Łapówki po nowemu
Wielotygodniowe wyczekiwanie na wizytę u specjalisty, wymuszanie łapówek i opryskliwi lekarze. To, co było codziennością w państwowej służbie zdrowia, staje się normą w prywatnych przychodniach
11.09.2008 | aktual.: 11.09.2008 11:07
Wielotygodniowe wyczekiwanie na wizytę u specjalisty, wymuszanie łapówek i opryskliwi lekarze. To, co było codziennością w państwowej służbie zdrowia, staje się normą w prywatnych przychodniach - pisze "Gazeta Wyborcza".
Dziennik podkreśla, że niepublicznej służbie zdrowia średnio dwa tygodnie trzeba czekać na wizytę do ginekologa, miesiąc do dentysty, a do endokrynologa nawet pół roku. Natomiast podczas weekendu w kolejce do lekarza dyżurnego można spędzić kilka godzin.
Dziennik informuje, że przybywa chętnych do prywatnego leczenia się, jednak brakuje lekarzy.
"Gazeta Wyborcza" pisze, że abonamenty i polisy medyczne mogą mieć już nawet 2 miliony Polaków. O ile w ubiegłym roku wydaliśmy na leczenie 1,4 miliarda złotych, o tyle w tym roku nasze wydatki będą o 200-300 milionów wyższe.
W całej Polsce czekają na lekarzy tysiące ofert pracy. Prywatne przychodnie nie mają wyboru i zaczynają przyjmować pracowników nawet mniej kompetentnych.
Na efekty boomu na rynku prywatnych usług medycznych nie trzeba długo czekać. Pacjenci leczący się prywatnie narzekają na pogarszającą się obsługę. Według "Gazety Wyborczej", lekarze zauważyli, że nie muszą się starać, bo i tak trudno będzie znaleźć kogoś na ich miejsce.
Zobacz też:
SZYBCIEJ ZAŁOŻYSZ FIRMĘ W GRUZJI
KARY ZA BIUROKRACJĘ