściej są to pogaduszki przez komunikator gadu-gadu czy odwiedzanie stron z aukcjami w sieci. Co gorsza, internauci byli zgodni co do tego, że wykorzystywanie sieci do prywatnych celów nie jest niczym nagannym, pod warunkiem że nie przeszkadza to w wykonywaniu służbowych obowiązków. Takiego zdania jest 64% ankietowanych. Zaledwie 15% potępiło surfowanie w godzinach pracy.
Pracodawcy coraz częściej kontrolują sieć. Jeszcze pół roku temu przyznawało się do tego 2% firm, a dziś jest ich już kilkakrotnie więcej. Zjawisko to zostało nazwane mianem cyberslackingu. Firmom pomagają w tym programy komputerowe.
Bardzo rygorystycznie do Internetu podchodzi Telekomunikacja Polska. Większości pracowników firma zablokowała wszelki dostęp do sieci, zapewniając tylko służbową pocztę oraz wewnętrzny intranet. _ To niezbędne minimum wykorzystywane w czasie pracy. Chcemy, by pracownicy kontaktowali się z naszymi klientami, a nie przesiadywali na aukcjach _ - mówi Jacek Kalinowski, rzecznik Telekomunikacji Polskiej.
Podobnie jest w innych firmach telefonicznych, u operatorów komórkowych, w firmach ubezpieczeniowych, LOT, Orlenie. Nawet mBank, w którym wszyscy pracownicy pracują przez Internet, znacznie ograniczył dostęp do wirtualnych stron - pisze "Metro". (PAP)
Więcej: Metro - W pracy nie posurfujesz