Ledwo chodził, ale ZUS nie przyznał renty
Andrzej Sądecki przez 30 lat pracował jako operator koparki. Zachorował na stwardnienie zanikowe boczne. Nie może się poruszać, obecnie jest podłączony do respiratora. Lekarz orzecznik z ZUS stwierdził jednak, że może pracować i nie przyznał renty.
04.04.2014 | aktual.: 04.04.2014 11:00
Andrzej Sądecki przez 30 lat pracował jako operator koparki. Zachorował na stwardnienie zanikowe boczne. Nie może się poruszać, obecnie jest podłączony do respiratora. Lekarz orzecznik z ZUS stwierdził jednak, że może pracować i początkowo nie przyznał renty.
Objawy choroby wykryto u niego na początku roku. Zaczęło się od słabszego oddechu i trudności z przełykaniem. Później pojawiły się duże kłopoty z poruszaniem. Mężczyzna trafił do szpitala, gdzie zdiagnozowano chorobę neuronu ruchowego. Stwardnienie zanikowe boczne to odmiana tej nieuleczalnej choroby. U pacjentów stopniowo zanikają mięśnie, nie mogą samodzielnie oddychać, w końcu ulegają paraliżowi.
Andrzej Sądecki następnie trafił przed komisję w ZUS. Nie był w stanie pracować, ledwo chodził, musiał więc wystąpić o przyznanie renty. Lekarz orzecznik nie przyznał świadczenia. "Nie jest pan niezdolny do pracy” – napisano w opinii 5 marca. Dwa dni później Andrzej Sądecki trafił na OIOM i obecnie jest podłączony do respiratora.
Żona chorego powiedziała portalowi Nto.pl, który opisał sprawę, że „kiedy mąż stawał przed komisją był siny, nie mógł zacisnąć dłoni". Uważa, że nie został odpowiednio zbadany.
- Komisja lekarska ZUS przeprowadziła badanie bezpośrednie w dniu 5 marca br. i zapoznała się z całością zgromadzonej dokumentacji medycznej, która wówczas wskazywała na brak istotnych odchyleń neurologicznych. Taki też stan kliniczny został potwierdzony przez lekarzy członków komisji lekarskiej, skutkiem czego orzeczono, że pan Andrzej Sądecki nie jest niezdolny do pracy - tłumaczy Beata Świątek, rzeczniczka prasowa ZUS w Opolu.
Dodaje też, że w związku z nowymi okolicznościami (pobyt w szpitalu, podłączenie do aparatury) sprawa została ponownie rozpatrzona, a w rezultacie Andrzej Sądecki został uznany za niezdolnego do pracy.
To niejedyny przypadek, gdy decyzje ZUS budzą - delikatnie mówiąc - wątpliwości. Przypomnijmy, lekarz orzecznik sądeckiego ZUS dwa miesiące temu skrócił chorobowe mieszkańcowi Nowego Sącza, argumentując, że skoro Justyna Kowalczyk biegała ze złamaną stopą, to on może pracować. Sądeczanin tłumaczył, że ból uniemożliwia mu normalne funkcjonowanie, a jego praca wymaga, by był w ruchu. W tym przypadku przedstawiciele instytucji zapowiadali, że przyjrzą się sprawie.
Inny przykład dotyczy Kazimierza Sajdy, taksówkarza z Białegostoku, który uległ paraliżowi po wypadku samochodowym i dowiedział się od urzędników, że nie otrzyma renty. Jednocześnie stwierdzono w ZUS, że chory musi być pod stałą opieką. Mężczyzna przez 21 lat pracy opłacał regularnie składki. Obecnie żyje tylko z zapomogi z opieki społecznej. Pracownicy ZUS twierdzą jednak, że chociaż taksówkarz ma długi staż ubezpieczeniowy, to jednak zakończył aktywność zawodową ponad 15 lat temu i renta mu nie przysługuje.
„Okresy zarejestrowania w urzędzie pracy dla celów zachowania prawa do ubezpieczenia zdrowotnego bez prawa do zasiłku dla bezrobotnych nie są okresami ubezpieczenia społecznego” – tłumaczyła Anna Krysiewicz, rzeczniczka białostockiego ZUS na stronach Poranny.pl.
Dodajmy też, że prawo do renty przysługuje ubezpieczonemu, którego niezdolność do pracy powstała w okresach składkowych, czyli ubezpieczenia lub zatrudnienia, albo nieskładkowych - w okresie pobierania zasiłku chorobowego, opiekuńczego, świadczenia rehabilitacyjnego. Prawo to przysługuje też nie później niż w ciągu 18 miesięcy od ustania tych okresów. Czyli nawet jeśli składki były płacone, ale między końcem zatrudnienia a niezdolnością do pracy wystąpiła duża przerwa, można nie uzyskać prawa do renty.
Kazimierz Sajda nie kryje, że czuje się oszukany przez państwo. W końcu pieniądze ze składek przez ponad 20 lat trafiły do ZUS. Teraz, gdy jest w potrzebie, nie ma prawa do świadczeń.
- Akurat w tym przypadku prawo jasno określa, kiedy nabywamy prawo do renty. Chociaż oczywiście można zrozumieć chorego, który czuje się pokrzywdzony i potraktowany niesprawiedliwie, bo składki były odprowadzane. W przypadku Andrzeja Sądeckiego należy się odwołać , a później ewentualnie skierować sprawę do sądu. Niestety bywa często tak, że lekarze orzecznicy zbyt lekko traktują choroby pracowników. Pojawiają się też skargi na ich brak profesjonalizmu czy niewybredne komentarze. Sam miałem klientkę, która dowiedziała się od orzecznika, że skoro przyszła do niego po schodach na drugie piętro, to z pewnością może pracować i renta jej się nie należy. Kobieta miała raka z przerzutami, była po ciężkiej chemii, ważyła 38 kg. Wcześniej pracowała jako woźna i sprzątaczka w szkole i z pewnością nie była w stanie wykonywać swoich obowiązków – opowiada Ireneusz Jaźwiński, adwokat z kancelarii prawnej Starostecka i Wroński.
AK/WP.PL