Kradzież w muzeum we Wrocławiu. Zniknęły znaczki warte ponad milion złotych?
Arkusz stu cennych znaczków pocztowych zniknął ze zbiorów Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu. Ktoś podmienił eksponaty o szacunkowej wartości ponad miliona złotych na mniej cenne falsyfikaty.
29.09.2016 | aktual.: 29.09.2016 11:43
Arkusz stu cennych znaczków pocztowych zniknął ze zbiorów Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu. Ktoś podmienił eksponaty o szacunkowej wartości ponad miliona złotych na falsyfikaty. Skradzione oryginały z początku XX wieku pojawiały się na aukcjach Allegro. Teraz policja bada sprawę - podaje "Gazeta Wrocławska".
Pracownicy muzeum przeprowadzili inwentaryzację eksponatów. W kartonie, w którym powinny znajdować się niemieckie znaczki z 1918 roku, znaleźli podrobiony arkusz o niewielkiej wartości. Weryfikacja zasobów instytucji to wynik rozmów z policją, która zdobyła informacje, że oryginały trafiły do obiegu sprzedaży internetowej.
Według ustaleń "Gazety Wrocławskiej", eksperci wyceniają jeden znaczek na 10,5 tys. zł. W bloku znalazły się też najbardziej wartościowe emblematy z błędami. Mogą być warte nawet kilka tysięcy złotych więcej. Wartość całego arkusza jest natomiast szacowana na ponad 1,068 mln zł. Znaczki z okresu I wojny światowej z napisem "Poczta Polska" to cenne i rzadkie sztuki. W obiegu kolekcjonerskim może być ich maksymalnie trzysta.
Niewykluczone, że do zniknięcia znaczków doszło kilka lat temu. Dopiero teraz jednak sprawa została odkryta. Wcześniej ktoś alarmował w tej sprawie Ministerstwo Kultury. Wyciek eksponatów z muzeum miał dotyczyć pojedynczych sztuk. Policja poprosiła więc instytucję o sprawdzenie, ilu znaczków tak naprawdę brakuje. Okazało się, że kradzież dotyczy całego arkusza.
W lipcu odbyła się kontrola Muzeum Poczty i Telekomunikacji, w wyniku której odkryto nieprawidłowości i zaginione zbiory. Wtedy z muzealnych gablot zniknęło ponad sto eksponatów. Wśród nich znalazły się m.in. zabytkowe aparaty fotograficzne i radioodbiorniki. Pracę straciła wówczas dyrektorka instytucji, a zawiadomienie trafiło do prokuratury. Wówczas nie było jednak mowy o zniknięciu znaczków za ponad milion złotych.