Kupowali leki i sprzedawali drożej za granicą. Jest akt oskarżenia
Spółka, w skład której wchodził lekarz oraz pracownicy aptek, kupowała deficytowe na polskim rynku leki, a następnie sprzedawała je po wyższych cenach za granicą. Grupa wystawiła faktury na ponad 40 mln zł. Aktem oskarżenia objęto 18 osób - pisze "Gazeta Wyborcza".
Grupa przestępcza była rozpracowywana w ostatnich latach przez funkcjonariuszy gdańskiego oddziału Centralnego Biura Antykorupcyjnego. W przygotowanym na początku listopada akcie oskarżenia znalazło się 18 nazwisk. Wśród oskarżonych znalazł się lekarz, kierownicy i właściciele aptek a także prezes hurtowni farmaceutycznej.
"Oskarżeni wystawiali fałszywe dokumenty: faktury VAT i tzw. zapotrzebowania na leki, czyli zaświadczenia określające liczbę nabywanych leków, które wystawia podmiot prowadzący działalność leczniczą. Lewe dokumenty pozwalały kupować znaczne ilości różnego rodzaju produktów leczniczych, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego czy wyrobów medycznych, których dostępność na polskim rynku była ograniczona" - opisuje proceder "Gazeta Wyborcza".
Według dewelopera to dom dla dwóch rodzin. Mieszkańcy w to nie wierzą
Dziennik pisze, że osobie, która kierowała grupą grozi do 10 lat pozbawienia wolności. Za udział w niej - od pół roku do 8 miesięcy więzienia. Karę nawet do 5 lat pozbawienia wolności można natomiast otrzymać za nielegalną dystrybucję leków.
Na czym polega nielegalny handel lekami
Nielegalny wywóz leków polega na tym, że lek bezpośrednio z hurtowni farmaceutycznej, apteki lub przychodni trafia do samochodu i jest wywożony za granicę. Następnie jest sprzedawany Francuzom lub Niemcom. W Polsce medykament kosztuje np. 30 zł, tak u naszych zachodnich sąsiadów ten sam medykament potrafi kosztować 90 euro.
Rzecznik Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego przyznał kilka lat temu, że na wywozie leków grupy przestępcze mogą zrobić lepszy biznes, niż na handlu narkotykami. Zyski są bowiem podobne, za to ryzyko wpadki i poniesienia konsekwencji zdecydowanie mniejsze.
"Nielegalny wywóz leków ok. 2014-2015 bowiem bardzo się sprofesjonalizował. Apteki, hurtownie farmaceutyczne czy przychodnie były zakładane wyłącznie w celu realizacji procederu. Przykładowo powstawała przychodnia, która nie przyjmowała żadnych pacjentów, pracowało w niej dwóch lekarzy. I wypisywali oni fikcyjne recepty na leki z największą "przebitką" przy sprzedaży na Zachodzie. Następnie te były kupowane w pobliskich aptekach w ilościach wręcz hurtowych" - opisywał mechanizm działania money.pl.
źródło: "Gazeta Wyborcza"